bo czasami w trosce o samego siebie
trzeba przeciąć pępowinę
murem się odgrodzić
mimo że ból rozdziera
wewnętrzności
oczywiste jest
że to jedyna droga
dopóki człowiek
nie nauczy się przyjmować
realizmu
czas nauczyć się poruszać
bezszelestnie w rzeczywistości
pokora
pomoże akceptować
niedoskonałość
egoistycznie drżą ręce
egoistyczny krok trzeba poczynić
by mógł nadejść
stan zgody
oby nie nastąpiło zachwianie równowagi
a tylko ją odbudowało
umocnioną
daj mi czas
na naukę poruszania się
w realnym świecie
bez sentymentów
bez wzruszeń
bez jedności
poniedziałek, 19 grudnia 2011
sobota, 17 grudnia 2011
"wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie"
pragnienie w niezgodności z możliwością
czucie w niezgodności z realizmem
pstryk
rozpada się jak szkło
czucie w niezgodności z realizmem
pstryk
rozpada się jak szkło
czwartek, 8 grudnia 2011
w kręgu półcieni
[[ bo czasem łatwiej uciec w niemożliwość obecności
nadgorliwie ocierać łzy
besztając przy tym leniwie własne zachcianki
niż
czekać wśród nieobecności
na zmartwychwstanie
blokadą
okrywające nieporadne wciąż ego ]]
niedziela, 4 grudnia 2011
byłoby.
bo jakże można wyzbyć się ego
gdy nadchodzisz
nie będąc
nieustanna nauka
pokory i akceptacji
wobec
marzeń
rozumienie nie wystarcza
by przestać czuć
skazanie samej siebie
na wygnanie
z marzeń
program zafundowany dzielnie
samej sobie
szczeniackimi wizjami
próba realizacji
niemożność
realizacja miłości
bez miłości
rozkoszne
pragnienia
nieosiągalne
byłaby radość
gdy nadchodzisz
nie będąc
nieustanna nauka
pokory i akceptacji
wobec
marzeń
rozumienie nie wystarcza
by przestać czuć
skazanie samej siebie
na wygnanie
z marzeń
program zafundowany dzielnie
samej sobie
szczeniackimi wizjami
próba realizacji
niemożność
realizacja miłości
bez miłości
rozkoszne
pragnienia
nieosiągalne
byłaby radość
widmo
pochłania umysły
serca
jęczy mami kradnie
ktoś zginąć musi
wojna - iskra życia -
którą wygrasz
czas
zabije okrucieństwem
nie katuj miłości
spalę twe oczy
spokojem
serca
jęczy mami kradnie
ktoś zginąć musi
wojna - iskra życia -
którą wygrasz
czas
zabije okrucieństwem
nie katuj miłości
spalę twe oczy
spokojem
sobota, 3 grudnia 2011
" Powietrze także ma swoją historię. "
cortazarowe noce
drży powiew mądrości
znienacka,
nieubłaganie
pejzaż barw pewności
- słuszność pojęcia
gniewnie spokojem wylewa się Rozsądek czucia
intencje nie są zjawiskiem
obszar łagodności
drży powiew mądrości
znienacka,
nieubłaganie
pejzaż barw pewności
- słuszność pojęcia
gniewnie spokojem wylewa się Rozsądek czucia
intencje nie są zjawiskiem
obszar łagodności
' mówią źle, mówią zły, mówią wariat '
a przecież świat jest prostotą moralności
wędrującym biegiem istoty czucia
magią bezpowrotnej szansy
chwilą boskiego rytuału
tchnieniem energii w umysł
prostota
tak niebanalna
brnięcie w potargane bagna
hamulcem nieumiejętności
brak zgody na Rozwiązanie
wypchnęłoby z poczucia bezpieczeństwa
szukać poprzez wstęgę rozmarzeń
szept księżyca
cierń brzemienia
" Zostaw wyobraźnię w spokoju
- powiedział Oliveira. -
Zadowolnij się faktami:
wprawdzie ja przedsięwziąłem konieczne środki,
jednak przyszedłeś ty.
Nie kto inny, ale właśnie ty. "
[ cortazar ]
piątek, 2 grudnia 2011
środa, 30 listopada 2011
odchodząc zabierz mnie.
odbijając się od pustki
twoich oczu
zasłaniasz dłonią
moją twarz
moją twarz
bym nie musiała widzieć
znikasz
chowając się
daj mi czas
na stworzenie blokady
inaczej wiara
rozszarpie mnie na kawałki
poniedziałek, 28 listopada 2011
wino
słowa
spojrzenia
muzyka
i ty
otwierając najdrobniejsze pragnienia
i ja
bez najmniejszej próby blokady
odczuć
pierwsza myśl
prawdziwie do Ciebie
szeptem niemych myśli
nieumyślnie wypowiedziana
prosto w serce
przerażenie
dłoń na sercu
odczytałeś
całą calutką mnie
od najmniejszego lęku
aż po największe pragnienie
ucieczka
ze strachu
przed zapamiętaniem
słowa
spojrzenia
muzyka
i ty
otwierając najdrobniejsze pragnienia
i ja
bez najmniejszej próby blokady
odczuć
pierwsza myśl
prawdziwie do Ciebie
szeptem niemych myśli
nieumyślnie wypowiedziana
prosto w serce
przerażenie
dłoń na sercu
odczytałeś
całą calutką mnie
od najmniejszego lęku
aż po największe pragnienie
ucieczka
ze strachu
przed zapamiętaniem
piątek, 25 listopada 2011
skrypt walczącego rycerza
bezradność Dorosłego
wobec
smutku Miłości
szczeniacki krzyk
bezradność Dorosłego
wobec Siły
braku
powodowana Kobietą
Moc
natchnienie Bytu
staje się
błądzeniem
szukaniem
wołaniem
zemsta
pokuta
złość
słabość
fantazje
paranoje
narracje
PROJEKCJE
staje się Życie
nieodpowiednim
bo
niemożliwym
odpuść
AKCEPTACJA
jest kluczem
otwórzcie tę bramę
pojmijcie jej Dar
zaznajcie Zgody spokoju
wystarczy tylko Świadomość Miłości
wobec
smutku Miłości
szczeniacki krzyk
bezradność Dorosłego
wobec Siły
braku
powodowana Kobietą
Moc
natchnienie Bytu
staje się
błądzeniem
szukaniem
wołaniem
zemsta
pokuta
złość
słabość
fantazje
paranoje
narracje
PROJEKCJE
staje się Życie
nieodpowiednim
bo
niemożliwym
odpuść
AKCEPTACJA
jest kluczem
otwórzcie tę bramę
pojmijcie jej Dar
zaznajcie Zgody spokoju
wystarczy tylko Świadomość Miłości
czwartek, 24 listopada 2011
[ ...odchodząc w cień na ostrzu własnego noża... ]
minęło
wybuchem możliwości
czas upływa
lżej
w bez-niewiedzy
dosadna niecielesność
oddala pragnienia
Istnienia
odchodzi w niepamięć
niebyt
bezgłośnym szeptem mija
dzień zrozumienia
wybaczyć sobie pragnienie
lojalność wobec
tchnienia
czyż może być wymierna?
miarą Dobroci
staje się
zadośćuczynienie
*
trzaskiem tańca
radość
rozdrapana
we mgle
wybuchem możliwości
czas upływa
lżej
w bez-niewiedzy
dosadna niecielesność
oddala pragnienia
Istnienia
odchodzi w niepamięć
niebyt
bezgłośnym szeptem mija
dzień zrozumienia
wybaczyć sobie pragnienie
lojalność wobec
tchnienia
czyż może być wymierna?
miarą Dobroci
staje się
zadośćuczynienie
*
trzaskiem tańca
radość
rozdrapana
we mgle
środa, 23 listopada 2011
Jesteś.
a przecież widzę
między słowami
w szepcie ust
w dłoni dotyku
a przecież czuję
miękkość spojrzenia
subtelność gestu
smak łagodności
a przecież słyszę
myśli serca
drżenie powiek
szelest łzy
między tchnieniami
JESTEŚ
nie odchodź
w dal
bezszelestną
bezdźwięczną
bezwonną
nagą
cichą
bezpieczną
JESTEŚ
tylko...
uwierz i zobacz
co widzę ja.
