sobota, 1 grudnia 2012

śnieg, różowa kula i góra...



Wiecie jak to jest? Wyjść przed dom, spojrzeć w górę i zobaczyć ośnieżone iglaki na tle nieba, spojrzeć w dół i zobaczyć przysypiającą wioskę, w której migoczą jedynie światła aut i pojedyncze domostwa, latarnie – a nie setki neonów... Wyjść przed dom i zobaczyć góry, chmury i śnieżną biel na drzewach... Dziś rano spadł śnieg. Skończyły się wschody słońca oglądane w bujanym fotelu. Bo mgła i chmury. Ale zachód dziś – znienacka... Malutkie promyki się wykluły. A później wychylam się przez okno i widzę ogień... żywy ogień...! I uświadamiam sobie, że nagle pokazało się na zachodzie płomienno-czerwono-różowe słońce – ogromna kula, bez różu chmur i tym podobnych historii... nagle, ot tak, jakby na moje życzenie... pojawiła się i w ciągu kilku minut schowała za horyzontem...! otworzyłam stare drewniane okienko, wychyliłam głowę na ten śnieżny widok i zachwyciłam po raz kolejny... wyszłam przed dom i chyba godzinę tak stałam i patrzyłam – na ten biały las na wyciągnięcie ręki, na tę maleńką Lanckoronę w dole, na ten ciemny zarys Babiej Góry w oddali...


wtorek, 6 listopada 2012

świt

Posmak zepsutej zimowym snem złości przeradza się w melancholijnie ironiczny poranek. Budzisz się, gubisz się, budzisz się, gubisz się. Światło wszechświata. Dotykasz nozdrzami wariackich myśli, trwoniąc łzę nadmiaru energii. Widzę się w ciąży, jesteś boskim dziecięciem, dotykasz warg oburzeniem rozmysłu. Zabijasz niedoskonałością lekkość współczucia. Rodzi się złość pod naskórkiem delikatności. Ukrywany ból twój zdarzył się racją. Lekko przemierzasz przestrzenie, nie zgubisz się już martwotą niewinną. W tobie zwyczajną nieznaczącą nic lekkością, umowa rozmowa wymowa. Onanizujesz się światłem miłości bez nagiego wyrzygania prawdy, fundujesz zgrzyt rozmyty jękiem bodhisattwową ideą. Zdobywasz serca, podbijasz serca, dotykasz serca, wykradasz serca, wyrywasz serca. Ot co. Pełnią domu odbić się od jęku, od lęku, od bólu, zradzasz go dzień za dniem, cierpieniem istot. Nauka nieznośnej obietnicy, obecność urojona, walkami wiatraków rozdajesz członki, ssiesz miłość mlekiem matko-córczynej nieuważności, wielbiąc w podgardle nóż.

Łapczywie wykręcasz ręce, nie mieści się moszczona z wdziękiem phurba, zaklęcia na demony - precz, won, degustujesz smakiem serca brutalność czarnego świata, lekko wystawiasz twarz w grymasie, igrając z niezrodzonym wszechbytem. Brudzisz ręce, brudzisz serce, brudzisz język w czerwieni krwiożerczych ust. Nieodzownie demonami w zaklęciu przeciw, stawiasz się. Niezręczne środki do perfekcji, opanowując istotą, rodzisz mię w bólach, rodząc się w bólach, klnąc nienarodzone ekstazą życie, podbrzuszem wypływa, wykluwa, poroniony pomysł miłości.

Mandragora z piekieł wisielczego nasienia piskiem drapie splot słoneczny, wypaczając iluzoryczny chaos dobroci współobecnej. I świetlik sowi zaiskrzył próbą ostrzeżenia, trucizna smakowitsza, jękiem pohukiwania unosisz, znosisz, wznosisz, kolejną statuę wolności jaźni własnej, upiorną statuę wolności nieutraconego lotosu, mdłą statuę wolności rozgrywającej pomstę żywej Kali, delektując współczuciem migawki rozkoszy tańca śródstopia. Igrasz mgnieniem śmiercionośnego. Jednakowoż piórkowym okiem mrugniesz w zapomnieniu, zrywając zasłonę potęgi milczenia. Fantasmagoria.

środa, 31 października 2012

przychodzisz w pełni otwartego serca
z radością ku miłości
dając siebie w pełni
zapraszając do Domu

i znikasz znienacka
w milczeniu
niepodyktowanym zewnętrzem\

lęk wraca nieubłaganie
smutek
uciętego kontaktu przestrzeni


kiedy
nauczę się
nie wiedzieć
....

wtorek, 30 października 2012

so she woke up...

życie filmowe
ulica i ona
podąża spokojem smutku
wśród nieznośnego absurdu
zwierzęcego tłumu

dźwięki oddające treść myśli
i obraz zastygniętego w skupieniu czoła
lekkim krokiem oddaje nostalgię
tęsknoty ciągnącej się
w nieskończoność

nieznane do niedawna poczucie miłości totalnej
powraca wspomnieniem
odchodząc z dnia na dzień
coraz bardziej
w (nie)pamięć ciała

gdy tylko rozpościera skrzydła
pojawia się jakiś on
wracając niedelikatność bólu
złamanego od narodzin serca

chciałaby już
już dziś
wyzwolić się od tych paranoi
dziecięcego lęku
w walce o miłość

dotknąć chwilą niezaprzeczalnego szczęścia
bezwarunkowej miłości
i tęsknić już zawsze

ku osiągalnemu
źródłu



poniedziałek, 29 października 2012


człowiek to takie naiwne zwierzę.

tak szybko przyzwyczaja się do obecności dobrego.
a później latami skamle za utraconym niebem.


niedziela, 28 października 2012

zastygam w zapachu
jakimś cudem znów dotykasz przestrzenią
dłoń odciska się na ramieniu
słodko mrużysz oczy
sen nadchodzi
ku spotkaniu myśl krąży

słodki dotyk obecności
czyste piękno
niezjednanego współistnienia

radością przytulam gdy
ożywczo śmiejesz się
w odczuciu

zastygam w bezruchu
uśmiech się błąka
kąciki ust promiennie
rozciągnięte

lekkość serca
opanowuje ciało
bliskość
istotą przecież
miłości

czuję cię
czuję
...

chwilą ulotną
Jesteś

jednak Jesteś
...


" to nasza pierwsza wspólna jesień "
- powiedziałeś dwa miesiące temu...

wczoraj jesień przeminęła.
jesień bez Ciebie, jesień wcale nie wspólna..

biel lśni za oknem, białe noce,
długie wieczory,
gałęzie pokryte kilkucentymetrową warstwą puchu

znienacka
świat z zieleni błogiego lata
wybielił się
do cna

w oddzielności niepojętej

gdzież ta jesień upragniona?
ukochana?
zawsze taka długa, piękna, najcudniejsza...

i tak chciałam uświadczyć górskiej jesiennności,
pożółkłych liści, czerwonych koron,
resztek letniego słońca
...
lanckorońskiego oddechu jesieni...


nagle zima spętała nam kroki
trochę jakby odnalazła
wspólny oddech
w tej jedności poza zdarzeniami
istniejącej


niezniszczalni jak Wadżra...
nieporuszeni jak góra..
czyści jak lotos..
silni jak lew..

Dom..
doskonałość od samego początku..



piątek, 26 października 2012

w Nowe droga...

kolejny etap Drogi.
znów pakuję pudła, rozdaję ubrania, trafiam na pamiętniki sprzed lat...
przeprowadzka.
ze starego w Nowe.

przemierzając przestrzeń polskości
w poszukiwaniu lepszej siebie

jakby miejsce mogło nadto zmienić

lecz wiara nie ustaje
w lepsze jutro
i lepszą siebie

odczytuję wersy sprzed lat
upojnej maniakalnej depresyjności

późniejszych prób
zażycia tchu własną pełną piersią


a dziś...
także
lęki blokują niezłomność

lecz i spokoju zaznałam
w sobie

Domu dotknęłam
w człowieku drugim
odnajdując go dzięki temu
w sercu
własnego istnienia złudnego

bez tego doświadczenia
marną próbą
zdaje się człowieczeństwo



wróciłeś
by dotknąć raz jeszcze serca
choć z oddali

nawet nie potrafimy
przekazać
wyrazu istoty spotkania

pełni osiągniętej
marnym człowieczym zachwytem
wspólnej obecności

chcąc
dotrzeć do siebie
roztoczyliśmy aurę złudy
(nie)możliwością współbycia
delektując się przywiązaniem do przyjemności

resztki obłędu
stoczyły się skałą
zrozumienia

przepadły

czystym
dotykasz dziś umysłem


a ja...

pakuję znów worki
pudła
plecak

w poszukiwaniu lepszej siebie
...

czwartek, 18 października 2012

przez chwilę będąc czyjaś
w czyimś biciu serca
myśleniu słów i obrazów
wymawianiu dźwięków

przez chwilę będąc czyjaś
w pełnej zgodzie
z naturalnością umysłu
porozumieniu ponad

jesteś dziś w nim
prowadzi cię ku światłu
czuję
przychodzisz tak lekko

lecz serce wariuje
w wysokiej temperaturze
pragnień
nieukojonych


Noc


Przez wszystkie ciemne godziny wszędzie
naprawia i prostuje ludzkie serca i języki
i rozwesela świt —
bezpieczni, zagrzebani w kocach:
szeptanie do ucha i delikatne kąsanie mokrych warg
wygładzanie brwi i palce sunące w górę łydki,
lizanie szyi i łaskotanie stwardniałej
piersi mruganiem powieki, przebieganie
palcami po cienkiej skórze na piersi,
wyczuwanie arterii splatających się we wklęśnięciu pachwiny,
wyginanie grzbietu w łuk, kołysanie się na bok
pochylanie się w przód, opadanie na czworaki.

pogryziony język i drżące łydki,
splecione dłonie i splątane nogi,
wysunięta broda i stłumiony jęk,
zgarbione łopatki i pulsowanie w brzuchu.
zęby zatopione w języku, palce u stóp zagięte.
zaciśnięte powieki i szybki oddech.
włosy zupełnie splątane.

radio które grało do rana.
bezgłośnie kręcąca się płyta.
półprzymknięte drzwi kołyszące się w zawiasach.
papieros, który wypalił się do końca.
pestki melona wyplute na podłogę.
zmieszany śluz wysychający na ciele.
nie zgaszone światło w drugim pokoju.
wszystkie koce zrzucone na podłogę i ptaki
świergocące na wschodzie.
usta pełne winogron i ciała luźne jak liście.
uspokojone serca, leniwa pieszczota, szybka wymiana
spojrzeń po której oczy zamykają się znowu,
pierwsze promienie słońca zadają cios cieniom.


[ Gary Snyder ]


tłum.:
Adam Szostkiewicz



środa, 17 października 2012

tęsknota

" When Woman enters the Temple of her Heart
and says no to the illusion,
She Heals the World. "


obecność męskości dookoła
budzi jedynie 
wspomnienie bliskości
niezjednanej

nie ma równych
form
tamtejszości

dźwięk przyprawia
nozdrza o zapach oddechu
skórę o smak potu
serce o ból tęsknoty

jak wiele jeszcze
otrzymać muszę nauk
życia
by zaakceptować
rzeczywistość
w swej zmiennej istocie 



tym utworem rozebrałeś mnie do naga
tym dotknąłeś mojego serca
tym objąłeś wędrując nocą miasta
tym łzę uroniłeś tęskną
tym pożegnałeś

tym dźwiękiem obudziłeś czującą istotę
tym wiedźmę
tym dziecko
tym niewinność
tym mądrość



tęsknotę 
próbuję oszukać
rozmyte granice 
rzeczywistości
obnażają umysł



tylko w tej nieprzejednanej jasności
jesteśmy czyści 
i uparcie wciąż razem

może choć tyle
udało się ocalić...







" Jeśli głębia twojego serca nie będzie odważnie uwodzić i pobudzać do życia głębokiej i nieustraszonej świadomości mężczyzny, wtedy twój wrodzony przepływ emocji może go aktywnie odpychać - nawet jeśli autentycznie cię kocha. 
Dopóki nie otworzy się na wolność głębokiej świadomości, jego największym lękiem będzie utracenie ledwo zdobytej pozornej wolności poprzez zaplątanie w pozornych ograniczeniach życia lub ciebie, w tym również w pętach twojej miłości. "

[ Deida ]

niedziela, 14 października 2012

kolejna jesień...
      ...jesień od nowa

gdy znów
roztrzaskane kryształem marzenia
legną w gruzach

kolejna próba
rozpostarcia skrzydeł
ponad
zderzeniem z twardociałem betonu


ostrożnie podnoszę głowę
próbą pokonania
lęku

dopiero co
odnalezienie Domu
wyzwoliło odwieczny spokój serca

dziś
Dom jest w schronieniu
pilnie strzeżonym
rozświetloną istotą
rzeczy

czasem tylko
krótką chwilą puszczają barwy ochronne
i łza kamienna
stacza się ciałem

przychodzisz tak silnie
gdy obecność Najwyższa uśmiech śle
wchodzisz z impetem
w przestrzeń umysłu

rozplatając hipokrytyczne
"jest dobrze"
zapachem, oddechem, dotykiem
drgnie lekkie wspomnienie
doskonałości

niezniszczalna wola Prawdy
roznieciła ogień
zalewając oceanem niecierpliwości
następstwa

wchodzisz prędkością światła
milczeniem
w najczulszą pustkę





poniedziałek, 24 września 2012


" Ta swawolna dziewczyna jest wszechobecna. Ona cię kocha. Nienawidzi cię. Bez niej twoje życie byłoby bezustanną nudą. Ale ona ciągle płata ci figle. Gdy chcesz się jej pozbyć, lgnie do ciebie. Pozbyć się jej, to pozbyć się własnego ciała - ona jest taka bliska. W literaturze tantrycznej nazywa się ją zasadą dakini. Dakini jest swawolna. Igra z twoim życiem. "

[ Trungpa Rinpoche ]



[ Dakini Maczig Labdron ]

sobota, 22 września 2012


Bawisz się dzień za dniem światłem wszechświata,
Przychodząc w odwiedziny, delikatna, zjawiasz się w kwiecie i w wodzie.
Jesteś czymś więcej niż tą białą główką, którą
jak winne grono biorę codziennie w dłonie.

Nie jesteś do nikogo podobna, od kiedy cię kocham.
Pozwól, bym cię położył między wieńcami z żółtych kwiatów.
Kto pisze twoje imię literami z dymu wśród gwiazd Południa?
Ach, pozwól, bym cię wspominał, jaką byłaś wtedy, kiedy nie istniałaś jeszcze.

Nagle wiatr wyje i tłucze w moje okno zamknięte.
Niebo jest siecią wypelnioną mrocznymi rybami.
Tu idzie uderzenie wszystkich, wszystkich wiatrów.
Rozbiera się deszcz.

Lecą uciekając ptaki.
Wiatr. Wiatr.
Mogę walczyć tylko przeciw ludzkim siłom.
Burza zgarnia ciemne liście
I zrywa wszystkie łodzie, które wieczorem przycumowano do nieba.

Ty tu jesteś. O, ty nie uciekasz.
Będziesz mi odpowiadać aż po ostatnie wołanie.
Zwiń się w kłębek przy mnie, jakbyś się lękała.
Kiedyś jednak przebiegł tajemniczy cień przez twoje oczy.

Teraz, także teraz, moja mała, niesiesz mi wiciokrzewy
i nawet piersi masz pachnące.
Podczas kiedy wiatr smutny galopuje zabijając motyle,
kocham cię, a moja miłość gryzie twoje śliwkowe usta.

Jakże cię musiało boleć twoje przyzwyczajenie do mnie,
do mojej duszy samotnej i dzikiej, do mojego imienia, które wszyscy odpędzają.
Widzieliśmy tyle razy płonącą jutrzenkę całującą nasze oczy
i nad naszymi głowami zmierzchy rozwijające się w ruchome wachlarze.

Moje słowa spływały na ciebie pieszczotą jak deszcz.
Kochałem od dawna twoje ciało ze słonecznej masy perłowej.
Myślę nawet, że jesteś władczynią wszechświata.
Przyniosę ci z gór radosne kwiaty, copihues,
ciemne orzechy laskowe i dzikie kosze pocałunków.
Chcę zrobić z tobą
to, co wiosna robi z czereśniami.

[ Neruda ]



Pa.


Stoi na dworcu, stabilnie, On. I pies, tak.
Jeszcze szuka twarzy znajomej w zatłoczeniu autobusu.
Może to już, może ostatni raz.
Siedzi spokojnie i zwierz na krótkiej smyczy. Smutno też patrzy.
Znajda, ot. I jemu zachciało się bodhisattwy po własnym piekle.

Ona zaciska wargi, w gorączce kupuje bilet.
Przyciska dłoń do szyby.
On unosi rękę, w geście pożegnania, jak przystało na miłość.
Może jakaś łza zamoczyła jesienny chodnik.
To pa. Pa.




piątek, 21 września 2012

esencja.


Nie czuć trwogi przed deszczem.
Nie czuć trwogi przed wiatrem.
Mieć silne ciało, któremu nie straszny śnieg ni letni skwar.
Nie być chciwym i nigdy nie wpadać w gniew.
Na twarzy zawsze nosić cichy uśmiech.
Żyć czterema miskami brązowego ryżu, miso i odrobiną warzyw dziennie.
W każdej sytuacji, nie myśląc o sobie, troszczyć się o innych.
Patrzeć, słuchać, rozumieć i nie zapominać.
Mieszkać w chatce krytej strzechą, w cieniu polnej brzozy.
Gdy na wschodzie zachoruje dziecko, zaopiekować się nim.
Gdy na zachodzie zmęczona matka dźwiga worek ryżu na plecach, wyjść jej z pomocą.
Gdy na południu ktoś umiera, uspokoić go, że nie ma się czego bać.
Gdy na północy kłócą się i sądzą, kazać im przestać, bo to nie ma sensu.
W czasie suszy zraszać ziemię łzami.
W zimne lato chodzić niespokojnie.
Nie być przez nikogo chwalonym
a wręcz przeciwnie,
przez wszystkich wokół od pomyleńców być wyzywanym,
lecz nie przejmować się tym —
— takim kimś pragnę zostać.



[ Miyazawa Kenji ]

czwartek, 20 września 2012


środa, 19 września 2012





jeśli to nie to, to czymże będzie Ostateczne Spotkanie???


jakiej mocy jeszcze nie znam, jakie zrozumienie jeszcze nie jest mi dane, jakiej pewności jeszcze nie dotknęłam, że ten ogrom potencjału okazuje się błędny...?





adio kerida.

wtorek, 4 września 2012


słowo i cyk
rozpada się szkwał
dobrego wietrzyska

bliżej

leją po mordzie
natrętne strachy
wychodzą spod podeszw
waleczne macki

pstryk

drżeniem głosu
wpadamy w jęki
niespójnej wątpliwości
radosnych marzeń
bliskość rozkrada
nas z samotności
galopując nadrozptropnie
wśród tykania zegara
biologicznego

pięść o stół rąbnie
bezradnie odległa obecność
niepotulny baranek
kopytem w splot
słoneczny

jest!
już jest!

o to !
to!
tak zwana
miłość !

poniedziałek, 3 września 2012




niedziela, 2 września 2012

' to tak, jakby ktoś biel ze śniegu wziął, kazał mu lśnić... '



delikatność
otarta znienacka 
o nieumiejętność realnej uwagi
własnej

podburzenie
murów 
podstaw
by bramy rozwierać

wspomnienie
...

