czwartek, 21 października 2010

nesqui.

mam kota, wiecie?
tzn M. ma.
ale zaprosiłam go dziś do siebie.
zbiegła za mną z piętra, po czym niepewnym krokiem, choć chętnie zjawiła się u mnie.
mała cudna Nesqui.
wygląda jak młody kotek,
a tymczasem okazuje się, że Nesqui nie rośnie, ma kilka lat i ciążę za sobą.
do tego wygląda na słodkie niewiniątko, a drapieżca z niej totalny.
no i zaprosiłam dziś tego kota do siebie.
i zaklułam się z książką pod kołdrę,
a ona razem ze mną.
domagając się porannych pieszczot.
a ja się niemiłosiernie wzruszam od rana
przez tę małą czarną kotkę z białym krawatem i białymi łapkami.
no bo jeszcze taka śliczna do tego.
bo przecież... tak bardzo chciałam mieć kota.
wszystko się spełnia. krok po kroku.



1 komentarz:

  1. kot (czy kotka, obojętnie) to zawsze jednocześnie indywidualność - a z drugiej strony... spełnienie aksamitnej czułości dotyku...

    OdpowiedzUsuń