między słowami
w szepcie ust
w dłoni dotyku
a przecież czuję
miękkość spojrzenia
subtelność gestu
smak łagodności
a przecież słyszę
myśli serca
drżenie powiek
szelest łzy
między tchnieniami
JESTEŚ
nie odchodź
w dal
bezszelestną
bezdźwięczną
bezwonną
nagą
cichą
bezpieczną
JESTEŚ
tylko...
uwierz i zobacz
co widzę ja.
wtorek, 22 listopada 2011
niereformowalna rzeczywistość
kreacja literacka
czyżby?
nie!
lękowe - oby nie!
to przecież my
to ja, to ty
chcenia, niechcenia
pragnienia, utopie, marzenia
-
REALNOŚĆ
wygrywa
wiarygodność, wiarołomność
zbudzi się uzależnienie
drobnym makiem rozniesie
plony
rozpierzcha się
rozsypuje
rozpełza
w drganiach
powiek, dłoni, głosu
plon ostatnich tygodni
ostatnich miesięcy
pragnień
uczuć
myśli
te parę chwil
parę drobnych sekund
gdy powraca zmora
z oddali
knując znów
między moimi wierszami
poddajesz się
jej
zniknąć mogło przecież
wszystko
czy potrafimy wybaczać?
czy to tylko egoizm?
a może strach?
dla siebie tu jesteśmy
przecież.
słonymi policzkami snują się pragnienia.
uśmiecham się.
jesteś.
kreacja literacka
czyżby?
nie!
lękowe - oby nie!
to przecież my
to ja, to ty
chcenia, niechcenia
pragnienia, utopie, marzenia
-
REALNOŚĆ
wygrywa
wiarygodność, wiarołomność
zbudzi się uzależnienie
drobnym makiem rozniesie
plony
rozpierzcha się
rozsypuje
rozpełza
w drganiach
powiek, dłoni, głosu
plon ostatnich tygodni
ostatnich miesięcy
pragnień
uczuć
myśli
te parę chwil
parę drobnych sekund
gdy powraca zmora
z oddali
knując znów
między moimi wierszami
poddajesz się
jej
zniknąć mogło przecież
wszystko
czy potrafimy wybaczać?
czy to tylko egoizm?
a może strach?
dla siebie tu jesteśmy
przecież.
słonymi policzkami snują się pragnienia.
uśmiecham się.
jesteś.
czwartek, 17 listopada 2011
czwartek, 10 listopada 2011
macierzyństwo
oczy płoną
radością
podwójne szczęście
łzy
decyzji spływają
uśmiechniętą twarzą
spokój
ogarnął wybory
ciała
umysły
tak niewinni w tej radości
tak niewinne w tym spokoju
pewność
stanie się
Piękne
Dobre
z czułości namiętnej
wyniknie
Życie
bezpieczne
nowe Życie
środa, 9 listopada 2011
szaleńczy spokój
i znów
w sidła rozkosznej
drogi
lasu
pieca
spokojności
radości
prostoty
powraca się nieustannie
na rozstajach jakże pięknie
cel już widać
choć daleki
coraz bliżej
odchodzi w niepamięć
historia
nadchodzi Nowe
niech pozostanie
wciąż zadziwia
niepewność wyborów
niestałość rozwiązań
jedyne co pewne
to zmiany
jedyne o co warto walczyć
to Prawda
jedyne w co warto wierzyć
to Miłość
w sidła rozkosznej
drogi
lasu
pieca
spokojności
radości
prostoty
powraca się nieustannie
na rozstajach jakże pięknie
cel już widać
choć daleki
coraz bliżej
odchodzi w niepamięć
historia
nadchodzi Nowe
niech pozostanie
wciąż zadziwia
niepewność wyborów
niestałość rozwiązań
jedyne co pewne
to zmiany
jedyne o co warto walczyć
to Prawda
jedyne w co warto wierzyć
to Miłość
poli
gdy mówi się głośno o poliamorii
jęk wysnuwa z gardeł
lęk patrzy z oczu
budzi się zwierz
kończy zaufanie
zaczyna dystans
porozumienie staje się nierealne
wspólna przestrzeń zakłócona
tezy, teorie, domysły, dogmaty, wzorce, narracje, stereotypy, ..., ...
BLOKADA
a przecież
to tylko Miłość
jęk wysnuwa z gardeł
lęk patrzy z oczu
budzi się zwierz
kończy zaufanie
zaczyna dystans
porozumienie staje się nierealne
wspólna przestrzeń zakłócona
tezy, teorie, domysły, dogmaty, wzorce, narracje, stereotypy, ..., ...
BLOKADA
a przecież
to tylko Miłość
niedziela, 6 listopada 2011
zdrada
miłość
pożądanie
zdrada
czy jednak?
załamanie Światła
reguł bezdźwięcznych
rzeczywistość
sprawiedliwie rozdziela rany
nauczmy się kochać bezwarunkowo
nieuniknione stają się chwile
zrozumiałe uczucia
wszyscy podążamy tą drogą
zapomnienie przecież nie istnieje
otwartość
na ból
na prostotę
na Miłość
i tylko wtedy
Bądź
pożądanie
zdrada
czy jednak?
załamanie Światła
reguł bezdźwięcznych
rzeczywistość
sprawiedliwie rozdziela rany
nauczmy się kochać bezwarunkowo
nieuniknione stają się chwile
zrozumiałe uczucia
wszyscy podążamy tą drogą
zapomnienie przecież nie istnieje
otwartość
na ból
na prostotę
na Miłość
i tylko wtedy
Bądź
piątek, 4 listopada 2011
Światło
strażnik Prawdy zbudził się
absurd siły połączenia
rozumienie i doświadczanie
surrealizm istoty tamtego świata
pochłonął mnie na życzenie
- bez reszty
dziś nastał dzień mówienia "stop"
mocno
silnie
i z pewnością
w czułości namacalnie płynącej energii
- harmonia
[ Prawda jest Światłem ]
absurd siły połączenia
rozumienie i doświadczanie
surrealizm istoty tamtego świata
pochłonął mnie na życzenie
- bez reszty
dziś nastał dzień mówienia "stop"
mocno
silnie
i z pewnością
w czułości namacalnie płynącej energii
- harmonia
[ Prawda jest Światłem ]
czwartek, 3 listopada 2011
granica.
przekraczanie własnych granic bywa bolesne.
ale czas się w końcu nauczyć.
spojrzeć.
podzielić się.
nauczyć i doświadczyć...
nim pozwolę sobie na zaufanie.
nie zrobię tego, co chcesz.
dlatego, że chcesz.
muszę to poczuć.
jeszcze nie boli.
i oby nie zabolało.
nigdy.
trzymamy własne granice w rozsądku.
a może damy poprowadzić się szaleństwu...?
potrafisz to.
ja wciąż się uczę.
nie odejdę.
choć może być trudno.
nie chcę być.
choć przecież jestem.
bo przecież granic nikt nie widział...
[ rzeczywistość jest nad wyraz nieprzewidywalna.
kto by pomyślał.
przecież... ]
ale czas się w końcu nauczyć.
spojrzeć.
podzielić się.
nauczyć i doświadczyć...
nim pozwolę sobie na zaufanie.
nie zrobię tego, co chcesz.
dlatego, że chcesz.
muszę to poczuć.
jeszcze nie boli.
i oby nie zabolało.
nigdy.
trzymamy własne granice w rozsądku.
a może damy poprowadzić się szaleństwu...?
potrafisz to.
ja wciąż się uczę.
nie odejdę.
choć może być trudno.
nie chcę być.
choć przecież jestem.
bo przecież granic nikt nie widział...
[ rzeczywistość jest nad wyraz nieprzewidywalna.
kto by pomyślał.
przecież... ]
środa, 2 listopada 2011
zgoda na pożegnanie
uważaj na Siebie
lecz idź.
idź
i bądź tam,
gdzie poczujesz Siebie
Radość
Miłość.
pójdź
pokieruj Sobą
zadbaj
[ pierwszy raz zgodziłam się
całkiem w sobie
całkiem szczerze
choć łzy, choć smutek
- pójdź. ]
przekazana energia
dociera
w najczulszy sposób
niezauważenie.
i spokój uśmiechu w ułamku spojrzenia.
rozdzierająca rzeczywistość
próba ostrzeżenia
nie uchronię Cię przed Miłością
nie pomogę Ci.
mogę jedynie dać Ci jej więcej.
tylko to będziesz mógł przyjąć.
bądź tam, gdzie Twoje Miejsce.
i Żyj.
lecz idź.
idź
i bądź tam,
gdzie poczujesz Siebie
Radość
Miłość.
pójdź
pokieruj Sobą
zadbaj
[ pierwszy raz zgodziłam się
całkiem w sobie
całkiem szczerze
choć łzy, choć smutek
- pójdź. ]
przekazana energia
dociera
w najczulszy sposób
niezauważenie.
i spokój uśmiechu w ułamku spojrzenia.
rozdzierająca rzeczywistość
próba ostrzeżenia
nie uchronię Cię przed Miłością
nie pomogę Ci.
mogę jedynie dać Ci jej więcej.
tylko to będziesz mógł przyjąć.
bądź tam, gdzie Twoje Miejsce.
i Żyj.
wtorek, 1 listopada 2011
słodki ciężar
emocjonalny ból gardła
gdy drąży bezsilność
doprowadza do wewnętrznych łez
smutek z bezradności
bo przecież nie umiem ci pomóc.
empatia
rozsadzające mnie twoje emocje
bo przecież otwartość
na wyrozumiałości się nie kończy
przejmowanie czucia.
znów.
nieporadność
budzi się w człowieku.
taka niezdarność
by umieć dać to,
co tak bardzo bym chciała.
gdybyś tylko mógł przyjąć.
gdybyś umiał.
gdybyś chciał.
blokady tak silne w każdym z nas.
mocne przeszłości
trud doświadczeń
i nieuleczalność traum.
jedni proszą, a nie otrzymują.
drudzy dostają, choć nie potrzebują.
niesprawiedliwość.
a przecież intencje zawsze są czyste.
odchodzimy.
w nieznane ścieżki.
krocząc drżącymi nogami.
marząc nieustannie.
żeby nadeszło uleczalne.
nie wrócimy.
choć będziemy.
czucie to słodki ciężar.
zafrapowany myślami
przestrzenią własną
rozkładasz ręce
gdy drąży bezsilność
doprowadza do wewnętrznych łez
smutek z bezradności
bo przecież nie umiem ci pomóc.
empatia
rozsadzające mnie twoje emocje
bo przecież otwartość
na wyrozumiałości się nie kończy
przejmowanie czucia.
znów.
nieporadność
budzi się w człowieku.
taka niezdarność
by umieć dać to,
co tak bardzo bym chciała.
gdybyś tylko mógł przyjąć.
gdybyś umiał.
gdybyś chciał.
blokady tak silne w każdym z nas.
mocne przeszłości
trud doświadczeń
i nieuleczalność traum.
jedni proszą, a nie otrzymują.
drudzy dostają, choć nie potrzebują.
niesprawiedliwość.
a przecież intencje zawsze są czyste.
odchodzimy.
w nieznane ścieżki.
krocząc drżącymi nogami.
marząc nieustannie.
żeby nadeszło uleczalne.
nie wrócimy.
choć będziemy.
czucie to słodki ciężar.
zafrapowany myślami
przestrzenią własną
rozkładasz ręce
piątek, 28 października 2011
złudzenie.
trach.
zbudziła się we mnie
taka mała zawiedziona dziewczynka.
która chce tylko usiąść na środku wszechświata.
i rozpłakać się.
i nie potrafi przyjąć tego, co jest.
tego, jak jest.
tego, jak to wszystko wygląda.
nie umie się zgodzić,
że nie dostaje tego, czego chce.
[ tak bardzo po dziecięcemu chce. ]
im więcej widzę,
im więcej rozumiem,
im więcej czuję
tym ciężej utrzymać to wszystko w ryzach.
wszystko wypełza, wywoływane zmianami i pracą.
konfrontacja.
dobre to.
choć trudne chwilami.
to tylko ja sama siebie ranię.
nic innego nie może się przecież zdarzyć.
to tylko ja.
stawiam oczekiwania.
sobie.
światu.
życiu.
złudzenie znów wygrało.
z potrzebą nie-oczekiwań.
dziecięca naiwność.
[ lecz przecież...
za chwilę znów wstanę,
uniosę wyżej oczy,
uśmiechnę się do siebie,
i na nowo pójdę pokonywać lęki
i odkrywać siebie.. ]
zbudziła się we mnie
taka mała zawiedziona dziewczynka.
która chce tylko usiąść na środku wszechświata.
i rozpłakać się.
i nie potrafi przyjąć tego, co jest.
tego, jak jest.
tego, jak to wszystko wygląda.
nie umie się zgodzić,
że nie dostaje tego, czego chce.
[ tak bardzo po dziecięcemu chce. ]
im więcej widzę,
im więcej rozumiem,
im więcej czuję
tym ciężej utrzymać to wszystko w ryzach.
wszystko wypełza, wywoływane zmianami i pracą.
konfrontacja.
dobre to.
choć trudne chwilami.
to tylko ja sama siebie ranię.
nic innego nie może się przecież zdarzyć.
to tylko ja.
stawiam oczekiwania.
sobie.
światu.
życiu.
złudzenie znów wygrało.
z potrzebą nie-oczekiwań.
dziecięca naiwność.
[ lecz przecież...
za chwilę znów wstanę,
uniosę wyżej oczy,
uśmiechnę się do siebie,
i na nowo pójdę pokonywać lęki
i odkrywać siebie.. ]
czwartek, 27 października 2011
dream.
There is a house built out of stone
Wooden floors, walls and window sills...
Tables and chairs worn by all of the dust...
This is a place where I don't feel aloneThis is a place where I feel at home...
Wooden floors, walls and window sills...
Tables and chairs worn by all of the dust...
This is a place where I don't feel aloneThis is a place where I feel at home...
poniedziałek, 24 października 2011
wybuch kontrolowany
beznamiętnie tupnie czasem rzeczywistość
i rozpada się plan zacny
przytupnie z energią
rozbudzi złość
nie dajmy się zwariować (!)
wejść głęboko
dotknąć zbadać doświadczyć
zwalczyć
i nie dać odczuć
wynieść siłę i cel
ponad doczesność
pragnienia i lęki
zwariować by się chciało
lecz czas odpuścić
wróciło
uderzyło z siłą zdwojoną
to, co sama wysłałam
wszechświat uparcie się nie myli
nie ma miejsca
na odrealnienie
niespełnienie
czas nauczyć się przyjmować
z pokorą
i kroczyć dalej
znów
z podniesioną głową
głową w chmurach
na stabilnych stopach ziemi
nie dajmy się zwariować (!)
to tylko drobnostka
kolejne ledwo muśnięte doświadczenie
w oceanie nie-rzeczywistości
wykreowanej
na miarę
własnych niedoskonałości
i rozpada się plan zacny
przytupnie z energią
rozbudzi złość
nie dajmy się zwariować (!)
wejść głęboko
dotknąć zbadać doświadczyć
zwalczyć
i nie dać odczuć
wynieść siłę i cel
ponad doczesność
pragnienia i lęki
zwariować by się chciało
lecz czas odpuścić
wróciło
uderzyło z siłą zdwojoną
to, co sama wysłałam
wszechświat uparcie się nie myli
nie ma miejsca
na odrealnienie
niespełnienie
czas nauczyć się przyjmować
z pokorą
i kroczyć dalej
znów
z podniesioną głową
głową w chmurach
na stabilnych stopach ziemi
nie dajmy się zwariować (!)
to tylko drobnostka
kolejne ledwo muśnięte doświadczenie
w oceanie nie-rzeczywistości
wykreowanej
na miarę
własnych niedoskonałości
niedziela, 23 października 2011
zabieganie.
szalony tydzień.
brak spokojnej chwili,
niewyspanie totalne,
brak snu,
brak czasu dla siebie.
ale dobrze jest.
w środę - cudny warsztat z Andrew Barnes.
kobieca ejakulacja.
zachwyt.
ten nieziemski człowiek obalił wszystkie głupie mity społeczne.
w ogóle jest przecudowny.
jak zaczęłam o nim kiedyś czytać - zobaczyłam, że to jest dokładnie ta droga,
którą ja chciałabym iść.
że to właśnie to chciałabym mówić, pokazywać kobietom.
wykład ten jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził.
mogłabym godzinami opowiadać o wszystkim, co się tam działo,
ale ciężko opisać to wszystko słowami,
czystymi słowami bez emocji, bez spojrzeń pełnych błysku w oku i uśmiechu radości
- że to wszystko się dzieje.
na wymarzone weekendowe warsztaty jednak nie udało mi się pójść..
wściekam się tylko, bo ciągłe niedoskonałości finansowe nie pozwalają zrealizować nawet kawalątka tego, co by się chciało...
w piątek poszłam sobie z nie widzianą prawie cztery lata M.
na spotkanie o Matkach Klanowych.
miło, przyjemnie,
ale jak dla mnie - zbyt mało konkretów.
spotkanie raczej było kreacją z piękną ezoteryczną otoczką,
niż ważnością opowieści.
lecz może po prostu zbyt dawno przeszłam już etap fascynacji
ezoteryką, żeby mnie to aż tak zakręciło.
jednak spotkanie miłe, pięknie było też móc popatrzeć
na cudowną energię, siłę i witalność prowadzącej.
a dziś konferencja.
konferencja "Sięgnij do źródła rozwoju biznesu".
czyli o połączeniu duchowości z biznesem (a raczej wpływu samorozwoju na zachowania biznesowe).
pierwszy wykład był fatalny, natomiast później przecudowne
rzeczy się działy. znów zakochałam się w ludziach,
w tym, co robią i jak robią.
słucham mądrości starszej kobiety (pięknej psychoterapeutki, zajmującej się także m.in. ustawieniami Hellingera, huną, Vedic Art itd)
- i widzę, że ma ten sam sposób patrzenia
na samorozwój, te same dogmaty, te same prawdy - które są we mnie.
zaprosiła mnie - w ramach mojego sceptycyzmu co do "ustawień" - na jutrzejsze spotkanie na ich temat oraz prezentację jednego ustawienia. i znów - z ogromną chęcią bym się tam pojawiła - żeby móc w końcu dotknąć tego tematu, który tak długo odkładam "na później", aczkolwiek pewnie nie dam rady się pojawić.. może będzie jeszcze niebawem okazja..?
i dużo dużo innych cudowności na tej konferencji.
np. piękne ćwiczenie oddechu, i wykład o tym, jak tym oddechem
możemy "powrócić" do naszego okresu prenatalnego..
i też mogłabym długo opowiadać, ah..
masa pięknych rzeczy się dzieje...
żeby móc to wszystko jeszcze tak trochę bardziej, trochę szerzej, do szerszego grona..
chodzę, biegam, patrzę, cieszę się i próbuję - szukając swojej cząstki i swojej Ścieżki w tym wszystkim.
klaruje mi się bardzo powolnie to, co we mnie.
zrzucam kolejne maski,
odrzucam kolejne warstwy.
[ i tylko czasami drobne ukłucie lęku jeszcze się przebije.
i tylko czasami ta niestabilność ciut mnie rozchwieje.
ale nauczę się i tego.
już niedługo będę duża.
a wtedy poradzę sobie i z takimi 'drobnostkami'. ]
[[ odrzucić oczekiwania. jakiekolwiek. móc w końcu to potrafić. ]]
brak spokojnej chwili,
niewyspanie totalne,
brak snu,
brak czasu dla siebie.
ale dobrze jest.
w środę - cudny warsztat z Andrew Barnes.
kobieca ejakulacja.
zachwyt.
ten nieziemski człowiek obalił wszystkie głupie mity społeczne.
w ogóle jest przecudowny.
jak zaczęłam o nim kiedyś czytać - zobaczyłam, że to jest dokładnie ta droga,
którą ja chciałabym iść.
że to właśnie to chciałabym mówić, pokazywać kobietom.
wykład ten jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził.
mogłabym godzinami opowiadać o wszystkim, co się tam działo,
ale ciężko opisać to wszystko słowami,
czystymi słowami bez emocji, bez spojrzeń pełnych błysku w oku i uśmiechu radości
- że to wszystko się dzieje.
na wymarzone weekendowe warsztaty jednak nie udało mi się pójść..
wściekam się tylko, bo ciągłe niedoskonałości finansowe nie pozwalają zrealizować nawet kawalątka tego, co by się chciało...
w piątek poszłam sobie z nie widzianą prawie cztery lata M.
na spotkanie o Matkach Klanowych.
miło, przyjemnie,
ale jak dla mnie - zbyt mało konkretów.
spotkanie raczej było kreacją z piękną ezoteryczną otoczką,
niż ważnością opowieści.
lecz może po prostu zbyt dawno przeszłam już etap fascynacji
ezoteryką, żeby mnie to aż tak zakręciło.
jednak spotkanie miłe, pięknie było też móc popatrzeć
na cudowną energię, siłę i witalność prowadzącej.
a dziś konferencja.
konferencja "Sięgnij do źródła rozwoju biznesu".
czyli o połączeniu duchowości z biznesem (a raczej wpływu samorozwoju na zachowania biznesowe).
pierwszy wykład był fatalny, natomiast później przecudowne
rzeczy się działy. znów zakochałam się w ludziach,
w tym, co robią i jak robią.
słucham mądrości starszej kobiety (pięknej psychoterapeutki, zajmującej się także m.in. ustawieniami Hellingera, huną, Vedic Art itd)
- i widzę, że ma ten sam sposób patrzenia
na samorozwój, te same dogmaty, te same prawdy - które są we mnie.
zaprosiła mnie - w ramach mojego sceptycyzmu co do "ustawień" - na jutrzejsze spotkanie na ich temat oraz prezentację jednego ustawienia. i znów - z ogromną chęcią bym się tam pojawiła - żeby móc w końcu dotknąć tego tematu, który tak długo odkładam "na później", aczkolwiek pewnie nie dam rady się pojawić.. może będzie jeszcze niebawem okazja..?
i dużo dużo innych cudowności na tej konferencji.
np. piękne ćwiczenie oddechu, i wykład o tym, jak tym oddechem
możemy "powrócić" do naszego okresu prenatalnego..
i też mogłabym długo opowiadać, ah..
masa pięknych rzeczy się dzieje...
żeby móc to wszystko jeszcze tak trochę bardziej, trochę szerzej, do szerszego grona..
chodzę, biegam, patrzę, cieszę się i próbuję - szukając swojej cząstki i swojej Ścieżki w tym wszystkim.
klaruje mi się bardzo powolnie to, co we mnie.
zrzucam kolejne maski,
odrzucam kolejne warstwy.
[ i tylko czasami drobne ukłucie lęku jeszcze się przebije.
i tylko czasami ta niestabilność ciut mnie rozchwieje.
ale nauczę się i tego.
już niedługo będę duża.
a wtedy poradzę sobie i z takimi 'drobnostkami'. ]
[[ odrzucić oczekiwania. jakiekolwiek. móc w końcu to potrafić. ]]
sobota, 22 października 2011
" rozwiązanie, które cię zniszczy, lepsze jest od jakiejkolwiek niepewności. "
trwanie.
w czekaniu.
na to, co może -
zniknąć.
pojawić się.
odejść.
nadejść.
niepewność.
czy chwilowa?
[ trudno trwać w nieprzezwyciężeniu. ]
przystanąć.
zrozumieć.
spojrzeć.
odrzucić tę doskonałość.
ten cholerny idealizm.
pokazać - sobą.
[ Siebie. ]
rzeczywistość
- przecież nie będzie inna.
nie nadejdzie.
nie zdarzy się.
brak praw.
ciągłe rozbijanie się o to samo.
ten sam schemat.
te same twarze.
te same słowa.
nadzieje.
zrozumienia.
milczenia.
wciąż.
[ rozbrojenie. ]
nadchodzi.
powolnie tak.
a chciałoby się...
bujać w obłokach.
być.
móc być tak,
jak się zapragnie tylko.
niemożliwością.
powolnie tak.
otwieranie.
rozbrajanie.
odblokowanie.
[ zdarzyła się rzeczywistość. ]
do zachłyśnięcia.
do zwariowania.
do zatrzymania.
choć na przekór.
na przeciw.
choć zgubna tak.
na chwilę.
i sny znów.
silne, mocne, złe sny.
lęk, lęku tak wiele.
strach - troska,
przemoc - opiekuńczość,
łzy - spokój.
sny.
rujnujące.
pewność,
jasność,
prostotę.
patrzeć otwartymi powiekami.
setki kilometrów stąd.
widzieć.
wiedzieć.
[ i próbować się uśmiechnąć. ]
" - Trawa ładnie pachnie - powiedział Wolf. - Trawa i ty. I w dodatku jest tu masa kwiatów. Co tak pachnie jak konwalia? Teraz już nie ma konwalii.
