***
wafle chałwowe i zielona herbata.radiohead. wciąż radiohead odkrywam.
sms.
nieliczni - stają się obecnością.
myślę o ...
gdyby był tym, o kim myślę.
wielbiłabym do upojenia. za galerię cudu osobliwego
- mądrości, delikatności, obecności, czułości,...
jedynie dziękczynienie za istotę istnienia można.
przynosi tyle wiary.
zapomnienie.
coś tylko podtyka ulotność myśli pod półkule.
"zaciągam się tobą, chociaż nie palę...
w nicość popłynę po czerwonym winie..."
w nicość popłynę po czerwonym winie..."
***
czas pisania. w głośnikach już coco rosie, przygodnie M. gotuje obiad. a ja się staram zamknąć w czterech, choć nieswoich, ścianach. czekam konstruktywizmu jutrzejszego. ludzie krążą po domu, snując się ostatkami sił z tygodnia imprezowego, starają powrócić do codzienności. a ja powoli kreuję w głowie pokój, powoli kreuję marzenia. mimo, iż wciąż niewiadomą jakakolwiek następna karta kalendarza. przeplatają się dwa światy, próbuję wybrać ten, którego teraz czas. pozostawiając jednoczeście furtkę niespalonych za sobą mostów. miasto W. jest dziwne, rządzi się innymi prawami. dobrze jedynie, że w całej tej swojej przewidywalnej nieznajomości da się z W. dogadać. tymczasem.
czerwone wino rozkosznie rozlewało się po ciele, wspólne obiady także na pochwałę zasłużyły. dobrze, że czasu rozrywki koniec się zbliża. potrzebuję normalności, poukładania jakiegoś, harmonogramu dnia i zmęczonych wieczorów. zasnąć z satysfakcją wypełnionej rzeczywistości. czytać wysokie obcasy przy kawie i papierosie. rozejrzeć się po własnym pokoju i mieć świadomość miejsca. nowy etap. ciekawość i strach powoli odchodzą. pozostaje słodka zmęczona codzienność. jak dobrze.
czerwone wino rozkosznie rozlewało się po ciele, wspólne obiady także na pochwałę zasłużyły. dobrze, że czasu rozrywki koniec się zbliża. potrzebuję normalności, poukładania jakiegoś, harmonogramu dnia i zmęczonych wieczorów. zasnąć z satysfakcją wypełnionej rzeczywistości. czytać wysokie obcasy przy kawie i papierosie. rozejrzeć się po własnym pokoju i mieć świadomość miejsca. nowy etap. ciekawość i strach powoli odchodzą. pozostaje słodka zmęczona codzienność. jak dobrze.
"a ja jestem, proszę pana, na zakręcie..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz