M. skończył malować.
właśnie umyłam podłogę w swoim pokoju.
zadziwiającym zbiegiem losu w moim nowym pokoju mam kolory identyczne, jak w starym dobrym nastoletnim pokoju. niesamowite.
kochałam tamten pokój.
a teraz tu się dzieje nowe życie, a kolory będą przypominać o tamtejszości...
w pracy dziś wysiadł prąd. wyszliśmy o 15.
zabawne.
i znów uświadamiam sobie, że jedynymi ludźmi, których mogę być pewna, i jedynymi ludźmi, z którymi lubię i umiem mieszkać są a. i w.
i to też jest rewelacyjne.
choć w pracy wciąż czułam się, jak na lekkiej nietrzeźwości, skupienie na każdej literce, liczbie...
masakra.
dochodzę do siebie. karmi, morele suszone i powoli już nadchodzące zmęczenie.
pracochłonny dobry dzień z niespodziankami :)
pojutrze będzie K.
strasznie mnie to cieszy.
a w kolejny weekend już spotkam B. i Ł.
przeraźliwie pozytywne wizje najbliższych dni prostej codzienności.
wiecie, myślałam, że już wyrosłam z knajpianych klimatów mojego miasta.
jednak te stare dobre gitarowe noce są niezastąpione.
brakowało mi tego, choć nie wiedziałam.
i spacery z w. takie o niczym spacery.
fajnie mieć rodzinę.
dobrej nocy :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz