piątek, 12 sierpnia 2011

' z jedwabiu, z księżyca i z dziś... '

to wszystko jest takie niedbałe, nietrwałe, nieznane. nadal i wciąż. wytłumaczcie mi, jak to działa, proszę. człowiek przez lata całkiem świadomie podejmuje jakieś kroki, decyzje na podstawie obserwacji siebie, własnych potrzeb, pragnień, lęków i myśli, a później nagle, któregoś beztroskiego dnia wywraca się to wszystko do góry nogami. okazuje się bowiem, że to wcale nie tak. że -mimo wnikliwych obserwacji- nie dostrzegliśmy istotnego szczegółu. okazuje się, że rzeczy wcale nie są takie, jakimi przez lata je widzieliśmy. że zdarzenia, słowa, myśli, emocje, uczucia.. - wszystko okazuje się inne.
w ramach swych przepracowań i -nazwijmy to- autoterapii na tapetę wzięłam kolejny temat.. temat nie ruszany przeze mnie od dawna, bo przekonanie tkwiło we mnie, że przejrzystość tu mam i jasność. i gdy tylko poruszyłam jedno maleńkie ździebełko, poczułam, że cała konstrukcja runęła. że to wszystko nie tak, że i tu znajdę niejedną trudność, napotkam na mur nie do przebicia. i runęły przez lata budowane własne oczywistości, pewności okazały się niepewnościami, a banalności - trudnościami.. i jak tu, człowieku, żyć?
lata mijają, kolejne chwile zdarzają się, mając ogromny wpływ na nas samych. zdarza się nam życie, jednym słowem. i owo życie, moi mili, robi nam psikusa. tematy poukładane, przepracowane, jasne i klarowne - po latach tych właśnie zdarzeń, marzeń i chwil wywracają nam się znienacka i znów okazuje się, że do przepracowania w nas góra zaległości... wygląda na to, że nigdy nie dojdziemy do klarowności i harmonii. wciąż i na nowo, ciągle od początku trzeba ogarniać to samo. syzyfowa robota.
jasne, cudownie jest to obserwować, doszukiwać się i analizować, lecz przecież chciałoby się w końcu przystanąć, odetchnąć i rzec "tak. teraz mam spokój. jest we mnie harmonia, udało mi się okiełznać własne strachy, wariactwa i pragnienia."
a tu się okazuje, że ta harmonia jest tylko złudna i chwilowa. ile lat musi upłynąć, ile zdarzeń się zdarzyć, bym mogła przypuszczać, że to koniec nieustannej pracy? moment, w którym będę mogła stwierdzić, że niebezpieczeństwa własnego Ja zostały zażegnane, a w przyszłości pozostanie mi jedynie drobnostkowe 'aneksy' do własnego rozwoju dopisywać..?

toczy się to życie, pięknie się toczy...
takie piękne stany się dzieją, takie radości, takie uśmiechy, spokoje.. i niepokoje nawet piękne, i smutki też dobre..
to chyba znak, że bliżej się jest szczęśliwości.
błysk w oku nadal się tli, oto dowód.

nie tak wyobrażałam sobie własne życie. nie tu chciałam być i nie tędy iść.
a jednak życie wiedziało, gdzie mnie poprowadzić i którą ścieżkę pokazać..
i tylko jedno mam pragnienie..
żeby cel był osiągalny.



" ...pan sklepowy wycenia trofeów mych gąszcz
suszonych wspomnień treść
klepie po pleckach mnie
'za swój skarb, jeśli chcesz -mówi- gwoździ garść weź
a przyjaciół, radzę ci, zdradź' ... "

[ jacek kleyff ]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz