basta, jak cudnie...!
piję gorące słodkie kakao
w swoim nowym pokoju
o czerwono-szaro-białym wystroju
'nantes' sączy się z głośników
i nie pozostaje nic innego,
jak tylko uśmiechnąć się do życia...
żyję. o tak, żyję...
po miesiącach stagnacji ruszyłam dzielnie do przodu
pełna energii, sił, wiary i pewności siebie.
tak niewiele trzeba było, żeby siebie odbudować,
żeby znów się śmiać, znów być z ludźmi, znów mieć swój kawałek podłogi, znów być sobą.
cudne odrodzenie.
dzieje się to, czego tak bardzo potrzebowałam,
i tak mi z tym szczęśliwie.
siedzę we własnym cudnym pokoju,
mieszkam z normalnymi, lecz pozytywnie zakręconymi ludźmi,
jutro pójdę do pracy,
a międzyczas przepełniony spotkaniami, rozmowami i spokojem, imprezami, tańcem i szaleństwem...
jak dobrze, jak to dobrze..
mogę teraz spokojnie usiąść, uśmiechnąć się do siebie i powiedzieć sobie
" o tak, dumna jestem z siebie. dzielnie ogarnęłam i szybko osiągnęłam to, czego potrzebowałam. "
dobrze mi ze sobą, ze swoim życiem.
w końcu. znów. i oby tak pozostało.
oby znów mi się nie znudziło, obym znów nie wpadła w wir nieswoistości,
obym nadal umiała trzymać się siebie.
pełna poweru, energii, wiary w siebie i świat, w życie i ludzi
mogę chodzić jesiennymi ulicami
potrącając czubkami butów uschnięte kolorzaste liście,
i uśmiechać się.
mogę przez autobusową szybę pisać scenariusze samej siebie,
i uśmiechać się.
mogę chodzić nocnym miastem i cieszyć się z kolejnego dobrego dnia.
ah, jak to wszystko się spełnia,
gdy tylko człowiek naprawdę chce...
wciąż do przodu, coraz dalej... :)
Brawo!, Aksamitna.
OdpowiedzUsuńTakie wiadomości radują serce.
Cichutko pozdrawiam, aby nie przeszkadzać.
Lubie to!
OdpowiedzUsuń