niedziela, 6 maja 2012



Największa Pełnia w roku.
Czytałam wczoraj, że warto zapamiętać Sny z tej nocy.
Pełnia odchodzi, budzi mnie ostatni dziś sen, bardzo znamienny dla Wydarzeń We Mnie.
Śniłam odrzucenie, samotność w bólu, śmierć. Trwa bowiem proces nauki ich przyjęcia miłością.

Byłam z Kochanym w miejscu dziwnym, pamiętam jakieś sceny, nie do opisania, czuję tylko lęk.
Na końcu była polana, drobny Krąg powstał Nami – Ja, Ten-Który-Mógłby-Stać-Się-Bliski i Babcia. Ukochany, Siostra, Ciocia-będąca-Matką byli poza Kręgiem, blisko, na wyciągniecie dłoni. Czułam, że Oni odchodzą – Oni, czyli 'mój' Krąg - Ten-Który-Mógłby-Stać-Się-Bliski i Babcia. Ona leżała, przytulona do Pachamamy kłębkiem uśmiechu żegnała Nas powolnie, nie zrywając kontaktu. Poczułam, że On też niesie Sobą Śmierć. Gdy zrozumiałam, co się dzieje, chciałam spanikować, zniknąć z Nimi, nie zostawać Sama. Zapomniałam o Tych-Którzy-Pozostają. Patrzyłam na ten spokój i błogość w ich oczach i poczułam, że teraz mogę wziąć Go za rękę, że już nie będzie się tego bał. Chciałam, by przeprowadził mnie Miłością przez ten rozdzierający Ból. Lecz On nie mógł mnie dotknąć, patrząc mi w oczy nieprzerwanie odrzucił siłą woli mój gest. Podarował mi tylko tę pustą samotność wszechświata.

Czerwone ogniste niebo grzmi za oknem burzą.
Ból księżyca i lęk serca.
Zachłystuję się łzami, które nie chcą płynąć, rozdzierającym sercem i wymiotuję duszą spękaną.
Jedyna Miłość jest własna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz