sobota, 30 stycznia 2010


" Chciał, by tylko o nim myślała, gdy przeżywa radość, podejmuje decyzje, jest wzruszona lub rozmarzona. Żeby tylko o nim myślała, gdy słucha muzyki, która ją fascynuje, gdy śmieje się do łez z dowcipu lub płacze rozczulona w kinie. Chciał, aby o nim myślała, gdy wybiera bieliznę, szminkę, perfumy lub odcień farby do włosów. Żeby tylko o nim myślała na ulicy, gdy odwraca onieśmieloną głowę na widok całującej się pary. Chciał być jej jedyną myślą rano, gdy się budzi, i wieczorem, gdy zasypia. "


J.L.Wiśniewski

poniedziałek, 25 stycznia 2010

porankiem...


uwielbiam delektować się porannym prysznicem.

myć wtedy głowę.
gry krople wody z szamponem spływają ci po zamkniętych powiekach,
a dłońmi zataczasz delikatnie kolistości we własnych niedługich włosach.

jest w tym coś tak cholernie zmysłowego.

później podnosisz się, jesteś czysta, pachnąca, odświeżona.
możesz wejść w życie na nowo,
możesz spróbować odnaleźć nową cząstkę siebie,
zachwycić się pozytywną stroną życia.

na twarzy, chcąc nie chcąc, maluje się wyraz delikatnego uśmiechu i jakiejś wiary w dobry rozwój spraw.
gdy jeszcze w głowie tli się delikatnością urocze wspomnienie,
gdy nuci się subtelną melodię ulubionego utworu...

można wejść ze świeżą energią w kolejny dzień...
dobry dzień.

[ 25 I 2010 ]

sobotnie samotnie.


dziś jestem tą dziewczyną.
tak bardzo dziś nią jestem.
sweter i kubek kakao.
tak czule przytulany.
zakopałabym się w nim, jak ona w tym kubku.
opuszkami wełnianego swetra.
[[ w sobotnie wieczory tęsknię dwukrotnie bardziej.
chyba do wszystkiego. ]]
wełniane skarpety, wełniane swetry, kubek kakao...
i masa innych rzeczy, by roztopić się w nich, zapominając
o sobotnim wieczorze.
Wysokie Obcasy, książki, listy, pamiętniki...
wszystko, byle się roztopić, byle nie zapomnieć, byle wejść w To.
otulany kubek, tak czule pieszczony.
i wtedy pojawia się delikatny uśmiech w kącikach ust.
to jakaś nieokreślona tęsknota do 'bardziej'
i jakiś nieokreślony uśmiech do 'teraz'.
takie dziwaczne chwile samotni,
gdy możnaby uciec i po wszystkim...
a nie potrafi się wstać,
bo tak tu znajomo, domowo i przytulnie...
[[ smuteczki wlewamy do kubka goracego kakao.
ten otulamy szczelnie wełnianym swetrem.
włączamy przyjemne, delikatne dźwięki muzyki.
siadamy i, rozkoszując się każdym gestem,
wypijamy gorącą zawartość kubka. ]]
zawsze działa.
nie jest mniej smutno, mniej tęskno, mniej samotnie...
jest zdecydowanie cieplej, zdecydowanie przyjemniej, zdecydowanie bardziej znajomo...
a wtedy piękny wieczór nie może nie nadejść.
tak, to musi być specyficzna konstrukcja psychiczna.
masz rację.

[ 23 I 2010 ]

piątek, 22 stycznia 2010


" Ponieważ jeszcze ciągle chcę tworzyć
swoje życie z momentów
podobnych do tego. "

J. Carroll

środa, 20 stycznia 2010

' aby zmazać to wszystko i zacząć od nowa '


18 I 2010

mam dziś pogodne oczy.
( znów uwierzyłam. )
we mnie spokój.
po latach nadszedł uragniony spokój.
emocje są stonowane,
myśli raczej łagodne.
nawet o końcu własnego świata mówię ze spokojem.
chwilami - oczywistość - chcę pakować walizki.
lecz bez pośpiechu, bez nerwów - byłoby.
[ gdyby twoją cierpliwość i mój zapał do pracy połączyć
- mogłaby powstać swego rodzaju harmonia przestrzeni. ]
czy zdołam jednak utrzymać się
- do czasu tego Cudu - na powierzchni?
[[ czasem myślę, że witaminka M. może zdziałać niemożliwości.
a czasem, że to jedynie wymysł bogów,
dla zaspokojenia zachłanności Artystów. ]]
życie jest jak kawa.


[[[ " Jedna tylko jest ślina,
jeden zapach dojrzałego owocu,
kiedy czuję, jak drżysz koło mnie
niby księżyc odbijający się w wodzie. " ]]]

czwartek, 14 stycznia 2010

" Zamknąć oczy i móc uwierzyć, że znów widzę Cię "


Grzecznościowe słowa.
Smutek pogodzony.
Zgoda na rzeczywistość.
Etap wszystkojedności,
bo jakkolwiek
– zarówno źle, zarówno dobrze.
Chować by się można we własne Baśnie.
Gwiazdy smutkiem na Niebie mrugają.
Księżyc śle przytulenie,
to zawsze pomaga.
Próbuję zbadać przestrzeń.
Lecz rodzi się znudzenie.
Swego rodzaju obojętna pustka.
Czy do zapełnienia jeszcze?
Chciałabym wiedzieć jedynie,
że Anioły nadal czuwają.
Coraz więcej Absurdu.