- Pamiętam konwalie - powiedziała Folavril. - Dawniej pełno było konwalii, całe łany, sterczące jak włosy ostrzyżone na jeża. Siadało się pośrodku i zrywało się je nie wstając. Pełno konwalii. Ale tutaj to jest jakaś inna roślina o kwiatach jak miąższ pomarańczy w kształcie małych okrągłych płytek. Nie wiem, jak ją nazywają. Pod moją głową rosną fioletowe śmiertelniki, a obok mojej drugiej ręki asfodele.
- Jesteś tego pewna? - zapytał Wolf głosem jakby dobiegającym z oddali.
- Nie - powiedziała Folavril. - Nigdy ich nie widziałam, podoba mi się ta nazwa, a ponieważ lubię także te kwiaty, połączyłam je razem.
- Tak właśnie się robi - powiedział Wolf. - Łączy się to, co się kocha. Gdyby człowiek nie kochał siebie, byłby zawsze samotny. "
[ boris vian "czerwona trawa" ]
w czekaniu.
na to, co może -
zniknąć.
pojawić się.
odejść.
nadejść.
niepewność.
czy chwilowa?
przystanąć.
zrozumieć.
spojrzeć.
odrzucić tę doskonałość.
ten cholerny idealizm.
pokazać - sobą.
[ Siebie. ]
rzeczywistość
- przecież nie będzie inna.
nie nadejdzie.
nie zdarzy się.
brak praw.
ciągłe rozbijanie się o to samo.
ten sam schemat.
te same twarze.
te same słowa.
nadzieje.
zrozumienia.
milczenia.
wciąż.
[ rozbrojenie. ]
nadchodzi.
powolnie tak.
a chciałoby się...
bujać w obłokach.
być.
móc być tak,
jak się zapragnie tylko.
niemożliwością.
powolnie tak.
otwieranie.
rozbrajanie.
odblokowanie.
przecież.
[ zdarzyła się rzeczywistość. ]
do zachłyśnięcia.
do zwariowania.
do zatrzymania.
choć na przekór.
na przeciw.
choć zgubna tak.
na chwilę.
i sny znów.
silne, mocne, złe sny.
lęk, lęku tak wiele.
strach - troska,
przemoc - opiekuńczość,
łzy - spokój.
sny.
rujnujące.
pewność,
jasność,
prostotę.
patrzeć otwartymi powiekami.
setki kilometrów stąd.
widzieć.
wiedzieć.
[ i próbować się uśmiechnąć. ]
" - Trawa ładnie pachnie - powiedział Wolf. - Trawa i ty. I w dodatku jest tu masa kwiatów. Co tak pachnie jak konwalia? Teraz już nie ma konwalii.
- Pamiętam konwalie - powiedziała Folavril. - Dawniej pełno było konwalii, całe łany, sterczące jak włosy ostrzyżone na jeża. Siadało się pośrodku i zrywało się je nie wstając. Pełno konwalii. Ale tutaj to jest jakaś inna roślina o kwiatach jak miąższ pomarańczy w kształcie małych okrągłych płytek. Nie wiem, jak ją nazywają. Pod moją głową rosną fioletowe śmiertelniki, a obok mojej drugiej ręki asfodele.
- Jesteś tego pewna? - zapytał Wolf głosem jakby dobiegającym z oddali.
- Nie - powiedziała Folavril. - Nigdy ich nie widziałam, podoba mi się ta nazwa, a ponieważ lubię także te kwiaty, połączyłam je razem.
- Tak właśnie się robi - powiedział Wolf. - Łączy się to, co się kocha. Gdyby człowiek nie kochał siebie, byłby zawsze samotny. "
[ boris vian "czerwona trawa" ]
wtorek, 18 października 2011
sobota, 15 października 2011
zachwyt.
" Ale kiedy nasza energia seksualna przeniesie sie do serca i stanie sie miloscia, kiedy spotkamy sie nadzy, bezbronni, kiedy zaczniemy poznawac ten wszechswiat, ktorym jest drugi czlowiek wtedy, nigdy nie przestaniemy sie zachwycac. "
[ www.kobietanawolnosci.wordpress.com ]
piątek, 7 października 2011
' by nikt nie odróżnił mgły... '
jesień
wilgoć ziemi za oknem
mokre liście, spadające, kolorowe
już nie te do zbierania
szurania
kochania
hebrata czerwona, z imbirem, z miodem
ból gardła
ból kręgosłupa
ból życia
leżysz obok, śnisz porannie i mam ochotę powiedzieć ci, że..
..przecież powiem tylko dzień dobry
otworzysz oczy...
podam ci herbatę
podam ci herbatę
pewnie nawet mnie przytulisz.
i tak - bańka mydlana pryśnie.
bo przecież każdego poranka czar pryska.
zawsze już tak będzie.
i nie może być inaczej.
nakaz-zakaz.
od wszechświata.
zbyt dokładne wytyczne.
bez wątpliwości instrukcje.
bo przecież nie ma na ciebie miejsca.
nie ma na mnie miejsca.
na rzeczywistość miejsca brak.
otwierane, rozrywane, zahaczane, przygniatane, dotykane, rozszarpywane.
ze starości.
łzy.
myśli.
czucia.
wykrzywiona twarz
bez znaczenia gest
złość, złości co niemiara.
bezduszność i duszność.
bezsenność ze snów.
miłość bez miłości.
ile jeszcze przeczekać trzeba
ile przetrwać
strawić
zrozumieć
osiągnąć
doznać
?
ile?
nim...
nim dotknąć
bez znaczenia
bez cierpienia
bez tęsknoty
dotknąć.
i zakończyć.
zwariować
lecz tak pewnie
tak świadomie
i tak czysto
nieudolna (NIE)dojrzałość na (nie)Miłość.
poniedziałek, 12 września 2011
Miłość.
Zastanawiałam się ostatnio nad różnymi rodzajami miłości, próbując jakoś je skategoryzować.
Ja na swoje potrzeby wyróżniłam cztery rodzaje miłości czy też może relacji międzyludzkich / relacji erotycznych:
1. Klasyczna przyjaźń – jest to dla mnie relacja, w której istnieje silna więź między dwojgiem (dwojgiem, bo każdą relację rozpatruję indywidualnie) ludzi. W takiej relacji zawiera się cała gama silnych uczuć, również miłość. Jednak z tych uczuć nie wynika miłość namiętna. Czasem po prostu ze względu na orientację seksualną, czasem w wyniku braku pociągu cielesnego, a często z wielu innych powodów.
2. Miłość namiętna (eros) – w ten sposób mogę na własny użytek nazwać relacje wynikające z pociągu cielesnego. A zatem kwestia kolejności – silna relacja przyjacielska wytworzyć się mogła (choć oczywiście nie musiała) na bazie erosa. Zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy to relacja rozpoczyna się od erotyki. Pociąg seksualny bywa czasem na tyle silny, że zanim zdążymy się zaprzyjaźnić, zbudować głębszą więź - wchodzimy w erotykę. A ponieważ seks jest rzeczą niesamowicie wiążącą (duchowo), bazując na nim tworzymy w efekcie silną relację przyjacielsko-erotyczną; a zdarza się, że i przekształcającą się w przyszłości w klasyczną miłość, związek.
3. Philia z nutką erosa – dla mnie osobiście jest to często najmocniejsza relacja. Znam bowiem drugiego człowieka naprawdę dobrze, przyjaźnimy się, wiemy o sobie często więcej niż byśmy sobie tego życzyli. Istnieje pewność relacji, stałość uczuć, zaufanie. Dzięki właśnie tym czynnikom może pojawić się eros. Wynika on z przyjaźni klasycznej. Aspekt erotyki w takiej relacji zostaje zbudowany na bazie uczuć między dwojgiem ludzi, lecz uczuć takich jak opiekuńczość, troska, czułość, a także na bazie zaufania. Eros jest tutaj jakby potwierdzeniem tego, co już istnieje. Zwykle po prostu cementuje relację, jest naturalnym efektem więzi. Prawdopodobnie nie mając pewności, iż ten eros mógłby cokolwiek zburzyć, zachwiać, zmienić (na niekorzyść) zwykle nie zdecydujemy się na krok w stronę erotyki; tutaj nadrzędna będzie jednak przyjaźń.
4. Miłość klasyczna (może macie pomysł na inną ‘nazwę’?) – dopiero tutaj pojawia się (dla mnie) jakaś zasadnicza różnica między przyjaźnią a miłością - jakiś pierwiastek odróżniający philię z nutką erosa od miłości. Myślę, że tutaj mogę swobodnie ‘wpakować’ to stereotypowe pojęcie miłości, o którym pisze się piosenki, książki i scenariusze filmowe ;) Generalizując - jest to dla mnie relacja powstała w wyniku połączenia wielu czynników – fascynacji, zauroczenia, początków przyjaźni (bo jeszcze nie tej stabilnej, pewnej), a także pociągu cielesnego. To taka relacja, w której odkrywa się siebie nawzajem niejako dążąc świadomie od początku do silnej przyjaźni, do erosa, do miłości; w której przechodzi się właśnie etap jakże słynnego zakochania.
Chociaż, oczywiście, może się ona (miłość klasyczna) pojawić po wielu latach znajomości – w pewnym momencie spoglądamy na znaną nam osobę w zupełnie inny sposób i odkrywamy w niej to, co było niemożliwe do dostrzeżenia wcześniej.
Co o tym myślicie..? :))
Zastanawia mnie, na ile tego typu kategorie, rodzaje miłości mogą być neutralne, a na ile różne są te nasze (ludzkie) podziały...
Ja na swoje potrzeby wyróżniłam cztery rodzaje miłości czy też może relacji międzyludzkich / relacji erotycznych:
1. Klasyczna przyjaźń – jest to dla mnie relacja, w której istnieje silna więź między dwojgiem (dwojgiem, bo każdą relację rozpatruję indywidualnie) ludzi. W takiej relacji zawiera się cała gama silnych uczuć, również miłość. Jednak z tych uczuć nie wynika miłość namiętna. Czasem po prostu ze względu na orientację seksualną, czasem w wyniku braku pociągu cielesnego, a często z wielu innych powodów.
2. Miłość namiętna (eros) – w ten sposób mogę na własny użytek nazwać relacje wynikające z pociągu cielesnego. A zatem kwestia kolejności – silna relacja przyjacielska wytworzyć się mogła (choć oczywiście nie musiała) na bazie erosa. Zdarzają się takie sytuacje w życiu, kiedy to relacja rozpoczyna się od erotyki. Pociąg seksualny bywa czasem na tyle silny, że zanim zdążymy się zaprzyjaźnić, zbudować głębszą więź - wchodzimy w erotykę. A ponieważ seks jest rzeczą niesamowicie wiążącą (duchowo), bazując na nim tworzymy w efekcie silną relację przyjacielsko-erotyczną; a zdarza się, że i przekształcającą się w przyszłości w klasyczną miłość, związek.
3. Philia z nutką erosa – dla mnie osobiście jest to często najmocniejsza relacja. Znam bowiem drugiego człowieka naprawdę dobrze, przyjaźnimy się, wiemy o sobie często więcej niż byśmy sobie tego życzyli. Istnieje pewność relacji, stałość uczuć, zaufanie. Dzięki właśnie tym czynnikom może pojawić się eros. Wynika on z przyjaźni klasycznej. Aspekt erotyki w takiej relacji zostaje zbudowany na bazie uczuć między dwojgiem ludzi, lecz uczuć takich jak opiekuńczość, troska, czułość, a także na bazie zaufania. Eros jest tutaj jakby potwierdzeniem tego, co już istnieje. Zwykle po prostu cementuje relację, jest naturalnym efektem więzi. Prawdopodobnie nie mając pewności, iż ten eros mógłby cokolwiek zburzyć, zachwiać, zmienić (na niekorzyść) zwykle nie zdecydujemy się na krok w stronę erotyki; tutaj nadrzędna będzie jednak przyjaźń.
4. Miłość klasyczna (może macie pomysł na inną ‘nazwę’?) – dopiero tutaj pojawia się (dla mnie) jakaś zasadnicza różnica między przyjaźnią a miłością - jakiś pierwiastek odróżniający philię z nutką erosa od miłości. Myślę, że tutaj mogę swobodnie ‘wpakować’ to stereotypowe pojęcie miłości, o którym pisze się piosenki, książki i scenariusze filmowe ;) Generalizując - jest to dla mnie relacja powstała w wyniku połączenia wielu czynników – fascynacji, zauroczenia, początków przyjaźni (bo jeszcze nie tej stabilnej, pewnej), a także pociągu cielesnego. To taka relacja, w której odkrywa się siebie nawzajem niejako dążąc świadomie od początku do silnej przyjaźni, do erosa, do miłości; w której przechodzi się właśnie etap jakże słynnego zakochania.
Chociaż, oczywiście, może się ona (miłość klasyczna) pojawić po wielu latach znajomości – w pewnym momencie spoglądamy na znaną nam osobę w zupełnie inny sposób i odkrywamy w niej to, co było niemożliwe do dostrzeżenia wcześniej.
Co o tym myślicie..? :))
Zastanawia mnie, na ile tego typu kategorie, rodzaje miłości mogą być neutralne, a na ile różne są te nasze (ludzkie) podziały...
sobota, 10 września 2011
to będzie wyjątkowo smaczna jesień.
kilka miesięcy temu zatrzasnęłam za topornymi drzwiami
jedną z ważniejszych spraw dla człowieka.
zatrzasnęłam szczelnie.
świadomie. celowo. i z założenia jedynie na chwilę.
by móc te drzwi otworzyć później z mocą, zrozumieniem, świadomością.
właśnie to czynię.
miesiąc temu otworzyłam te drzwi.
szczelnie zamknięte przez ostatnie miesiące.
i - oczywistość - od miesiąca Się Dzieje.
bo jakżeby inaczej.
wystarczyło uchylić tę toporność,
ogromna ilość światła przedostała się,
a swoim powerem szarpnęła drzwi otwierając na oścież!
miesiąc cudowny.
tyle zdarzeń, marzeń, słów, myśli, spotkań, poznań i tych niewiadomych,
które dopiero zaczną się wydarzać za dni kilka..
dokonałam w sobie ogromnego przełomu,
cudownego przełomu.
otwartość, nauka, cel.
marzenia.
i w końcu udało się choć na chwilę osiągnąć ten stan relacji,
do którego dążyłam od tylu tylu lat..
odczucie, które potwierdza, że to w ogóle JEST MOŻLIWE.
niesamowitości, które dzieją się w ostatnim czasie,
przekraczają moje najśmielsze oczekiwania.
po prostu się otworzyłam.
bardziej niż kiedykolwiek.
jaśniej. pełniej. czyściej.
poczucie szczerości wobec siebie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
poczucie zespolenia, oczywistości zdarzeń i marzeń.
pragnienia, spełnienia, spojrzenia.
wszystko staje się przejrzyście jasne.
i nie udaję już, że jest inaczej.
i ujrzałam w tymże dziwacznym miesiącu efekty swojej kilkuletniej pracy.
wszystkie te autoterapie, przepracowanie - to wszystko działa!
działa tak bardzo, że nie mogę się pozbierać ze zdziwienia!!
cholera, udaje się powoli.
chyba udaje się to, co próbowałam osiągnąć cztery lata temu.
mam nadzieję.
( choć to prawda. będzie cholernie trudno.
ale jestem silna. niech będzie trudno. byle SZCZERZE! )
jedne maleńkie drzwi...
które miały być po prostu jednym z wielu narzędzi.
[[ to będzie wyjątkowo smaczna jesień. ]]
jedną z ważniejszych spraw dla człowieka.
zatrzasnęłam szczelnie.
