niedziela, 2 września 2012

' to tak, jakby ktoś biel ze śniegu wziął, kazał mu lśnić... '



delikatność
otarta znienacka 
o nieumiejętność realnej uwagi
własnej

podburzenie
murów 
podstaw
by bramy rozwierać

wspomnienie
...

Gdy jesteś to już Dom
Inaczej tylko przedsionek

...
poranek pierwszej otwartości
wrócił sercu
Źródło

wzruszenie 
ponownego 
zanurzenia się

nieuwagą Jestem


a przecież
sami stawiamy mury
roztwieramy bramy

naiwnie wierząc
w powrót
do Domu

upatrując wiecznie
w Sobie
i dualnych przestrzeniach
otwarcia
ku Źródłu

lustrem 
wiedzę burzę
o samoistnieniu

daremne ukazanie zrozumienia
poświadcza 
jedynie na niekorzyść

a przecież
zrozumienie 
bez doświadczenia
nic nie warte

stuk stuk
opuszki 
próbują nazwać nienazywalne
jak gdyby
wyzwolenie 
zawarte w słowie być mogło



paść twarzą do ziemi
trawa wedrze się w oczodoły
nozdrza połaskotane wonią życia 
smak czystej czarnej ziemi
zazgrzyta w zębach

otulenie ziemskim ciałem
by wybuchnąć 
znów 
i znów
narodzić się z lęku


być dla Kogoś
istotą rzeczy nie do zniesienia
wśród banalnych nienaturalnych
tutejszych obecności


jak wiele jeszcze...
jak bardzo wciąż wiele...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz