niedziela, 23 października 2011

zabieganie.

szalony tydzień.
brak spokojnej chwili,
niewyspanie totalne,
brak snu,
brak czasu dla siebie.
ale dobrze jest.

w środę - cudny warsztat z Andrew Barnes.
kobieca ejakulacja.
zachwyt.
ten nieziemski człowiek obalił wszystkie głupie mity społeczne.
w ogóle jest przecudowny.
jak zaczęłam o nim kiedyś czytać - zobaczyłam, że to jest dokładnie ta droga,
którą ja chciałabym iść.
że to właśnie to chciałabym mówić, pokazywać kobietom.
wykład ten jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził.
mogłabym godzinami opowiadać o wszystkim, co się tam działo,
ale ciężko opisać to wszystko słowami,
czystymi słowami bez emocji, bez spojrzeń pełnych błysku w oku i uśmiechu radości
- że to wszystko się dzieje.
na wymarzone weekendowe warsztaty jednak nie udało mi się pójść..
wściekam się tylko, bo ciągłe niedoskonałości finansowe nie pozwalają zrealizować nawet kawalątka tego, co by się chciało...

w piątek poszłam sobie z nie widzianą prawie cztery lata M.
na spotkanie o Matkach Klanowych.
miło, przyjemnie,
ale jak dla mnie - zbyt mało konkretów.
spotkanie raczej było kreacją z piękną ezoteryczną otoczką,
niż ważnością opowieści.
lecz może po prostu zbyt dawno przeszłam już etap fascynacji
ezoteryką, żeby mnie to aż tak zakręciło.
jednak spotkanie miłe, pięknie było też móc popatrzeć
na cudowną energię, siłę i witalność prowadzącej.

a dziś konferencja.
konferencja "Sięgnij do źródła rozwoju biznesu".
czyli o połączeniu duchowości z biznesem (a raczej wpływu samorozwoju na zachowania biznesowe).
pierwszy wykład był fatalny, natomiast później przecudowne
rzeczy się działy. znów zakochałam się w ludziach,
w tym, co robią i jak robią.
słucham mądrości starszej kobiety (pięknej psychoterapeutki, zajmującej się także m.in. ustawieniami Hellingera, huną, Vedic Art itd)
- i widzę, że ma ten sam sposób patrzenia
na samorozwój, te same dogmaty, te same prawdy - które są we mnie.
zaprosiła mnie - w ramach mojego sceptycyzmu co do "ustawień" - na jutrzejsze spotkanie na ich temat oraz prezentację jednego ustawienia. i znów - z ogromną chęcią bym się tam pojawiła - żeby móc w końcu dotknąć tego tematu, który tak długo odkładam "na później", aczkolwiek pewnie nie dam rady się pojawić.. może będzie jeszcze niebawem okazja..?

i dużo dużo innych cudowności na tej konferencji.
np. piękne ćwiczenie oddechu, i wykład o tym, jak tym oddechem
możemy "powrócić" do naszego okresu prenatalnego..
i też mogłabym długo opowiadać, ah..

masa pięknych rzeczy się dzieje...
żeby móc to wszystko jeszcze tak trochę bardziej, trochę szerzej, do szerszego grona..

chodzę, biegam, patrzę, cieszę się i próbuję - szukając swojej cząstki i swojej Ścieżki w tym wszystkim.
klaruje mi się bardzo powolnie to, co we mnie.
zrzucam kolejne maski,
odrzucam kolejne warstwy.

[ i tylko czasami drobne ukłucie lęku jeszcze się przebije.
i tylko czasami ta niestabilność ciut mnie rozchwieje.
ale nauczę się i tego.
już niedługo będę duża.
a wtedy poradzę sobie i z takimi 'drobnostkami'. ]

[[ odrzucić oczekiwania. jakiekolwiek. móc w końcu to potrafić. ]]

1 komentarz:

  1. A. dziękuję ...
    ileż radości, ze łzami wzruszenia w oczach, można doznać odczytując to, co zawierają Twe powyższe słowa ...
    jakże duży krok ku otwartości ...
    dziękuję Ci dzielna istoto...
    to dar, że dane mi było Cię spotkać ...

    a.

    OdpowiedzUsuń