Dziwaczny czas ostatni.
Od totalnego chaosu aż do sielanki.
Bardzo dobry to był czas.
Sporo słów, rozmów, dyskusji.
Jeszcze więcej emocji.
Oscylowanie pomiędzy skrajnościami myślowo-emocjonalnymi.
Bardzo intensywny czas.
I całe mnóstwo spotkań.
Bardzo ważnych, pięknych, bardzo takich, jak trzeba.
Sporo dyskusji i rozmów z Ł. w drodze do miasta Cz. I Spotkanie na miejscu z B. może krótkie, ale dobrze było go zobaczyć. Widzieć, jak się cieszy i jak ważne to, że przyjechaliśmy. Widzieć, jak z minuty na minutę coraz bardziej się rozpogadza i wraca do siebie.
Zdrówka życzę, zdrówka i spokoju uśmiechniętego.
Znów bliżej z kochaną Mg. Znów spotkania, pogaduchy, maile.
I choć Mg. jest z zupełnie innego świata, to tak doskonale rozumie i tak doskonale wie, co we mnie. Czasem marzę o takim życiu, jakie prowadzi Mg. I gdzieś w środku jestem do niej bardzo bardzo podobna. Może dlatego tak nam łatwiej rozumieć. Bez pytań, bez ocen, bez nieprzyjemnych spojrzeń. Po prostu.
A później miasto W. - jakoś całkiem przyjemne na te parę chwil.
Jakiś powrót do kontaktu z K., co mnie niesamowicie cieszy. Troszku rozmów, troszku takiego po prostu czasu wspólnego, troszku muzyki,, drinków i filmów… Ładnie.
Spacer z J. – tylko parę chwil, parę słów. Ale i tak ważne. Szkoda, że nie udało się dłużej, bardziej. Niestety. Jeszcze wypijemy karmelową herbatę, jeszcze zdążymy pomówić na spokojnie, prawda? Oby już niedługo… Uśmiecham się do ciebie :)
Mydło goździkowe i kora cynamonowa od M. i zaledwie kilka zamienionych zdań. Ale choć na chwilę, byle posmakować spotkania…
No i moje małe kobietki…
Śniadanko na polach mokotowskich z C. i cholernie dawno nie widzianą A.
Słońce, zieleń trawy, błękit nieba…
Jak za starych dobrych czasów.
Koc, wino, papierosy i hey.
najlepiej było wtedy
kiedy kogoś miałam w sobie
gdy pachniało deszczem
gdy marzyłam wieczorem
gdy karmiłam gołębie
chlebem z karbidem
słuchałam muzyki
upijałam się winem.
kiedy kogoś miałam w sobie
gdy pachniało deszczem
gdy marzyłam wieczorem
gdy karmiłam gołębie
chlebem z karbidem
słuchałam muzyki
upijałam się winem.
I patrząc w niebo, z uśmiechem czystej radości, i trzymając się za ręce,
i nucąc sobie pod nosem te słowa i marząc…
I mała sesja zdjęciowa, jak za starych dobrych czasów…
Cudne parę chwil.
Dziękuję wam dziewczynki.
i nucąc sobie pod nosem te słowa i marząc…
I mała sesja zdjęciowa, jak za starych dobrych czasów…
Cudne parę chwil.
Dziękuję wam dziewczynki.
A później już majówka.
Troszkę się obawiałam tego wyjazdu. Bo może dużo ludzi, bo może nieprzyjemny nadmiar alkoholu dookoła, bo może inwazyjne towarzystwo…
A jednak było tak, jak być powinno.
Tak po prostu ładnie, jak można sobie tylko wyobrazić majówkę.
Słońce, drzewa, ogniska, gwiazdy, gitara, namiot, kwiaty…
Biegające dzieciaki, dyskusje dorosłych. Trochę śmiechu, trochę rozmów.
Trochę spacerów i takiego po prostu przyjemnego bycia na łonie przyrody.
I rzeka, rzeka cudna, majówkowa, słoneczna.
I wszystko tak, jak trzeba.
Radość, uśmiech, spokój, absolutne wyłączenie
z wiszących-wciąż-nad-głową rzeczy-do-zrobienia.
Sielanka.
Jednak ten wyjazd, to był naprawdę świetny pomysł.
Potrzebowałam przecież pobyć z kobietami i gdzieś z dala od tego wszystkiego, co tutaj.
Chyba trzeba czasem po prostu się wyłączyć i odciąć na chwilę,
coby prawidłowo funkcjonować na co dzień.
A teraz już miasto Ł..
staram się ogarnąć własne plany i rzeczywistość dookoła.
Może małymi kroczkami, może powoli poogarniam wszystko, co nowe i nieznane jeszcze.
dorosłość tak zwaną...
tfu.
Dorosłość ;)
ale teraz już spokój.
więcej pewności i więcej rozumienia.
chaos przerodził się w sprawy-do-obgadania-i-wypracowania.
a smutek zastąpił uśmiech, taki bardzo i coraz bardziej.
i jest dziś tak, jak w tytule.
przyjemna wiara w cuda.
[[ oby jak najdłużej. ]]
Troszkę się obawiałam tego wyjazdu. Bo może dużo ludzi, bo może nieprzyjemny nadmiar alkoholu dookoła, bo może inwazyjne towarzystwo…
A jednak było tak, jak być powinno.
Tak po prostu ładnie, jak można sobie tylko wyobrazić majówkę.
Słońce, drzewa, ogniska, gwiazdy, gitara, namiot, kwiaty…
Biegające dzieciaki, dyskusje dorosłych. Trochę śmiechu, trochę rozmów.
Trochę spacerów i takiego po prostu przyjemnego bycia na łonie przyrody.
I rzeka, rzeka cudna, majówkowa, słoneczna.
I wszystko tak, jak trzeba.
Radość, uśmiech, spokój, absolutne wyłączenie
z wiszących-wciąż-nad-głową rzeczy-do-zrobienia.
Sielanka.
Jednak ten wyjazd, to był naprawdę świetny pomysł.
Potrzebowałam przecież pobyć z kobietami i gdzieś z dala od tego wszystkiego, co tutaj.
Chyba trzeba czasem po prostu się wyłączyć i odciąć na chwilę,
coby prawidłowo funkcjonować na co dzień.
A teraz już miasto Ł..
staram się ogarnąć własne plany i rzeczywistość dookoła.
Może małymi kroczkami, może powoli poogarniam wszystko, co nowe i nieznane jeszcze.
dorosłość tak zwaną...
tfu.
Dorosłość ;)
ale teraz już spokój.
więcej pewności i więcej rozumienia.
chaos przerodził się w sprawy-do-obgadania-i-wypracowania.
a smutek zastąpił uśmiech, taki bardzo i coraz bardziej.
i jest dziś tak, jak w tytule.
przyjemna wiara w cuda.
[[ oby jak najdłużej. ]]
a muzycznie na dziś?
chyba jedynie kasia,
bo uwielbiam.
ten utwór.
chyba jedynie kasia,
bo uwielbiam.
ten utwór.
"A" już lepiej, spacery i uśmiechy... przytulam
OdpowiedzUsuńcieszę się niezmiernie :) przytulam mocno, oby z dnia na dzień - więcej sił i więcej uśmiechów... pozdrawiam cieplutko!!
OdpowiedzUsuń