poniedziałek, 17 listopada 2008

M. skończył malować.

właśnie umyłam podłogę w swoim pokoju.

zadziwiającym zbiegiem losu w moim nowym pokoju mam kolory identyczne, jak w starym dobrym nastoletnim pokoju. niesamowite. 
kochałam tamten pokój.

a teraz tu się dzieje nowe życie, a kolory będą przypominać o tamtejszości...



w pracy dziś wysiadł prąd. wyszliśmy o 15.
zabawne.
 

i znów uświadamiam sobie, że jedynymi ludźmi, których mogę być pewna, i jedynymi ludźmi, z którymi lubię i umiem mieszkać są a. i w.
i to też jest rewelacyjne. 



choć w pracy wciąż czułam się, jak na lekkiej nietrzeźwości, skupienie na każdej literce, liczbie...
masakra. 

dochodzę do siebie. karmi, morele suszone i powoli już nadchodzące zmęczenie.
pracochłonny dobry dzień z niespodziankami :)


pojutrze będzie K.
strasznie mnie to cieszy.

a w kolejny weekend już spotkam B. i Ł. 
przeraźliwie pozytywne wizje najbliższych dni prostej codzienności.


wiecie, myślałam, że już wyrosłam z knajpianych klimatów mojego miasta.
jednak te stare dobre gitarowe noce są niezastąpione. 
brakowało mi tego, choć nie wiedziałam.

i spacery z w. takie o niczym spacery.

fajnie mieć rodzinę.

dobrej nocy :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz