wtorek, 29 maja 2012





" Gdzie jesteś? Gdzie jesteś? Przyjdź. Ułożymy się w trawach wysokich bardzo, nikt nas nie dojrzy, niebo tylko i ptak na niebie przelotem, nikt nas nie skaleczy, słońce nas będzie dotykać, a ja włosy twoje lekko, słoneczne włosy twoje przepiękne. Gdzie jesteś? Przyjdź. Przyjdź. "


[ Sted ]

środa, 23 maja 2012


" Chodziliśmy nie szukając się,
ale wiedząc, że chodzimy po to, żeby się znaleźć. "

[ Cortazar ]




wtorek, 22 maja 2012

" Kochać to znaczy dotykać. Bardzo piękna etymologia słowa, czyż nie? Bo chciałoby się powiedzieć, że kochanie to dotyk fizyczny i uczuciowy. Jakby tego było mało, to słowo "kobieta" najprawdopodobniej pochodzi z dialektu toskańskiego i pierwotnie znaczyło: istota lubiąca dotykanie, przytulanie się. Czyli w kobiecie etymologicznie jest już wpisany aspekt kochania, dotykania. I to też jest bardzo piękne. " 

[ prof. Jan Miodek ]






niedziela, 20 maja 2012

" Nieporządek,w którym żyliśmy, to znaczy porządek, w którym bidet naturalnym, choć niedostrzegalnym sposobem przemienia się w płytotekę i archiwum listów do odpisania, wydawał mi się czymś w rodzaju nieodzownej dyscypliny, jakkolwiek nie chciałem przyznać się do tego Madze. Szybko zrozumiałem, że należało jej przedstawiać rzeczywistość za pomocą metodycznych określeń, pochwała nieporządku oburzałaby ją w takiej samej mierze, jak i jego potępienie. Dla niej nie istniał nieporządek (zrozumiałem to w momencie, w którym zapoznałem się z zawartością jej torebki, było to w kawiarni narue Reaumur, padało i zaczynaliśmy mieć na siebie ochotę), co w końcu zaakceptowałem, a nawet polubiłem; z takich niewygód składały się moje stosunki niemal ze wszystkimi; wiele razy wyciągnięty na niesłanym od kilku dni łóżku - słuchając płaczu Magi, której jakieś dziecko w metrze przypomniało Rocamadoura, albo patrząc jak się czesała po spędzeniu wielu godzin naprzeciw portretu Eleonory Akwitańskiej i umierała z pragnienia, żeby być do niej podobną - myślałem z czymś w rodzaju umysłowej czkawki, że całe ABC mojego życia było przykrym idiotyzmem ograniczają-cym się po prostu do posunięć dialektycznych, do wyboru złego zamiast dobrego zachowania, do umiarkowanej nie-przyzwoitości zamiast wielorakiej przyzwoitości. (...) ponieważ gdzieś pod czy też nad tym wszystkim nie chciałem, jak przedstawiciele typowej cyganerii, udawać, że ten kieszonkowy bałagan jest wyższym nakazem duchowym albo inną równie przegniłą etykietą, ani godzić się na to, że wystarcza minimum przyzwoitości (przyzwoitości,młodzieńcze!), aby wyplątać się z nie kończących się ilości brudnej waty. I w ten sposób właśnie zetknąłem się z Magą, która była świadkiem mym i szpiegiem nic o tym nie wiedząc, i wściekłość, że nie mogłem przestać myśleć o tym, i świadomość, że jak zawsze dużo łatwiej było mi myśleć niż istnieć, że w moim wypadku ergo z powiedzonka nie było właściwie ani ergo, ani niczym w tym stylu, w której to sytuacji spacerowaliśmy po Rive Gauche, Maga nieświadoma, że jest szpiegiem mym i świadkiem, pełna zachwytu dla zasobów moich wiadomości tak różnorodnych i opanowania literatury włącznie z cool jazzem - przeogromnych tajemnic, jak dla niej. l przez to wszystko czułem się koło niej antagonistycznie, kochaliśmy się dialektycznie niby magnes i opiłki, atak i obrona, tak jak piłka kocha ścianę. Przypuszczam, że Maga miała złudzenia na mój temat, pewnie sobie wyobrażała, że się pozbyłem przesądów, może zaś imputowała mi swoje, z pewnością lżejsze i bardziej poetyczne. (...) Będąc wyjątkowym hipokrytą, nie mogłem znieść szpiegowania mnie przez moją własną skórę, przez moje nogi, przez rozkosz, którą odczuwałem z Magą, przez moje wysiłki podobne wysiłkom papugi w klatce, poprzez pręty czytającej Kierkegaarda, myślę zaś, że najwięcej przeszkadzało mi to, że Maga, nic nie wiedząc, że jest moim świadkiem, była jak najszczerzej przekonana o mojej suwerennej samowystarczalności; chociaż nie, właściwie doprowadzało mnie do rozpaczy przekonanie, że nigdy już nie będę równie bliski wolności, jak w dniach, w których czułem się zamknięty przez świat Magi, i że chęć uwolnienia się była właściwie uznaniem porażki."

[ Cortazar ]






sobota, 19 maja 2012

' there's a beautiful mess inside '


Bardzo, bardzo, daleko była sobie mała dziewczynka.
Modliła się, by coś jej się przydarzyło,
Każdego dnia pisała słowa, coraz więcej słów
by wypowiedzieć otwarcie myśli, które trzymała wewnątrz.
I jest silna kiedy sny przychodzą, ponieważ one
zabierają ją, otaczają ją, są wszędzie.
Rzeczywistość wydaje się odległa, ale nie odchodź..

Jak możesz stać na zewnątrz?
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan.
Jak możesz stać na zewnątrz?
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan.
Oh, oh, oh

Bardzo, bardzo, daleko, była sobie mała dziewczynka.
Modliła się, by przydarzyło się jej coś dobrego,
Od czasu do czasu pojawiają się tu kolory i kształty.
Oślepiają jej oczy, łaskoczą jej dłonie,
komponują jej nowy świat z olejnym niebem i akwarelowymi rzekami.
Ale jeszcze nie uciekaj,
Proszę, nie odchodź.

Jak możesz stać na zewnątrz?
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan
Jak możesz stać na zewnątrz?
Wewnątrz panuje piękny bałagan
Oh, oh, oh

Weź głęboki oddech i zanurz się,
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan.
Jak możesz stać na zewnątrz?
Piękny bałagan wewnątrz.

Oh piękny, piękny.

Bardzo, bardzo, daleko była sobie mała dziewczynka.
Modliła się, by przydarzyło się jej coś ważnego,
Każdej nocy słuchała pięknej dziwnej muzyki, która
docierała wszędzie, nie było przed nią kryjówki,
ale jeśli znikała błagała :
"O Panie, nie zabieraj jej ode mnie, nie bierz jej dla siebie"

Domyślam się, że będę musiała to rozpocząć,
to rozpocząć.
Domyślam się, domyślam się, domyślam się, że muszę to rozpocząć.
Domyślam się, że muszę, muszę to rozpocząć.
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan i jest on wszędzie.

Więc potrząśnij teraz sobą głęboko wewnątrz.
Głębiej niż kiedykolwiek śmiałeś.
Głębiej niż kiedykolwiek śmiałeś.
Wewnątrz panuje tak piękny bałagan.
Piękny bałagan wewnątrz.


wtorek, 15 maja 2012

eksplorowanie




dziś sobie jestem przestrzenią.
do eksplorowania.
posiadana i oddana.

Przestrzeń jako narzędzie za pomocą którego Dotykam


przestrzeń zenergetyzowana, rozedrgana, rozwibrowana.

wszystko święte.
święta ja.
do odDANia.

 Siebie to Wszystko.
tak jak Wszystko Inne.

bierz... i puść dalej...
od-daj


wzruszenie Przestrzeni



kochałam się nocą z Przestrzenią.
odległość przestała istnieć.
czuję ciepło Twojego Ciała.
leżąc samotnie...

Moje Ciało wciąż drży
w energetycznej rozkoszy
tulę się do nieObecności
nie mogąc oderwać dłoni, ciepła, czucia...
nawet zapach jest Twój

koc mieści nas dwoje
mimo setek kilometrów
w powietrzu Twój oddech
drżenie Ciała, drżenie Serca
energią Obecności

nieśmiałe spojrzenie poranka
zawstydzenie oddechu
pierwszej nocy Razem



*

cóż jest miarą prawdziwości jeśli nie wzruszenie Przestrzeni?

czwartek, 10 maja 2012

oddałam się.



chcę być z ziemią teraz, z mchem i na mchu.
jestem ziemią teraz. jestem mchem.
jestem jednym.

wczoraj rozpoczęty na warsztacie proces wy-puszczania czarnej kuli emocji skłębionych w podbrzuszu
dziś zwyciężył mocą Kręgu i tańca

odkryłam swoje ciało na nowo
odkryłam nowy taniec
nową Siebie w tańcu
odkryłam w sobie pantomimę
odkryłam zatracenie i rozpłynięcie w łagodności

wcześniej, gdy przyszedł do mnie Aligator, taniec był wariacki, rzucanie ciała, rzucanie siebie, czułam wtedy szamańskie zatracenie. chwilami dochodziła do głosu moja łagodność.
teraz otworzyłam serce. a dokładniej - nie zamknęłam go w bólach ostatnich, bo i zamknąć nie umiem.
wystawiając się na słodkie czucie mocy uderzenia w prawdziwość odsłoniętą.
wtedy przyszedł do mnie Łabędź.
z tym otwartym sercem, otwartą sobą, otwartą seksualnością.
już nie wyrzucaniem a oddaniem jestem.
jestem.

również tą łagodnością, wrażliwością i niewinnością.
i głównie tym dziś tańczyłam.
nagle okazało się, że potrafię zamknąć oczy i stworzyć pantomimą obraz. 
nagle okazało się, że potrafię zatracić się w delikatności ruchu.
a nie tylko - jak dawniej - w szaleńczej pasji szamańskich wręcz wizji i ruchu.
to prawda, muzyka jest jedynym odkrytym dla siebie narzędziem, które daje mi na dziś możliwość totalnego zatracenia.

przeszłam też mocarny proces,
niby banalna medytacja wzajemności,
patrzenie człowiekowi w oczy.
ciekawa rzecz miała miejsce, stopniowanie partnerów w tej sytuacji mi się przydarzyła...
pierwsza kobieta, której zaglądałam w oczy, była totalną radością, jednak dużo czystszą niż moja, w zderzeniu z nią chwilami uciekałam zamykając oczy..
następna była równoważna - spokój radości z oczywistością bolączek ogólnożyciowych,
później podeszłam do kobiety, która mnie zachwyciła i przyciągnęła. 
spojrzałam w jej oczy i zobaczyłam ten kosmiczny ból, lęk, cierpienie, tak łatwo umiałam się w tym odnaleźć... ale też - otwartość na przyjmowanie Wszystkiego. 
a ja? po prostu otworzyłam swoje serce i podarowałam jej całą siebie. 
wtedy też zobaczyłam, że ona pod spodem ma tylko spokój, uśmiechnięty spokój, tak oczywisty przecież...
poczułam, że jesteśmy w domu, u siebie. że tak bardzo mi to znane.
płynnie mogłam się w tym poruszać. 
przymknęłam oczy zaledwie na sekundę, odnalazłam siebie samą i mogłam powrócić uśmiechem spokojnym.
to z nią miałam się podzielić słowem spostrzeżenia, odczytania.
a ja chciałam tylko płakać ze wzruszenia i się przytulić.
moc darowania obecnością.

zachwyciłam się Nią, taką piękną, mocną, szamańską. w otchłani jej oczu i jej tańcu. do cna prawdziwym tańcu.
spotkamy się jeszcze.
już to wiem. ona też.

niewiarygodne jest dla mnie, jaką moc ma Krąg i jaką moc ma dla mnie Muzyka.
nawet ten Krąg stworzony na potrzeby krótkiej chwili. zawsze się dziwię.
dziś była piękna energia, bardzo kobieca, żeńska, wrażliwa i otwarta. radosna i delikatna. 
czuć było maj. 
tylko męskość bolała mnie trochę swoim lękiem, unikaniem kontaktu, odwracaniem wzroku. 
ale część męskości udało się otworzyć, tak pięknie...

a ja...?
a ja najpierw skupiłam się na sobie, poczułam, że muszę wyrzucić, wytańczyć, wykrzyczeć te emocje ostatnie i tak też zrobiłam...
stworzyłam sobie bezpieczną przestrzeń, żeby nie przelać nikomu siebie, 
zrzuciłam ciężar szaleńczym zapomnieniem silnego tańca zatraceńczego.
udało się.
zrobiłam to.
czułam ostatnią emocję odpływającą, odrywającą się od podbrzusza czerń, rozmywającą się w przestrzeni, niczym pyłek...

wtedy pojawiła się Nowa Muzyka, wtedy okazało się, że jestem Drzewem.
na mocnych korzeniach, wzrastało, szumiało, próbowało się łamać, raz, przy wichurze, korzeń się podłamał, lecz odrodził się, wystrzelił ku górze, radośnie, spokojem, łagodnością, otwartością. byłam. byłam Drzewem. może Brzozą?
wątły lecz silny pień, korzeń, zwiewność listków, gałęzi, siła ich delikatności...
odrodziłam się.

i przyszła Nowa Muzyka, gdy znów ożyłam.
ożyłam, lecz musiałam jeszcze zbudować się na nowo.
zamknęłam oczy, wyciągnęłam dłonie i budowałam. budowałam tak długo, aż była znów moc darowania siebie w miłości światu.
dotknęłam tego, tak czysto i mocno. 
pełnią.
aż mogłam ramionami rozdawać utuloną miłość.

na koniec Shiva i Shakti tańcowały moim ciałem łagodnie, łono prowadziło mnie przestrzenią,
energia zamknęła mi oczy i powiała intuicją, lekkością, powolnym rytmem, bioder, pośladków, łona, brzucha.
czasem stopy czy dłonie też wędrowały,
jednak tylko po to by wzmocnić energię wijącą się u podstaw.
otaczając dłońmi łono, wspierając nadgarstkami biodra sunęłam płynnością dźwięku...
oddałam się. 
sobie.

znów chciałam płakać.
jest Moc i jest potężna. 
nie do zmieszczenia w Jednej istocie.

rozsadzam się łzami szczęśliwości mocy.
mocy wytańczonej w ceremonii.



*

' to tędy ty idź' - rzekło moje serce... 
znów.

niedziela, 6 maja 2012



Największa Pełnia w roku.
Czytałam wczoraj, że warto zapamiętać Sny z tej nocy.
Pełnia odchodzi, budzi mnie ostatni dziś sen, bardzo znamienny dla Wydarzeń We Mnie.
Śniłam odrzucenie, samotność w bólu, śmierć. Trwa bowiem proces nauki ich przyjęcia miłością.

Byłam z Kochanym w miejscu dziwnym, pamiętam jakieś sceny, nie do opisania, czuję tylko lęk.
Na końcu była polana, drobny Krąg powstał Nami – Ja, Ten-Który-Mógłby-Stać-Się-Bliski i Babcia. Ukochany, Siostra, Ciocia-będąca-Matką byli poza Kręgiem, blisko, na wyciągniecie dłoni. Czułam, że Oni odchodzą – Oni, czyli 'mój' Krąg - Ten-Który-Mógłby-Stać-Się-Bliski i Babcia. Ona leżała, przytulona do Pachamamy kłębkiem uśmiechu żegnała Nas powolnie, nie zrywając kontaktu. Poczułam, że On też niesie Sobą Śmierć. Gdy zrozumiałam, co się dzieje, chciałam spanikować, zniknąć z Nimi, nie zostawać Sama. Zapomniałam o Tych-Którzy-Pozostają. Patrzyłam na ten spokój i błogość w ich oczach i poczułam, że teraz mogę wziąć Go za rękę, że już nie będzie się tego bał. Chciałam, by przeprowadził mnie Miłością przez ten rozdzierający Ból. Lecz On nie mógł mnie dotknąć, patrząc mi w oczy nieprzerwanie odrzucił siłą woli mój gest. Podarował mi tylko tę pustą samotność wszechświata.

Czerwone ogniste niebo grzmi za oknem burzą.
Ból księżyca i lęk serca.
Zachłystuję się łzami, które nie chcą płynąć, rozdzierającym sercem i wymiotuję duszą spękaną.
Jedyna Miłość jest własna.

piątek, 4 maja 2012


oddaję Się Pełnią w Pełni – Tobie
uciekasz Sobą, znikając bólem
tęsknotę szyderstwem okładasz
oddaję Się Pełnią w Pełni – Tobie każdemu
miękkości pragnąc
tuląc Siebie
bolisz mnie ucieczkami