" Żyłam w świecie, który już skądś znałam. Z dnia na dzień rozpoznawałam coraz więcej obrazów, gestów, sekwencji ruchów, kolorów powietrza, zapachów. Wszystko to już znałam, jakbym na zawsze straciła dar spotykania nowego, jakbym przestała się uczyć. To wrażenie wyraźnie się umacniało, najpierw były tylko przeczucia, drobne przebłyski, o tak, teraz stanie się to, potem tamto, wiedziałam to, chociaż nie rozumiałam, dlaczego.
Świat stawał się przez to bliski, jakby był przyklejony do skóry; wydawało mi się, że czuje pulsowanie mojej krwi i naśladuje ten ruch kołysaniem mniejszych gałązek na wietrze. Był moją skórą, a ja robiłam wszystko, żeby o tym zapomnieć.
Przesiadywaliśmy na tarasie, grzejąc się w ostatnich ciepłych promieniach słońca, czyjaś ręka dotykała brzoskwini i nagle przez taras płynęła fala – wszystkie ręce przez chwilę, lecz w różnych momentach, znajdowały się na owocach, krótki ułamek chwili, prawie nie do zauważenia. Potem następowała dalsza część tej sekwencji – jakiś liść spadał na niedojrzałą śliwkę w trawie, ale tylko ją muskał i płynął dalej. W rozmowie, leniwie i mimowolnie, kilka razy pojawiało się słowo „muskać”, ale nikt tego nie zauważał, nie słyszał, nie pojmował.
Pomyślałam wtedy, że oto zbliżam się do jakiegoś końca. Że wybiła jakaś dwunasta i zaczyna się nocna część dnia. Że już zaczęłam umierać i zanim to się stanie, będę widziała wszystko ten sam szokujący sposób – od spodu, od strony geometrii wydarzeń, gdzie świat ma swój początek w nieodgadnionej symetrii. Lecz i ta wiedza nie będzie mi już do niczego potrzebna, nic nie będę mogła z nią zrobić, w żaden sposób jej wykorzystać. Jedyne, co mi pozostanie, to dziwić się, że do tej pory nie widziałam porządku tak oczywistego, który na dodatek nie twki tam, gdzie sądziłam – w myślach, ideach, wzorach matematycznych, rachunku prawdopodobieństwa – ale w samych wydarzeniach. Osią świata są powtarzalne konfiguracje chwil, ruchów i gestów. Nie wydarza się nic nowego. "
[ Tokarczuk ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz