cóż za uroczo aktywny dzień. po tylu dniach leniuchowania postanowiłam ruszyć cztery litery i wybrać się na te wszystkie wspaniałości, które dzień ofiarował. począwszy od cudownego słońca, które uśmiechało się ogromnym ciepłem do świata. poranne spotkanie z Karmelową Panią, we łzach i uśmiechach rzekłabym - czyli iście kumpelskie pogaduchy, o tym, czy 'Ania z Zielonego Wzgórza' nadaje się jako wyznacznik wartości - w odniesieniu do współczesności. ;)
południem poczłapałam 'uwolnić łacha', i mimo, że nie znalazłam jakichś największych cudowności - i tak fantastycznie było tam się znaleźć. w całej tej wariackiej atmosferze kilogramów ciuchów, tysięcy twarzy, rękodzielniczych akcesoriów!
popołudniem poczłapałyśmy z A. na warsztaty batiku - okazało się, że jesteśmy pierwsze (i takie też pozostałyśmy przez dobre 1,5 godz ;)) i na spokojnie poznałyśmy naszą nową nauczycielkę batikowania. obejrzałyśmy jej niesamowite prace, przeglądałyśmy cudne książki o indonezyjskim batiku (stamtąd się wywodzi ta sztuka), aż w końcu zaczęłyśmy rysować projekt pierwszej pracy. wtedy też pojawiło się kilka jeszcze osób i zrobiło się naprawdę pracowicie i wesoło. dużo radości i skupienia, chęć poznania i nauki towarzyszyła nam nieustannie. farbowanie, malowanie woskiem, suszenie, prasowanie, farbowanie, wosk, suszenie.. aż w końcu padł prąd - i warsztaty niespodziewanie musiały się zakończyć! niemniej - i tak było cudnie nauczyć się nowych ciekawostek i już już zapowiadają się kolejne warsztaty w tymże gronie.. ah!
a później było jeszcze piękniej. wieczorek nepalski, który upatrzyłam sobie jakiś czas temu był fantastycznym pomysłem! na dzień dobry odnajdujemy tę wariacką świetlico-galerio-nie-wiadomo-co, o której troszku już zdążyłam poczytać. zaprasza nas do środka grubaśny kocur -dachowiec (który od razu ujął moje serducho) i radosna dziewczyna spalająca papierosa pośród tłumu rowerów przed wejściem. w środku - tak swojsko, domowo, mimo klimatu galerii - atmosfera sprawia, że czujesz się jak u siebie. jest zaledwie kilka osób, witamy się z ludźmi, dostajemy do wyboru herbatkę i czerwone wino, czekamy na projekcję filmu. na powitanie i w oczekiwaniu na przygotowywaną właśnie wegetariańską kolację do filmu otrzymujemy cudowny masaż głowy i karku z rąk nepalskiego lekarza - rozpłynęłam się.. doskonale wyczuwał moje napięcia i te megabolące części zarówno kręgosłupa, jak i głowy. doskonały masaż tak rozstrojonych teraz zatok i tak bolącego karku..! dwugodzinny film o niemalże każdym ważniejszym zakątku Nepalu - świetny! dobre ujęcia, szczegółowe opowieści, pięknie pokazana codzienność mieszkańców, ale też turystyczne atrakcje i trochę historycznych ważności. niestety na późniejszych opowieściach dyskusjach filmowych nie mogłyśmy już zostać..
piękniejszego wieczoru nie mogłam sobie wymyślić! w międzyczasie pogadałam trochę z tamtejszą dziewczyną - okazuje się, że ci ludzie robią masę tak fantastycznych rzeczy, mają tyle pomysłów i tyle mocy w sobie, że przy mojej aktualnej chęci i energii do działania mam ochotę wkręcić się tam i współtworzyć z nimi całe to wariactwo!! robią masę fajnych rzeczy dla dzieciaków, do tego mnóstwo wystaw, projekcji, warsztatów, wykładów, a przede wszystkim zajmują się... renowacją rowerów i mebli! i fantastycznie!!
i zapraszają na niedzielne śniadanie...
piękniejszego wieczoru nie mogłam sobie wymyślić! w międzyczasie pogadałam trochę z tamtejszą dziewczyną - okazuje się, że ci ludzie robią masę tak fantastycznych rzeczy, mają tyle pomysłów i tyle mocy w sobie, że przy mojej aktualnej chęci i energii do działania mam ochotę wkręcić się tam i współtworzyć z nimi całe to wariactwo!! robią masę fajnych rzeczy dla dzieciaków, do tego mnóstwo wystaw, projekcji, warsztatów, wykładów, a przede wszystkim zajmują się... renowacją rowerów i mebli! i fantastycznie!!
i zapraszają na niedzielne śniadanie...
no i powiedzcie - jakże więc można nie zakochać się w tym-co-się-tu-nieustannie-dzieje??? :D
Gratulacje, widzę że wiosna sprzyja i pozytywnie doładowuje nie tylko mnie :)
OdpowiedzUsuń