Gdy jesteś to już Dom
Inaczej tylko przedsionek

...
poranek pierwszej otwartości
wrócił sercu
Źródło

wzruszenie 
ponownego 
zanurzenia się

nieuwagą Jestem


a przecież
sami stawiamy mury
roztwieramy bramy

naiwnie wierząc
w powrót
do Domu

upatrując wiecznie
w Sobie
i dualnych przestrzeniach
otwarcia
ku Źródłu

lustrem 
wiedzę burzę
o samoistnieniu

daremne ukazanie zrozumienia
poświadcza 
jedynie na niekorzyść

a przecież
zrozumienie 
bez doświadczenia
nic nie warte

stuk stuk
opuszki 
próbują nazwać nienazywalne
jak gdyby
wyzwolenie 
zawarte w słowie być mogło



paść twarzą do ziemi
trawa wedrze się w oczodoły
nozdrza połaskotane wonią życia 
smak czystej czarnej ziemi
zazgrzyta w zębach

otulenie ziemskim ciałem
by wybuchnąć 
znów 
i znów
narodzić się z lęku


być dla Kogoś
istotą rzeczy nie do zniesienia
wśród banalnych nienaturalnych
tutejszych obecności


jak wiele jeszcze...
jak bardzo wciąż wiele...


piątek, 31 sierpnia 2012

potencjał niedościgniony



dotyk obecności
smutkiem skropiony

gdy niemożliwe 
natręctwem komunikacji
staje się
Zrozumienie

potencjał 
zastyga
w zamrożeniu

niedobór radości
przytłoczonej trucizną
emocji

wahasz się
między słowami

gdy obecność nauczy nas 
zawierzenia

trucizny
zwyciężymy 


czwartek, 30 sierpnia 2012

ambiwalencja



gdy lęk 
przeszył na wskroś 
ciało



ciało
osłupiało

zaniemówiło
zaprzestało 

się

być

skorzystać z zaproszenia
do przekroczenia
siebie
samo

granice opadających bólem powiek
przebić
dla poznania


zasztyletowane
rozkoszą 
ciało
wije się we łzach



jęki 
ambiwalencji








" -Co to jest seks, akt seksualny? Dlaczego to jest takie... absorbujące?
- Dla ciebie akt seksualny jest wyspą, na którą uciekasz przed samym sobą.
- Co to znaczy to obrazowe porównanie?
- Akt seksualny jest przeżyciem tak intensywnym, tak ograniczonym, że twoja świadomość zatraca się w nim zupełnie, zatraca się doszczętnie. Tak, że cię wtedy nie ma. Nie ma twojej świadomości, a kiedy nie ma świadomości, nie ma ciebie, nie ma konfliktów , nie ma lęku, nie ma udręki, nie ma żadnych cierpień psychicznych.
Lecz tobie, który więdniesz, który usychasz w czasie, który konasz w czasie jak w łożu boleści przedłużającej się w nieskończoność choroby - jakże musi wydawać się krótki ten pozaczasowy moment uniesienia, prawdziwego, pozaświadomego bycia. "

[ Sted ]


środa, 29 sierpnia 2012

posmak jesieni



znów jesień
wtoczyła się niezauważalnie
w ruch konarów

nieporadnie zbliża się czas
słodkiego szurania liśćmi
czas składania do piwnicy
zapasów
energii

pierwszy posmak jesieni
na język wiatr przywiał
lubię tę chwilę
odkrywania
"to już"

już.
już dziś.
zaczyna się.

przedstawienie
feerii barw
grząskich myśli
kubków kakao
ciepłych koców
puszystych wieczorów

wspomnień
zmian
nowych rozdziałów

jesieni
cóż tym razem przyniesiesz
najpiękniejszy czasie zmian??


wtorek, 28 sierpnia 2012

kobiecość



zrozumieć kobiecość
dotknąć poziomu zaprzeczanego
kulturą

budzi się chęć bliskości

dotyk
czymże by nie był
potrzebą

dawania
brania

obdarowanie pięknem zwiemy
branie - niedostakiem

lecz tymże samym przecież
w emocjonalnych lukach
w oczywistości błogości
w rozkoszy rzeczywistości nieobecnej

radowanie 
kobiecą formą
przejawiane obłokiem domysłów
niedopieszczonych uczuć
ciał


dotknąć tej formy
dotknąć jej smaku

wybrać niepodzielność


marne są próby nauki
współodczuwania
wbrew widmu doświadczeń

łagodność


dla J., w podzięce za wiarę


dotyk dłoni upragnionej
tęsknotą 
obmywa ciało strażnika nocy

słonym policzkiem
potoczona ku posłaniu
łza

otuleniem energii
przywracasz mi żywot
prawdy
naturalności doskonałej mądrości


zgłębiam czułość o świcie
kot mruczy
przeczuwając drżenie przedsionków
skołatanego serca

nadchodzisz delikatnie
królowo łagodności
labiryntem lęków, bólu i niewygody
opuszkiem
odgarniasz kosmyk 
całujesz powieki 

pewność
przygniata ciałem różnice
zdań pomieszania

*

a jednak jesteś
wróciłaś
sekundą objawiasz się sobie

serce
Dom niezbywalny

sobota, 25 sierpnia 2012



" Partnerem dla Dzikiej Kobiety jest człowiek o wielkiej wytrwałości i wytrzymałości; ten, kto wysyła swój instynkt, by wkopał się pod namiot wewnętrznego życia kobiety i zrozumiał to, co tam zobaczy i usłyszy. Dobry partner to człowiek, który stale powraca i stale próbuje zrozumieć, który nie pozwala, by zatrzymały go błyskotki na drodze.

Tak więc nakazanym przez naturę zadaniem mężczyzny jest odnaleźć jej prawdziwe imiona i nie nadużyć tej wiedzy do zdobycia nad nią władzy, ale raczej wykorzystać ją, by się zbliżyć i zrozumieć duchową substancję, z której jest zrobiona, pogrążyć się w Niej, otulić Nią, zadziwić, doznać wstrząsu, nawet przerazić. I zostać z tym. I wyśpiewać dla Niej Jej imiona. Od tego Jej oczy nabiorą blasku. I jego oczy nabiorą blasku. " 

[ Estes ]



piątek, 24 sierpnia 2012


" Ciało to fundament dla osiągnięcia mądrości. Zasadniczo ciała kobiet i mężczyzn są do tego jednakowo wyposażone. Jeśli jednak dążenie kobiety jest silne, jej potencjał będzie wyższy. "

[ Guru Rinpoche ]




" Pewnego dnia Saraha poprosił żonę, by mu przyrządziła rzodkiew z curry. Żona przygotowała potrawę, lecz Saraha tymczasem wszedł w głęboką medytację, w której pozostał przez dwanaście lat. Kiedy z niej wyszedł, od razu zapytał, co z jego potrawą. Żona była zaskoczona: "Byłeś w medytacji przez dwanaście lat; teraz mamy lato i nie ma rzodkwi." Saraha postanowił, że uda się na dalszą medytację w góry. "Odosobnienie fizyczne to nie jest prawdziwa samotność" - rzekła na to kobieta. - "Najlepszym rodzajem samotności jest całkowite uwolnienie się od z góry powziętych poglądów i uprzedzeń sztywnego i wąskiego umysłu, a także od wszelkich etykietek i koncepcji. Jeżeli ty się budzisz z dwunastoletniego samadhi i wciąż jeszcze się czepiasz tej rzodkwi sprzed dwunastu lat, co ci może dać odejście w góry?" Saraha posłuchał żony i po pewnym czasie osiągnął najwyższą realizację mahamudry. "



[ źródło:  http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=44 ]

" Uważaj na swoje myśli, stają się słowami...
Uważaj na swoje słowa,stają się czynami...
Uważaj na swoje czyny, stają się nawykami...
Uważaj na swoje nawyki, stają się charakterem...
Uważaj na swój charakter, on staje się Twoim losem. "

[ Lao Tzu ]






" Zamknij oczy i patrz na rzeczywistość,
otwórz oczy i patrz na sen... "

[ Kerouac ]

czwartek, 23 sierpnia 2012


trzeba śnić cierpliwie
w nadziei że treść się dopełni
że brakujące słowa
wejdą w kalekie zdania
i pewność na którą czekamy
zarzuci kotwicę

[ Herbert ]

wtorek, 21 sierpnia 2012



" Tutaj wyraża się karma trzech ludzi; Japhy Ryder dąży na szczyt góry i zdobywa go, ja prawie dochodzę do celu, lecz poddaję się, by skulić się w przeklętej jaskini ponownych narodzin, ale najsprytniejszy ze wszystkich to poeta nad poetami, który leży z założonymi nogami, wdychając zapach kwiatów zapatrzony w niebo, zasłuchany w ciurkanie strumieni. "

[ Kerouac]



" I żyłem. Tak, jak kochałem żyć. Z całej duszy z całych sił. Między świętą Jawą a świętym Majakiem byłem dziecięciem tej spółki. Tak żyłem. Aż szumiało mi w głowie. Aż słyszałem ten szum. I pomyślałem kiedyś, że to może nie w głowie mi szumi, a może tak szumi powietrze do koła. Pomyślałem, że ja już może doszedłem do tego, że słyszę, jak szumi powietrze ukochane. "

[ Sted ]

sobota, 18 sierpnia 2012


piątek, 17 sierpnia 2012



Pragnę Pełni
I nic mniej
mnie nie zaspokaja
Próbowałam różnych faz
lecz nigdy nie byłam
bliżej
niż w sobie
Księżyc można objąć,
gdy jest się kobietą -
- w Pełni.

[ Aleksandra Kosakowska ]








Kobieta nie przeżyje

tylko dzięki swemu oddechowi
musi znać
głosy gór
musi dostrzegać
wieczność błękitnego nieba
musi pływać z
nieuchwytnymi ciałami
kobiet nocnego wiatru
które zaprowadzą ją
w głąb siebie...

[ wiersz indiański ]




środa, 15 sierpnia 2012


" I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, 
a ja z moją miłością niech sobie będę głupi. "

[ Sted ]




piątek, 10 sierpnia 2012


piątek, 3 sierpnia 2012


"Nie Uciekaj"


W rzeźni miłości
zagrożeni są jedynie czyści.

Arogantów i krętaczy
nie ceni się tu ani nie pożąda.

Jeśli twe serce jest czyste,
nie uciekaj przed nożem rzeźnika.

Kto nie pozwoli się zabić,
ten już jest martwym mięsem.


[Sarmad; Alchemia Miłości]

"Pięć przymiotów ma samotny ptak:
Pierwszy – wzlatuje najwyżej;
Drugi – nie tęskni za towarzystwem,
nawet podobnych sobie;
trzeci – dziobem mierzy w niebo;
czwarty – nie ma określonego koloru;
piąty – śpiewa bardzo cicho"

Św. Jana od Krzyża
"Dichos de Luz y Amor"

czwartek, 2 sierpnia 2012

' ten księżyc, niech się w pełnię spełnia '

Oto jest noc tańczących snów
i wschodzi nów na niebo znów
jak sekret, który do połowy

mówiłem tobie w inny czas
gdy nów podobny drżał i gasł
tuż ponad cieniem twojej głowy.

I dziś, jak wtedy, palcem weń
wskazując, rzekłaś: „Drogi, zmień
ten księżyc, niech się w pełnię spełnia”.

I nagle – burza srebrna, i
zbratane usta aż do krwi
przecięła zwierciadlana pełnia.

[ Gałczyński ]
 
 

wtorek, 31 lipca 2012

piątek, 27 lipca 2012



***  

mam ciebie w roztańczonej krwi
w zębach
nitkami nerwów związanych w supeł
czuję - złotą namiętność twojego ciała
przeciągam po nim ręką
lekko
lekko
gnę się
zewsząd
z końca aż do początku
i znów
do końca
jestem
pośrodku ciebie
wspięta nad tobą
cała - w tobie

[ Poświatowska ]

czwartek, 26 lipca 2012

góra. chmury pękały czarne.

poszłabym z Tobą w góry.
Ty i ja i góra.
góra i ja i Ty.

pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko.
(szkoda, że nie da się zapomnieć.)


poszłabym z Tobą w góry.
Ty i ja i góra.

lecz

nie chodzisz już solo.
nie tańczysz już solo.
nie dotykasz już solo.

nawet Twój głos pobrzmiewa z echem.
(przecież nie jesteśmy już sami.)


poszłabym z Tobą w góry.
Ty i ja i góra.

tańczyć na polanie.
wystawiać zarumienioną od wysiłku twarz do słońca.
sałatkę z czosnkiem niedźwiedzim zjeść.
zrzucić z pleców ból zmęczenia.
zbierać jagody.

(wilcze.)


poszłabym z Tobą w góry.
Ty i ja i góra.
My i góra.
góra.


((bo nie ma nas.))


Zasady rządzące życiem wilków 
i kobiet, 
które tęsknią za dzikością:

Jeść
Odpoczywać
Wędrować
Być lojalnym
Kochać dzieci
Błąkać się w świetle księżyca
Nastawiać bacznie uszu
Kochać się
Często wyć


[Clarissa Pinkola Estes - "Biegnąca z wilkami"]





staruszka



czasem budzę się i jestem taka stara.
dodaję miodu do herbaty
i myślę sobie, jakie to dziwne,
że ten rok dla moich wnuków jest abstrakcją
i że to niewiarygodne,
bo urodziłam się w poprzednim wieku
i pamiętam jeszcze czasy wojny,
a oni tacy młodzi jeszcze, niewinni...

po chwili dociera do mnie, że to nieprawda...

zmęczona jestem chwilami, tak bardzo zmęczona,
tym widzeniem i rozumieniem.
nie wiedzieć czemu,
aż do czasu dorosłości żyłam w przekonaniu,
że myślimy tak samo.
ba, że tak samo czujemy.
tylko niektórzy z nas po prostu wybierają inne drogi, nie podążają za sobą.
może tak właśnie jest, skoro potrafimy się zrozumieć...?

pomocna jest ta klarowność.
robisz to i to, bo to i to, a w konsekwencji to i to.
wszystko jasne, brak pytań właściwie.

ciężko mieć przez to żal do kogokolwiek,
nawet gdyby miał być 'słuszny'.

a chciałoby się czasem.

chwilami pojawia się we mnie siedemdziesięcioletnia kobieta,
która odchowała już dzieci i wnuki
i może w końcu spokojem zasiąść
do pisania i do książek,
do podróży w nieznane,
i miłości tej mądrej.


i to nieustające poczucie,
że krótkie to życie,
że już zaraz koniec,
że tuż tuż i kolejne...

zbyt krótka jest linia życia.

środa, 25 lipca 2012

cięcie


odciąć przywiązanie do erotyki.
odciąć przywiązanie do seksu.
odciąć przywiązanie do kochanka.
odciąć przywiązanie do dotyku.
odciąć przywiązanie do wspólnych doświadczeń.
odciąć przywiązanie do siebie w jego oczach.
odciąć przywiązanie do siebie w nim.
odciąć przywiązanie do niego w moich oczach.
odciąć przywiązanie do niego we mnie.
odciąć przywiązanie do nas.

uwolnić tęsknotę.

tniemy.
znów tniemy.
wizje, spojrzenia, przywiązania, spostrzeżenia, rozpamiętania, oceny, obrazy.
tniemy.
i zostaje tylko radość.
słodka radość.
choć wciąż bólem podszyta.


[[  tylko jak tu się nie zakotwiczyć w takiej jakości... ?  ]]

wtorek, 24 lipca 2012

Jestem. ♥



Zaczytałam się w sobie samej. Ciekawość. Wróciłam do czasu sprzed dwu lat. Gdy rozstanie trudne postawiło mnie na własne nogi życia. To był skarb, decyzje tamtejsze. Instynkt samozachowawczy znów wybronił mnie z chaosu. Dziś umiem już wiele więcej. Rozstania nie kończą się wywrotem do góry nogami życia, nie ma przeprowadzek, odcięć, strat najbliższych. Nie ma utraty dzieci, pakowania książek i kubków, nagłego „co tu zrobić ze swoim życiem”. Dziś już nie podejmuję pochopnych decyzji.

Nauczyłam się też akceptować fakt, że chcę być 'po całości'. Że nie bawię się w półśrodki. Że nie chcę już żadnych kompromisów, tylko konsensus. Że związki bez wspólności to nie dla mnie. Że wspólność bez codzienności to nie ja. Nie chcę półśrodków, nie bawię się w półotwarte drzwi. Jestem to jestem. Jesteś to bądź. Jesteśmy to idźmy. Razem.

Dlatego tak dobrze mi się tu żyje. Samodzielnie, niezależnie, w samoakceptacji. Ze sobą nie znam kompromisów.

Bolączki spotkań, rozstań, wyborów – są puste. Bo najgłębiej jest radość. Radość spotkania, radość doświadczania, radość nauki. Radość wierności sobie.

Zaczytałam się w sobie samej. Afirmacją tamtejszą – by być nawet boleśnie, ale już tylko (!) szczerze. 
I tak też się dzieje. Jestem w stanie znieść bardzo wiele i 'wziąć' człowieka naprawdę w całości - jeśli tylko czuję szczerość. Możemy się ranić, nie zgadzać, boleć, iść różnymi drogami - ale dopóki nie odchodzi tu wampiryzm energetyczny, dopóki jest wspólna nauka, dopóki nie czuję oszukań/manipulacji/kłamstw, dopóki czuję prawdziwość... - jestem z radością, wdzięcznością i pokorą. 
Odczucie nieszczerości burzy we mnie zdolność współczującej miłości.


Spełnia się przepowiednia. Bolesne to doświadczenie, dać siebie nagą – człowiekowi. I zostać odtrąconą. Ale znów – jestem szczęśliwa, bo było szczerze. Bo potrafię spojrzeć w lustro, stanąć przed sobą samą i powiedzieć sobie prosto w oczy: 'Dałaś siebie, jaką jesteś.' To boli, pełne otwarcie. Jeszcze bardziej boli brak akceptacji mej pełni. Lecz szczerość i prawdziwość nakazuje mi to przyjąć. Pokora. Dziękczynnie uśmiecham się w przestrzeń. Ku sobie samej właściwie. 

Kochana Dag zapowiedziała, że jeszcze z wysokiego konia spaść muszę, by istnieć naprawdę w całości otwartego serca. I teraz znów, dziś - praca, by nie zamknąć serca. By nie zamknąć znów serca. By nie uciec przed kolejnym bolesnym pęknięciem własnych naiwnych idealistycznych nadziei.

To już rok, odkąd po raz kolejny otworzyłam serce, w krótkim podsumowaniu to dwanaście mocnych miesięcy, niezliczone spotkania, podwójne 'złamanie' własnych wizji związkowych, najpiękniejsze czucia, słodkie błogostany, morze radości, ogrom bólu serca, dotknięcie najbliższe, jakiego nie zaznałam, ruszenie najpotężniejszych blokad, najlżejsza miłość, nauka 'puszczenia' działania, oddanie w pełni, przyjęcie akceptacją zdawałoby się niemożliwą, płonne wiary i błysk w oku. Dobry czas, słodki czas. Dużo łez, jeszcze więcej bólu, morze radości i ocean pożytku.

Od tamtego wariactwa sprzed kilku lat już wiem, że zamierzam być szczęśliwa. I choć pokochałam z mocą niepojętą, nie zniszczę nam życia udając, że to radość - bycia w wyobraźni, w przestrzeni, na odległość. Serce mam otwarte, drzwi także. Chcesz być – bądź po całości. Nie chcesz -
Do niewidzenia, do zapomnienia! Odchodzę, bo już nie mam czasu rzucać więcej pytań na wiatr.” [Neruda]

Radość wierności sobie. O tak.
Nie zgub się, a się odnajdziesz. Nie zgub się, a powrócisz.
Żadnych kompromisów, tylko konsensus.

idź, kochaj, i niech ci nie pomoże żadna na ziemi rzecz.”
[Blake]

Jestem kim jestem, i mogę się rozwijać, iść do przodu. Ale dziś jestem, kim jestem. I taką Siebie daję.
Prawdziwa. Krok po kroku. Krok do przodu. Coraz dalej. Coraz bardziej. Coraz mocniej.

Jestem.