wtorek, 21 września 2010

xiężyc zagląda mi w okienko.
tak bliziutko, tak tuż tuż... za wstążkę, gdyby tak..
i halo delikatne.
... ładnie dziś na niebie :)
branotz.

niedziela, 19 września 2010

bic runga.

sobota, 11 września 2010

rozkoszne sam na sam.


'...kocham ten stan
rozkoszne sam na sam...'

cudownie, jakże cudownie móc spędzić kilka błogich dni
w czterech kolorowych ścianach
sama ze sobą.

wchodzisz do domu, zrzucasz torbę, klucze odkładasz na szafkę.
i jesteś tylko ze sobą,
nie ma nikogo.
tutaj jest twój azyl i twoja bezpieczna codzienność.
nie ma zbędnych słów, rozmów, uśmiechów.
' nie ma kumpli, nie ma nieprzyjaciół'.

już niedługo, już wkrótce.
swój cudowny bezludny słoneczny kawałek podłogi.
z pewnością niedługo.

za bardzo wierzę w te swoje marzenia, pragnienia.
żeby mogły się nie spełnić.
to jedynie kwestia czasu.
i sposobu realizacji.
choć jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś i nie jutro.
ale wiem i czuję.
[ i ty też wiesz i zawsze podpowiadałaś,
że za bardzo tego chcę,
żeby mogło być inaczej. ]

i dużo smutności w tym roku.
w relacjach.
smutności i trudności.
tyleż się kończy, a tak niewiele zaczyna.
banda wariatów z podskórnym pragnieniem romantyzmu
nie umiejąca współgrać z parszywą rzeczywistością.
bo jakże tu - konfrontować sny własne i wierzenia,
ideały wyciągać z wyobrażeń i konfrontować z szaroburością kłamliwą.
ból zbyt i za bardzo.
rozpada się więc.
przełomowości prywatne tegoroczne.
dobrze, to dobrze.
tak powinno być.
wiecie, wiemy...

i LP III, jakże dawno nie miałam okazji. taki nieodłączny element cudnych piątkowych wieczorów, za każdym razem, gdy włączam Listę widzę siebie siedzącą na wielkim parapecie, z kubkiem gorącej pełnej goryczy kawy, patrzącej na ukochaną wierzbę za oknem i zerkającą w gwiazdozbiory na niebie. ciemność dookoła, i ta muzyka, i ten głos Niedźwieckiego... taki obrazek siebie w głowie mam, sprzed ładnych kilku lat. dobra kochana Lista, od dzieciństwa, zawsze obecna. i tylko muzyka już nie ta, i tylko głos się zmienił... lecz nie mogłabym ot tak porzucić tych piątkowości samotnych radiowych..


i koty.
po raz kolejny odkrywam koty.
cudne koty, które wyczuwam przez sen, koty zwinięte w kłębek, koty domagające się pieszczoty, koty budzące mnie, gdy pora wstać, gdy słońce promienie swe odkrywa.
takie rozkoszne kłębuszki miłości, które otwierają pyszczkiem twoje zaspane oczy o poranku, a wszystkie sny i mary nocne rozpływają się w niewinności kociego spojrzenia i ciepełku jego futra...

taki drobny uśmiech słonecznego poranka... :)


piątek, 10 września 2010

life is art.

niedziela, 5 września 2010


" Zawsze kiedy myślę o Tobie
mam rumieńce na twarzy,
uśmiech od ucha do ucha
i erotyczne myśli. "

- znalezione :)

piątek, 3 września 2010


Bruno Schulz
' Wchodzisz czy wychodzisz '


na ulicach ostatni oddech lata
szukałem cię w zaułkach, po bramach
mówisz, że wszystko można posklejać
na nowo, ale zanim odrosną spalone rzęsy
sto razy zmienisz swoje zdanie
wieczorem na prywatce zatańczę
tak jak david bowie

i będę słyszał twoje myśli
i będę słyszał twoje myśli

papieros, miłość, pocałunek, kino

wchodzisz czy wychodzisz?


czwartek, 2 września 2010

środa, 1 września 2010

dobrze.
już dobrze.

powolutku, lecz pewnie - idę przed siebie.
idę coraz dalej, nie chcę się oglądać.

zamknięty kolejny etap życia.
wyniosłam worek cudownych wspomnień.
worek mądrości i wiedzy.
worek świadomości.
także worek bólu i lęku.
ale...
jak to dobrze niczego nie żałować.

widzieć, wiedzieć, czuć.
a jednak iść dalej. być sobą.
nie dać się wplątać, nie zatracić się.

silniejsza o kolejne dni, kolejne spotkania, kolejne relacje, kolejne doświadczenia.
niemało tego.

dobrze, że mogłam to wszystko przerobić teraz, już.
nie za pięć czy dziesięć lat.
że wiem o sobie już wystarczająco dużo.
że już nie ma sensu się łudzić czy oszukiwać siebie.

dziwaczny czas ostatni.
cudne dwa miesiące wakacyjne.
tyle spotkań, tyle rozmów, spojrzeń, gestów.
tyle ciepła, radości, pozytywnych wibracji - nie dostałam już dawno.
tak cudna wymiana myśli i energii z ludźmi.
pięknie.

spadające gwiazdy, ciepło płomienia, blask ognia,
szeptane słowa smutku, wyśpiewane radości,
leśne spacery, nocne rozmowy, alkoholowy posmak zwierzeń,
spojrzenia oczu, dotyk dłoni, poranne przytulenia.
coraz piękniej.

i szczerość wyznań, szczerość spotkań, szczerość słów.
niezapomniane.

energia piękna i dobra - przepływa wciąż między ludźmi.


i dni ostatnie, pełne dzieciaków, kobiet, smażenia grzybów, rozpalania w piecu, rąbania drewna i naprawiania płotów...
pięknie.
mimo nieprzyjemnego posmaku doświadczeń dni ostatnich, udało się skupić na pracy i odnaleźć w sobie siłę oraz pewność siebie i słuszność podejmowanych decyzji.
niesamowicie oczyszczający wieczór pierwszy - pełen muzyki, uśmiechów, łagodności kobiecych głosów, specyfiki babskich rozmów...
pięć nagich kobiet dookoła wielkiego ognia, tańczących w rytm afrykańskich dźwięków, z kieliszkiem białego wina w ręku i skrętem tytoniu w ustach... dawno nie odczułam takiego katharsis, niesamowite - jak swobodna nagość kilku kobiet jest w stanie dodać energii, przełamać strachy, przypomnieć o sile kobiet... potrzeba mi było tych czarownicowych rytuałów, jakże niezbędne są, by przetrwać kolejny rok.

***

( jest pięknie, lecz...
lecz przecież musi być jakieś niedoskonałe 'ale'...

czas uporządkować stronę techniczną życia,
ogarnąć podstawy bytu materialnego, wtedy można spokojnie pójść dalej.
i dobrze, czas zmian nastał. )

niesamowity ten rok. z kimkolwiek bym nie rozmawiała - rok zmian, przewrotów życiowych o 180 stopni, wariacji wszelakich. tyle, tyle zmian, że można by pisać godzinami...
ludzie nagle zaczynają skupiać się na pracy nad sobą, dojrzewają, zmieniają się. utwierdzają w tym, co dobre; żegnają z tym, co niekorzystne. każdy próbuje zadbać o siebie.
a jednocześnie nie ma w tym zapomnienia o drugim człowieku, o życiu, o świecie.
dobre zmiany.
przełomowy rok, naprawdę.

[ i właśnie teraz, tuż za oknem, piękne dwie tęcze... to dobry znak, te podwójne, jakże częste ostatnio, tęcze... ]