wtorek, 17 lutego 2009
[ 'tak do tańczenia, gdzieś tam w środku.' ]
tak strasznie monotematycznie się teraz patrzy, że wręcz nie ma o czym pisać.
ale, rzekłabym, wypada w końcu.
tylko cóż tu pisać? kursuję sobie nieopatrznie między pracowniczym miastem w. a moim małym światkiem w mieście ł. i tak strasznie cudownie mija czas, że nic tylko się dać wchłonąć przez rzeczywistość. i tak mocno daję się wchłonąć, że jeszcze trochę i zniknę. stąd. już niebawem.
wiecie.
ciężko podejmować babilońskie decyzje. wybierać między pracą (pieniędzmi) a ludźmi.
ale na tyle jeszcze mnie we mnie, że zbyt długo się nie wahałam.
znaczy - wracam.
po podjęciu decyzji, po rozwiązaniu umowy lokatorskiej i dwóch tygodniach radości z decyzji dowiedziałam się, że chcą nam przedłużyć umowę w pracy. na kolejne miesiące.
na podjęcie ostatecznej decyzji miałam kilka godzin tak naprawdę.
mimo wątpliwości, choć tylko takiej jednej, malutkiej, delikatnej, nie było we mnie problemu - zrezygnowałam.
zbyt wiele ważności w moim mieście, zbyt wielu bliskich ludzi, by kolejne miesiące tak z dala od nich. za dużo czasu już bujałam się tylko przejazdami wśród najbliższych sobie. tu już przesiedziałam ze sobą, co przesiedzieć potrzebowałam. wcześniej wyjeździłam bardzo to, co potrzebowałam. a teraz chyba chciałabym spokojnie zabłąkać się tam, wśród swoich, jakoś dojść bardziej do siebie w codzienności, odkrywać powoli, po kawałku; nie rzucać się wciąż na głęboką wodę.
choć, nie powiem, dobrze, bardzo dobrze, zrobiły mi takie skoki, maleńkie niby, a wydające się chwilami ogromem. dużo, dużo się przepracowało. udało się - mam nadzieję ostatecznie - wyklarować parę spraw w sobie, ze sobą i bardzo to uspokoiło rzeczywistość. choć całe morze jeszcze do przerobienia, całe morze mnie samej. ale póki co sił starcza, a praca nieustannie wre.
i całość nowego roku zaskakująco niemożliwa i zaskakująco nie pozwalająca uwierzyć. bo przecież... 'można uwierzyć we wszystko, tylko nie w to, że jest tak, jak by się chciało'. pięknie jest. po prostu pięknie.
bo co tu więcej mówić...
welcome home.
OdpowiedzUsuń