Piszemy bajkę o tym, co nie istnieje.

środa, 13 stycznia 2010

' I nie potrzebujesz nikogo, bo sama to potrafisz. '


W ramach szczypty głupiego smutku miałam wczoraj ochotę na starocie.
Gdybym miała tu stare listy, wysypałabym je na środku pokoju, brała przypadkowe do ręki zatapiając się w tym, co nierealne. Ale nie mam. Więc pochłaniałam białą czekoladę i czarną herbatę, lustrując własne wnętrze.
Później zawzięłam się za pamiętnik. Będąc brutalnie szczerą wobec siebie. Mogłabym zmiażdzyć się własnymi pragnieniami.

I już było dobrze. Już Pani Rzeczywistość wróciła. Wpadła na herbatę i została. Niewiarygodne, do jakiej perfekcji opracowałam odbijanie się od siebie i wpadanie w real. Znów powłoka obojętności [ a może zdrowego rozsądku? ] spowija nędzną prawdziwość. Powoli, ale skutecznie, wpadam w kierat własnych myśli i niby-emocji. Niech będzie. To dobry stan.

Moja nadgorliwość jest niezdrowa. Brnę w nietykalność.
Póki co najlepiej opanowałam sztukę uciszania pragnień.
Niewiarygodne, do jakiego stopnia człowiek sam może się zatracić.
Dla własnej pieprzonej wizji szczęścia.
Marzenia to chyba choroba.

Muszę się wyswobodzić. Wróciły sny sprzed miesięcy. Może to dobry znak, lecz marzę o spokojnej nocy. Chciałabym nie śnić już tych spotkań, tych słów, tych gestów, tych pragnień. Nie śnić. Niech się staną. Lub niech się skończą.

[[ Cały ten czas jest już jedynie wspomnieniem. Mgiełką pamięci. Rysą na osi czasu. ( I to już nawet nie boli. Niewiarygodne. ) ]]

poniedziałek, 11 stycznia 2010


" ja jestem sobotnio-niedzielny,
nocny i daleki.
mi potrzeba kryjówek,
kieszeni, swetrów i poduszek. "

[ z sieci ]

sobota, 9 stycznia 2010

hm.



to już rok.

rok pełen wariactw i paranoi.
ale rok.
hm.
to chyba ładnie.



***


i co dalej...?

zmiany, zmian dużo, zmian całe mnóstwo.
na pewno obietnica, by nie wracać Tam.

może wykluje się z tego wszystkiego całkiem nowe COŚ...?
chciałabym, chyba bardzo nawet.

może spełni się nadzieja, że za pięć lat będzie już tak, jak się marzy...
Karmelowa Pani, niech się tylko spełni...
tylko, zastanawiam się, czy zbyt łapczywe i zachłanne nie jesteśmy,
czy nie za szybko chcemy od życia otrzymać szczęśliwość?

***

moja mała Gerda twierdzi, że on -ten mój Anioł- nadal ze mną jest. chciałabym już poznać Jego imię. chciałabym, by miał czarne oczy. teraz ma brązowe, ale wiem, że będą niebieskie, morskie. takie do zatopienia się. tamtej nocy przyśnił mi się jeden Anioł, wiesz Mała? lecz to nie był mój Anioł.

ah, Córko Czarownic, co ja bym bez Ciebie zrobiła...

( czekam już tego Miejsca, w którym będziesz mogła chodzić boso. )

piątek, 8 stycznia 2010

sobota, 2 stycznia 2010

porankami...


od dłuższego czasu mam ochotę zebrać się w sobie, znaleźć jakąś szczyptę czasu i możliwości i ruszyć się stąd.

to nawet nie jest kwestia tego, by nie być tu, lecz tego, że mam potrzebę być tam.
pojechać do Lu. i pobyć troszkę z P. i M.
pogadać z P. o wszystkim i o niczym - zadzwiająco dobrze mi się ostatnio z nią rozmawia.
i posiedzieć w tym mieście; mieście, w którym funkcjonuję świetnie i w którym zawsze ktoś się zjawi, pogada, pobędzie, z którym dobrze pić wino czy jeść czekoladę.
no i przejechać się do miasta W.; przejść wieczornym centrum miasta i przysiadać w dobrych miejscach, kojarzących się z tamtym czasem.

i zjeść wafle chałwowe, za którymi najbardziej tęsknię.

[[ gdybym żyła zgodnie z autentycznymi myślami poranków, byłabym silną, niezależną i w jakiś dziwaczny sposób szczęśliwą kobietą. poranki to odrębny stan świadomości. tylko dlaczego 'wszystkie pranki świata przemijają bezpowrotnie'? ( zastanawiam się, czy poranki są odbiciem faktycznego stanu umysłu, odblokowanej nocą podświadomości... ) ]]

piątek, 1 stycznia 2010



Ja nie jestem wieloma kobietami. Jestem jedną kobietą i chcę być jedną.
I nie chcę wielu mężczyzn.
— Stachura, Pokocham ją siłą woli