wtorek, 6 listopada 2012

świt

Posmak zepsutej zimowym snem złości przeradza się w melancholijnie ironiczny poranek. Budzisz się, gubisz się, budzisz się, gubisz się. Światło wszechświata. Dotykasz nozdrzami wariackich myśli, trwoniąc łzę nadmiaru energii. Widzę się w ciąży, jesteś boskim dziecięciem, dotykasz warg oburzeniem rozmysłu. Zabijasz niedoskonałością lekkość współczucia. Rodzi się złość pod naskórkiem delikatności. Ukrywany ból twój zdarzył się racją. Lekko przemierzasz przestrzenie, nie zgubisz się już martwotą niewinną. W tobie zwyczajną nieznaczącą nic lekkością, umowa rozmowa wymowa. Onanizujesz się światłem miłości bez nagiego wyrzygania prawdy, fundujesz zgrzyt rozmyty jękiem bodhisattwową ideą. Zdobywasz serca, podbijasz serca, dotykasz serca, wykradasz serca, wyrywasz serca. Ot co. Pełnią domu odbić się od jęku, od lęku, od bólu, zradzasz go dzień za dniem, cierpieniem istot. Nauka nieznośnej obietnicy, obecność urojona, walkami wiatraków rozdajesz członki, ssiesz miłość mlekiem matko-córczynej nieuważności, wielbiąc w podgardle nóż.

Łapczywie wykręcasz ręce, nie mieści się moszczona z wdziękiem phurba, zaklęcia na demony - precz, won, degustujesz smakiem serca brutalność czarnego świata, lekko wystawiasz twarz w grymasie, igrając z niezrodzonym wszechbytem. Brudzisz ręce, brudzisz serce, brudzisz język w czerwieni krwiożerczych ust. Nieodzownie demonami w zaklęciu przeciw, stawiasz się. Niezręczne środki do perfekcji, opanowując istotą, rodzisz mię w bólach, rodząc się w bólach, klnąc nienarodzone ekstazą życie, podbrzuszem wypływa, wykluwa, poroniony pomysł miłości.

Mandragora z piekieł wisielczego nasienia piskiem drapie splot słoneczny, wypaczając iluzoryczny chaos dobroci współobecnej. I świetlik sowi zaiskrzył próbą ostrzeżenia, trucizna smakowitsza, jękiem pohukiwania unosisz, znosisz, wznosisz, kolejną statuę wolności jaźni własnej, upiorną statuę wolności nieutraconego lotosu, mdłą statuę wolności rozgrywającej pomstę żywej Kali, delektując współczuciem migawki rozkoszy tańca śródstopia. Igrasz mgnieniem śmiercionośnego. Jednakowoż piórkowym okiem mrugniesz w zapomnieniu, zrywając zasłonę potęgi milczenia. Fantasmagoria.