i wiem, że znów będziecie myśleć, że jest smutno, źle i ciężko. bo ponoć tak mi się literki smutno zwykle układają pod paluchami. a to jakiś absurd. chodzę tak radosna i zadowolona z każdego dnia, że aż pytają dookoła "ale dlaczego??" a mnie po prostu dopadł błogi spokój, długo oczekiwany. i szwędacz mi się niebotyczny włączył. uwielbiam nocne miasta, łazić z słuchawkami w dobrych miejscach. zwłaszcza, gdy księżycowo. i dziś też tak troszku. i wczoraj z J. tak, to było niesamowicie dobre spotkanie. obie na dobrym etapie i pełne wiary. i taki dobry spacer. po prostu spotkanie i po prostu spacer. lubię rzeczy po prostu.
a dziś wróciłam i ugotowałam kalafiora, i zjedliśmy z M. kalafiora, wspominając, że P. go nie lubił... i to też było takie po prostu. i M. też pytał, dlaczego taka pogodna jestem wciąż. nie wiem. upragniony stan spokoju nadszedł. brak dylematów, niepokojów, brak wielu rzeczy, które latami zaprzątały mi głowę. więc po prostu się uśmiecham.
i czasem jeszcze taki telefon jak dziś, czy taki sms jak wczoraj... tak wiele wiary dają - samym faktem istnienia, obecności. i ta piękna muzyka, która niebawem zniknie... jestem do cna sentymentalna. jedną z pierwszych rzeczy, któe spakowałam wyjeżdżając z miasta Ł. były pudła ze starymi listami i pamiętnikami... nie muszę zaglądać, ale niech ze mną będą. ah, taki post o niczym. po prostu mam chwilę ciszy teraz i kawałek czasu dla siebie przed internetem... bo jeszcze... jeszcze poniedziałek...
tak, to było piękne popołudnie. gdy wróciłam z pracy, zostałam poczęstowana cudnie faszerowanymi pomidorami i całą resztą uroczego winnego obiadku, a później było wino, wino i muzyka, papierosy, pogaduchy i piękny śmiech nieustanny. a to wszystko stylizowane genialną muzyką, wpsomnieniami i nutką alkoholu w krwioobiegu...to był jeden z tych wieczorów nie do opisania w swej prostocie...
:)
OdpowiedzUsuńwięc jestem,tuż po szuraniu liściowym (ale nie było herbaty!)
ale cieszę się, ze się udało spotkać. tak po prostu ;)
przytulam.