zaczął się nowy tydzień. zaczął się chyba dobry tydzień. z nową energią po weekendzie i poukładaniem względnym.
w poprzednim był permanentny dół, muzyka, cztery ściany i słone policzki przeplatane tekilą.
dziś jakoś normalny dzień w pracy, było dobrze. później musiałam w końcu zabrać się za uzupełnienie pustek w lodówce, czyli zakupy w markecie [brr].
a wieczorkiem dostałam pierwszą w życiu normalną wypłatę. od razu dokonałam opłacenia zaległości finansowych. rozpaliłam w piecu i mam już czas dla siebie. muzyka. karmi- poema di cafe. i chałwa. życie bywa urocze, gdy można delektować się takimi chwilami.
troszku czasu upłynęło, wielogodzinne rozmowy z domowym Ł., telefony piękne z B., drugim Ł. i P., maile... to wszystko jakoś pozwoliło lekko powrócić do świata optymizmu własnego. ale przede wszystkim poukładać sobie coś, co zostało zaburzone dziwnym zbiegiem niewiadomoczego weekendem sprzed tygodnia.
zatapiam się w muzyce. od rana katuję soundtracki z 'apartamentu' i 'million dollar hotel'. tak przecudne, tak na Teraz, tak na obecny stan umysłu.
i znów potwierdziła się moja teoria, że po prostu trzeba się wypłakać w czterech ścianach przy muzyce. i kilku krótkich telefonach potwierdzających Obecność. musi być czas na porządki, ścieranie kurzu, układanie w szufladkach, wyrzucanie śmieci. i ten czas trzeba odchorować jak każde inne przeziębienie. dać mu się ponieść, bo inaczej ugniecie aż do wysokiej gorączki. a później nastanie grypa i powikłania.
to był skrawek czasu jakby wycięty sprzed niemalże roku. z ostatniego stycznia ciężkiego.
kiedy to się dużo pisało i dużo płakało patrząc w księżyc lub spacery z Królikiem-Zawieszką...
taki zupełnie inny świat.
jest Teraz. i jest Dobrze.
i jakieś tam marzenia, jakieś tam plany, jakieś tam zamierzenia. i minimalne oczekiwania od życia. i ogromne oczekiwania od siebie.
jest rozwój, jest dzianie się, jest realizacja.
wszystko zmierza w dobrą stronę.
wątpliwości dotykają obszarów zbyt głębokich i zbyt niepewnych, by za nimi (obszarami) podążać...
ja i tak swoje wiem.
choć i tak zapewne będę zawiedziona, gdy za czterdzieści lat spojrzę w tę tutaj chwilę i przekonam się, że to moje 'wiedzenie' wcale nie zostało uskutecznione.
i wtedy będzie mi troszkę smutno.
ale, jak to ładnie wczoraj powiedział P.:
"ty po prostu jesteś L. i sobie ułożysz tak, że ho ho"
;)
miłego tygodnia, Kochani :*
Droga L.
OdpowiedzUsuńFajnie patrzeć na Ciebie kiedy idziesz. Konsekwencja Twoja i upór to coś na co mnie nie byłoby stać.
Codzienne sprawy, drobne, bardzo bardzo ważne...
Tulam.
"A". Wczytuję się w Twoje, tutaj, słowa - starajac sie poznać co nimi, a własciwie poza nimi ukazujesz ze swego wnętrza. Np. co powoduje, że czasem łzy pojawiają się w Twych ślicznych oczach. Rozumiem Twą potrzebę bycia samotnie, by coś posprzątać, przemyśleć, do czegoś się w ciszy sobą sama ustosunkować. A z drugiej strony, Twe tęsknoty za ludźmi, przy ktorych czujesz się dobrze. Wyczytuję, że w jakiś sposób weryfikujesz swe dotychczasowe i aktualne życie. W Tobie samej nieustannie cos się zmienia, przekształca. Odnbieram Cię jako z jednej strony dorosłą, inteligentną osobę, a z drugiej pozostaje w Tobie tak wiele cudnej dziewczęcości, która jest także częścią Ciebie i bez której nie byłabys taką jaką jesteś, osoba o ciekawej osobowości. Dziękuję Ci "A" że taką jesteś... Przytulam
OdpowiedzUsuń