nie kwitnij pod moim oknem
w deszczu
nie proś szyby
żeby pod twym oddechem ciepłym pierzchła
tyle liści
odeszło aby nie wrócić
przeklętą zielenią
podpełzasz pod moją głowę
i przez brwi ściągnięte
mówisz: jestem
a ja odpycham
twoje srebrne ciało
w zaciśniętej pięści pospiesznie
kruszę na pył zerwane liście
[ Poświatowska ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz