poniedziałek, 25 stycznia 2010

porankiem...


uwielbiam delektować się porannym prysznicem.

myć wtedy głowę.
gry krople wody z szamponem spływają ci po zamkniętych powiekach,
a dłońmi zataczasz delikatnie kolistości we własnych niedługich włosach.

jest w tym coś tak cholernie zmysłowego.

później podnosisz się, jesteś czysta, pachnąca, odświeżona.
możesz wejść w życie na nowo,
możesz spróbować odnaleźć nową cząstkę siebie,
zachwycić się pozytywną stroną życia.

na twarzy, chcąc nie chcąc, maluje się wyraz delikatnego uśmiechu i jakiejś wiary w dobry rozwój spraw.
gdy jeszcze w głowie tli się delikatnością urocze wspomnienie,
gdy nuci się subtelną melodię ulubionego utworu...

można wejść ze świeżą energią w kolejny dzień...
dobry dzień.

[ 25 I 2010 ]

1 komentarz: