i nieuświadomionych początkowo dążeń.
dążeń, które tuż tuż.. - spełnią się.
mimo, że nadal nie mam pewności, czego ja właściwie chcę.
czy kiedyś Wybór stanie się rzeczą prostą??
niewiarygodne, jak człowiek zapętlić się sam w sobie może.
ile odkryć - choć po latach.
ile zmieścić - choć już pełna głowa.
"A TU PEŁNA GŁOWA, PEŁNA GŁOWA
CIĄGNIE CAŁĄ RESZTĘ DO DNA,
CZASEM TRZEBA SIŁY, BY TAK PŁYNĄĆ
POPRZEZ ŻAL I TO ROZCHWIANIE,
PRZEZ GORĄCZKĘ TYLU ZŁUDZEŃ
DO KLASZTORU WSCHODU SŁOŃCA."
Miłości wszelkiej maści - takiej łagodnej, o niczym,
takiej do siebie i do świata.
tyleż rozmów, odkryć, otwarć niesamowitych..
te słowa dobre od kobiet, te półzdania od mężczyzn.
pozwalające upewnić się, że jest się tym,
kim się jest. kim się człowiek czuje.
niesamowite.
im bardziej jestem swoja, taka naprawdę swoja,
tym bardziej ludzie się otwierają i dostrzegają.
i chyba dochodzę powoli do tego, co chciałabym robić w przyszłości.
uświadomienie sobie tego, co człowieka kręci.
i fakt, że tym także można żyć.
że to nie jest jedynie osobista historia.
chociaż - oczywistość - dużo muszę w sobie jeszcze przełamać..
barier społecznych, nawyków kulturalnych.
będę musiała otworzyć się bardziej niż kiedykolwiek.
odblokować własne bariery, poznać własne granice,
przełamać mury milczenia.
przeskoczyć to, co wydawało się nie do przeskoczenia.
duuużo pracy mnie czeka.
dużo kosztów i czasu.
ale czuję, że chcę spróbować.
nie wiem, czy podołam, ale muszę spróbować.
chcę pójść w kierunku warsztatów na temat kobiecej seksualności.
to temat, który od lat budzi we mnie dużo emocji.
nie ma we mnie zgody na sposób postrzegania własnej seksualności, ciała, erotyki przez kobiety.
nie ma we mnie zgody na takie wychowanie, na tabu, którym cała ta tematyka jest otoczona.
na zamknięcia, blokady i wstydliwości.
na własne potrzeby od lat drążę tę tematykę, przerabiam, co trzeba, uczę się wciąż na nowo.
i jestem na etapie, kiedy widzę już, że wiem więcej, jestem dużo bardziej otwarta niż większość kobiet dookoła mnie. to dziwne, nie spodziewałam się.
rozmawiam z tymi kobietami i widzę zdziwienie na ich twarzach i słyszę 'dziękuję' z ich ust.
wciąż jest ogromne zapotrzebowanie na warsztaty o seksualności, mimo że od kilku już lat temat jest tak
powszechny i niemalże na topie.
kobietom brakuje wiedzy i pomysłów.
ale o to nietrudno.
przede wszystkim brakuje im pewności, że to temat warty skupienia i pracy. i własnego przyzwolenia na przełamanie barier kulturalnych i blokad.
strasznie to trudne, wiem.
sama zgłębiam tę tematykę od kilku lat, a widzę, że jeszcze morze niepoznanych spraw przede mną...
tak wiele muszę się jeszcze nauczyć - zarówno jeśli chodzi o wiedzę samą w sobie, jak i umiejętności społeczne..
trudne to. ale spróbuję.
zbyt wielki mam w sobie bunt i zbyt wielką potrzebę by rozmawiać z kobietami, odkrywać wraz z nimi same siebie.
byłam niedawno po raz kolejny w tym boskim miejscu - pełnym kobiet, dzieci i w tym roku także mężczyzn..
las, ogień, rozmowy, spotkania. czyli znów niesamowitości.
to straszne, ale dopiero wtedy pierwszy raz w tym roku siedziałam przy ogniu...
aż płonęłam ze szczęścia, które we mnie wybuchło na ten widok. zapatrzona w płomień czy boskie niebo ugwieżdżone nade mną...
i właśnie tam tematem przewodnim, zupełnie spontanicznie, był temat seksualności, erotyki..
nagle wszystkie te kobiety przeżywały w ostatnim czasie jakieś przełomowe momenty w tej kwestii - stąd masa rozmów.
zdarzenia, terapie, odkrycia, zmiany...
i rozmawiam z tymi kobietami o dziesięć, piętnaście lat starszymi, kobietami w małżeństwach, i z dziećmi...
i nie mogę się nadziwić - że tyle lat czekały na te zdarzenia/odblokowania/uświadomienia..
i ew piękna, która mówi, że niejedną z tych kobiet mogłabym wiele nauczyć.
czy to nie jest kolejny znak, że to dobry kierunek..?
"LECZ UWAŻAJ NA POCZĄTEK
I BACZ PILNIE
BO ROZSĄDEK
CO POŁYSKIEM CIĄGLE WABI
CZĘSTO SPADA ZBYT ZNIENACKA
NO I TROCHĘ
JAK MORDERCA
NISZCZY WĄTEK I CHCE ZABIĆ"
i miałam też okazję obserwować, jak niesamowitą siłą są więzy krwi. w domu tamtejszym mnóstwo dzieci, mnóstwo ludzi, był także mój cudowny jedenastoletni brat cioteczny.. on jedyny był tam bez rodziców, z wielką radością bowiem przyjechał tam z przyjaciółmi. i nagle się okazuje, że ci rodzice są tak niesamowicie
potrzebni, że jest taki brak, taka luka w tym życiu tamtejszym.. jak tylko przyjechałam przylgnął do mnie -
jedynej spokrewnionej osoby - niesamowicie mocno. spędziliśmy mnóstwo pięknego czasu, mnogość zabaw,
rozmów i wariacji, mnóstwo przytuleń, pragnień bliskości i czułych gestów. a to wszystko tylko dlatego, że w naszych żyłach płynie ta sama krew. choć przecież obok było tylu cudownych ludzi, których zna, kocha i które dbały o niego.. ale to ja musiałam go przytulić na dobranoc, rozwiązać trudny problem, pogadać przy ogniu, potańczyć przy muzyce... on za to był tak szczęśliwy, że każdego ranka przychodził do mnie z kubkiem pysznej herbaty budząc mnie delikatnie i czekając aż otworzę oczy opowiadał już niesamowite historie...
za każdym razem, gdy na nowo odkrywam, że Rodzina to taka siła - jestem zadziwiona. przecież tylu mamy
przyjaciół, tylu dobrych ludzi dookoła - którzy często wiedzą o nas dużo więcej, są dużo bliżej - niż rodzina.
a jednak bez tych relacji, które powstają jedynie na bazie więzów krwi - nie umiemy żyć. czujemy się, jak bez korzeni, jak bez ręki..
" YOU NEED CHAOS IN YOUR SOUL
TO GIVE BIRTH TO A DANCING STAR. "
[ NIETZSCHE. ]
TO GIVE BIRTH TO A DANCING STAR. "
[ NIETZSCHE. ]