świadomie. celowo. i z założenia jedynie na chwilę.
by móc te drzwi otworzyć później z mocą, zrozumieniem, świadomością.
właśnie to czynię.
miesiąc temu otworzyłam te drzwi.
szczelnie zamknięte przez ostatnie miesiące.
i - oczywistość - od miesiąca Się Dzieje.
bo jakżeby inaczej.
wystarczyło uchylić tę toporność,
ogromna ilość światła przedostała się,
a swoim powerem szarpnęła drzwi otwierając na oścież!
miesiąc cudowny.
tyle zdarzeń, marzeń, słów, myśli, spotkań, poznań i tych niewiadomych,
które dopiero zaczną się wydarzać za dni kilka..
dokonałam w sobie ogromnego przełomu,
cudownego przełomu.
otwartość, nauka, cel.
marzenia.
i w końcu udało się choć na chwilę osiągnąć ten stan relacji,
do którego dążyłam od tylu tylu lat..
odczucie, które potwierdza, że to w ogóle JEST MOŻLIWE.
niesamowitości, które dzieją się w ostatnim czasie,
przekraczają moje najśmielsze oczekiwania.
po prostu się otworzyłam.
bardziej niż kiedykolwiek.
jaśniej. pełniej. czyściej.
poczucie szczerości wobec siebie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
poczucie zespolenia, oczywistości zdarzeń i marzeń.
pragnienia, spełnienia, spojrzenia.
wszystko staje się przejrzyście jasne.
i nie udaję już, że jest inaczej.
i ujrzałam w tymże dziwacznym miesiącu efekty swojej kilkuletniej pracy.
wszystkie te autoterapie, przepracowanie - to wszystko działa!
działa tak bardzo, że nie mogę się pozbierać ze zdziwienia!!
cholera, udaje się powoli.
chyba udaje się to, co próbowałam osiągnąć cztery lata temu.
mam nadzieję.
( choć to prawda. będzie cholernie trudno.
ale jestem silna. niech będzie trudno. byle SZCZERZE! )
jedne maleńkie drzwi...
które miały być po prostu jednym z wielu narzędzi.
[[ to będzie wyjątkowo smaczna jesień. ]]
czwartek, 8 września 2011
[ mocniej. jaśniej. czyściej. ]
"Chcę Cię kochać — ale nie trzymać się Ciebie kurczowo.
Oceniać Cię — ale nie osądzać.
Być z Tobą — ale się nie narzucać.
Zachwycać Cię — ale niczego się nie domagać.
Umieć wyrazić krytykę — nie obwiniając Cię.
Pomagać Ci — nie upokarzając.
Jeśli Ty dasz mi to samo — obdarzymy się nawzajem wielkim skarbem."
Virginia Satir
kwintesencja Miłości.odnalazłam ją jakiś czas temu i nie chce pójść ode mnie.
trzyma się kurczowo i każe sobą afirmować.
[[ za dużo się dzieje.
ale liczę, że już wkrótce znajdę kawalątek czasu spokojnego
i napiszę to wszystko, co się wydarza we mnie..
i napiszę tu,
i poskładam też wtedy rzeczywistość w słowa do Was, Kochani.. ]]
Oceniać Cię — ale nie osądzać.
Być z Tobą — ale się nie narzucać.
Zachwycać Cię — ale niczego się nie domagać.
Umieć wyrazić krytykę — nie obwiniając Cię.
Pomagać Ci — nie upokarzając.
Jeśli Ty dasz mi to samo — obdarzymy się nawzajem wielkim skarbem."
Virginia Satir
kwintesencja Miłości.odnalazłam ją jakiś czas temu i nie chce pójść ode mnie.
trzyma się kurczowo i każe sobą afirmować.
[[ za dużo się dzieje.
ale liczę, że już wkrótce znajdę kawalątek czasu spokojnego
i napiszę to wszystko, co się wydarza we mnie..
i napiszę tu,
i poskładam też wtedy rzeczywistość w słowa do Was, Kochani.. ]]
niedziela, 28 sierpnia 2011
..tamta góra w mgłach stojąca znaczy pustkę i spotkanie..
lato upłynęło pod znakiem własnych przemyśleń.
i nieuświadomionych początkowo dążeń.
dążeń, które tuż tuż.. - spełnią się.
mimo, że nadal nie mam pewności, czego ja właściwie chcę.
czy kiedyś Wybór stanie się rzeczą prostą??
niewiarygodne, jak człowiek zapętlić się sam w sobie może.
ile odkryć - choć po latach.
ile zmieścić - choć już pełna głowa.
cudowny ten sierpień. jak zawsze pod znakiem Miłości.
Miłości wszelkiej maści - takiej łagodnej, o niczym,
takiej do siebie i do świata.
tyleż rozmów, odkryć, otwarć niesamowitych..
te słowa dobre od kobiet, te półzdania od mężczyzn.
pozwalające upewnić się, że jest się tym,
kim się jest. kim się człowiek czuje.
niesamowite.
im bardziej jestem swoja, taka naprawdę swoja,
tym bardziej ludzie się otwierają i dostrzegają.
i chyba dochodzę powoli do tego, co chciałabym robić w przyszłości.
uświadomienie sobie tego, co człowieka kręci.
i fakt, że tym także można żyć.
że to nie jest jedynie osobista historia.
chociaż - oczywistość - dużo muszę w sobie jeszcze przełamać..
barier społecznych, nawyków kulturalnych.
będę musiała otworzyć się bardziej niż kiedykolwiek.
odblokować własne bariery, poznać własne granice,
przełamać mury milczenia.
przeskoczyć to, co wydawało się nie do przeskoczenia.
duuużo pracy mnie czeka.
dużo kosztów i czasu.
ale czuję, że chcę spróbować.
nie wiem, czy podołam, ale muszę spróbować.
chcę pójść w kierunku warsztatów na temat kobiecej seksualności.
to temat, który od lat budzi we mnie dużo emocji.
nie ma we mnie zgody na sposób postrzegania własnej seksualności, ciała, erotyki przez kobiety.
nie ma we mnie zgody na takie wychowanie, na tabu, którym cała ta tematyka jest otoczona.
na zamknięcia, blokady i wstydliwości.
na własne potrzeby od lat drążę tę tematykę, przerabiam, co trzeba, uczę się wciąż na nowo.
i jestem na etapie, kiedy widzę już, że wiem więcej, jestem dużo bardziej otwarta niż większość kobiet dookoła mnie. to dziwne, nie spodziewałam się.
rozmawiam z tymi kobietami i widzę zdziwienie na ich twarzach i słyszę 'dziękuję' z ich ust.
wciąż jest ogromne zapotrzebowanie na warsztaty o seksualności, mimo że od kilku już lat temat jest tak
powszechny i niemalże na topie.
kobietom brakuje wiedzy i pomysłów.
ale o to nietrudno.
przede wszystkim brakuje im pewności, że to temat warty skupienia i pracy. i własnego przyzwolenia na przełamanie barier kulturalnych i blokad.
strasznie to trudne, wiem.
sama zgłębiam tę tematykę od kilku lat, a widzę, że jeszcze morze niepoznanych spraw przede mną...
tak wiele muszę się jeszcze nauczyć - zarówno jeśli chodzi o wiedzę samą w sobie, jak i umiejętności społeczne..
trudne to. ale spróbuję.
zbyt wielki mam w sobie bunt i zbyt wielką potrzebę by rozmawiać z kobietami, odkrywać wraz z nimi same siebie.
byłam niedawno po raz kolejny w tym boskim miejscu - pełnym kobiet, dzieci i w tym roku także mężczyzn..
las, ogień, rozmowy, spotkania. czyli znów niesamowitości.
to straszne, ale dopiero wtedy pierwszy raz w tym roku siedziałam przy ogniu...
aż płonęłam ze szczęścia, które we mnie wybuchło na ten widok. zapatrzona w płomień czy boskie niebo ugwieżdżone nade mną...
i właśnie tam tematem przewodnim, zupełnie spontanicznie, był temat seksualności, erotyki..
nagle wszystkie te kobiety przeżywały w ostatnim czasie jakieś przełomowe momenty w tej kwestii - stąd masa rozmów.
zdarzenia, terapie, odkrycia, zmiany...
i rozmawiam z tymi kobietami o dziesięć, piętnaście lat starszymi, kobietami w małżeństwach, i z dziećmi...
i nie mogę się nadziwić - że tyle lat czekały na te zdarzenia/odblokowania/uświadomienia..
i ew piękna, która mówi, że niejedną z tych kobiet mogłabym wiele nauczyć.
czy to nie jest kolejny znak, że to dobry kierunek..?
i miałam też okazję obserwować, jak niesamowitą siłą są więzy krwi. w domu tamtejszym mnóstwo dzieci, mnóstwo ludzi, był także mój cudowny jedenastoletni brat cioteczny.. on jedyny był tam bez rodziców, z wielką radością bowiem przyjechał tam z przyjaciółmi. i nagle się okazuje, że ci rodzice są tak niesamowicie
potrzebni, że jest taki brak, taka luka w tym życiu tamtejszym.. jak tylko przyjechałam przylgnął do mnie -
jedynej spokrewnionej osoby - niesamowicie mocno. spędziliśmy mnóstwo pięknego czasu, mnogość zabaw,
rozmów i wariacji, mnóstwo przytuleń, pragnień bliskości i czułych gestów. a to wszystko tylko dlatego, że w naszych żyłach płynie ta sama krew. choć przecież obok było tylu cudownych ludzi, których zna, kocha i które dbały o niego.. ale to ja musiałam go przytulić na dobranoc, rozwiązać trudny problem, pogadać przy ogniu, potańczyć przy muzyce... on za to był tak szczęśliwy, że każdego ranka przychodził do mnie z kubkiem pysznej herbaty budząc mnie delikatnie i czekając aż otworzę oczy opowiadał już niesamowite historie...
za każdym razem, gdy na nowo odkrywam, że Rodzina to taka siła - jestem zadziwiona. przecież tylu mamy
przyjaciół, tylu dobrych ludzi dookoła - którzy często wiedzą o nas dużo więcej, są dużo bliżej - niż rodzina.
a jednak bez tych relacji, które powstają jedynie na bazie więzów krwi - nie umiemy żyć. czujemy się, jak bez korzeni, jak bez ręki..
i nieuświadomionych początkowo dążeń.
dążeń, które tuż tuż.. - spełnią się.
mimo, że nadal nie mam pewności, czego ja właściwie chcę.
czy kiedyś Wybór stanie się rzeczą prostą??
niewiarygodne, jak człowiek zapętlić się sam w sobie może.
ile odkryć - choć po latach.
ile zmieścić - choć już pełna głowa.
"A TU PEŁNA GŁOWA, PEŁNA GŁOWA
CIĄGNIE CAŁĄ RESZTĘ DO DNA,
CZASEM TRZEBA SIŁY, BY TAK PŁYNĄĆ
POPRZEZ ŻAL I TO ROZCHWIANIE,
PRZEZ GORĄCZKĘ TYLU ZŁUDZEŃ
DO KLASZTORU WSCHODU SŁOŃCA."
Miłości wszelkiej maści - takiej łagodnej, o niczym,
takiej do siebie i do świata.
tyleż rozmów, odkryć, otwarć niesamowitych..
te słowa dobre od kobiet, te półzdania od mężczyzn.
pozwalające upewnić się, że jest się tym,
kim się jest. kim się człowiek czuje.
niesamowite.
im bardziej jestem swoja, taka naprawdę swoja,
tym bardziej ludzie się otwierają i dostrzegają.
i chyba dochodzę powoli do tego, co chciałabym robić w przyszłości.
uświadomienie sobie tego, co człowieka kręci.
i fakt, że tym także można żyć.
że to nie jest jedynie osobista historia.
chociaż - oczywistość - dużo muszę w sobie jeszcze przełamać..
barier społecznych, nawyków kulturalnych.
będę musiała otworzyć się bardziej niż kiedykolwiek.
odblokować własne bariery, poznać własne granice,
przełamać mury milczenia.
przeskoczyć to, co wydawało się nie do przeskoczenia.
duuużo pracy mnie czeka.
dużo kosztów i czasu.
ale czuję, że chcę spróbować.
nie wiem, czy podołam, ale muszę spróbować.
chcę pójść w kierunku warsztatów na temat kobiecej seksualności.
to temat, który od lat budzi we mnie dużo emocji.
nie ma we mnie zgody na sposób postrzegania własnej seksualności, ciała, erotyki przez kobiety.
nie ma we mnie zgody na takie wychowanie, na tabu, którym cała ta tematyka jest otoczona.
na zamknięcia, blokady i wstydliwości.
na własne potrzeby od lat drążę tę tematykę, przerabiam, co trzeba, uczę się wciąż na nowo.
i jestem na etapie, kiedy widzę już, że wiem więcej, jestem dużo bardziej otwarta niż większość kobiet dookoła mnie. to dziwne, nie spodziewałam się.
rozmawiam z tymi kobietami i widzę zdziwienie na ich twarzach i słyszę 'dziękuję' z ich ust.
wciąż jest ogromne zapotrzebowanie na warsztaty o seksualności, mimo że od kilku już lat temat jest tak
powszechny i niemalże na topie.
kobietom brakuje wiedzy i pomysłów.
ale o to nietrudno.
przede wszystkim brakuje im pewności, że to temat warty skupienia i pracy. i własnego przyzwolenia na przełamanie barier kulturalnych i blokad.
strasznie to trudne, wiem.
sama zgłębiam tę tematykę od kilku lat, a widzę, że jeszcze morze niepoznanych spraw przede mną...
tak wiele muszę się jeszcze nauczyć - zarówno jeśli chodzi o wiedzę samą w sobie, jak i umiejętności społeczne..
trudne to. ale spróbuję.
zbyt wielki mam w sobie bunt i zbyt wielką potrzebę by rozmawiać z kobietami, odkrywać wraz z nimi same siebie.
byłam niedawno po raz kolejny w tym boskim miejscu - pełnym kobiet, dzieci i w tym roku także mężczyzn..
las, ogień, rozmowy, spotkania. czyli znów niesamowitości.
to straszne, ale dopiero wtedy pierwszy raz w tym roku siedziałam przy ogniu...
aż płonęłam ze szczęścia, które we mnie wybuchło na ten widok. zapatrzona w płomień czy boskie niebo ugwieżdżone nade mną...
i właśnie tam tematem przewodnim, zupełnie spontanicznie, był temat seksualności, erotyki..
nagle wszystkie te kobiety przeżywały w ostatnim czasie jakieś przełomowe momenty w tej kwestii - stąd masa rozmów.
zdarzenia, terapie, odkrycia, zmiany...
i rozmawiam z tymi kobietami o dziesięć, piętnaście lat starszymi, kobietami w małżeństwach, i z dziećmi...
i nie mogę się nadziwić - że tyle lat czekały na te zdarzenia/odblokowania/uświadomienia..
i ew piękna, która mówi, że niejedną z tych kobiet mogłabym wiele nauczyć.
czy to nie jest kolejny znak, że to dobry kierunek..?
"LECZ UWAŻAJ NA POCZĄTEK
I BACZ PILNIE
BO ROZSĄDEK
CO POŁYSKIEM CIĄGLE WABI
CZĘSTO SPADA ZBYT ZNIENACKA
NO I TROCHĘ
JAK MORDERCA
NISZCZY WĄTEK I CHCE ZABIĆ"
i miałam też okazję obserwować, jak niesamowitą siłą są więzy krwi. w domu tamtejszym mnóstwo dzieci, mnóstwo ludzi, był także mój cudowny jedenastoletni brat cioteczny.. on jedyny był tam bez rodziców, z wielką radością bowiem przyjechał tam z przyjaciółmi. i nagle się okazuje, że ci rodzice są tak niesamowicie
potrzebni, że jest taki brak, taka luka w tym życiu tamtejszym.. jak tylko przyjechałam przylgnął do mnie -
jedynej spokrewnionej osoby - niesamowicie mocno. spędziliśmy mnóstwo pięknego czasu, mnogość zabaw,
rozmów i wariacji, mnóstwo przytuleń, pragnień bliskości i czułych gestów. a to wszystko tylko dlatego, że w naszych żyłach płynie ta sama krew. choć przecież obok było tylu cudownych ludzi, których zna, kocha i które dbały o niego.. ale to ja musiałam go przytulić na dobranoc, rozwiązać trudny problem, pogadać przy ogniu, potańczyć przy muzyce... on za to był tak szczęśliwy, że każdego ranka przychodził do mnie z kubkiem pysznej herbaty budząc mnie delikatnie i czekając aż otworzę oczy opowiadał już niesamowite historie...
za każdym razem, gdy na nowo odkrywam, że Rodzina to taka siła - jestem zadziwiona. przecież tylu mamy
przyjaciół, tylu dobrych ludzi dookoła - którzy często wiedzą o nas dużo więcej, są dużo bliżej - niż rodzina.
a jednak bez tych relacji, które powstają jedynie na bazie więzów krwi - nie umiemy żyć. czujemy się, jak bez korzeni, jak bez ręki..
" YOU NEED CHAOS IN YOUR SOUL
TO GIVE BIRTH TO A DANCING STAR. "
[ NIETZSCHE. ]
TO GIVE BIRTH TO A DANCING STAR. "
[ NIETZSCHE. ]
sobota, 13 sierpnia 2011
nie chcę takiego świata!
Tyle rzeczy się wydarza na tym świecie, że ja nie chcę już tak.. tak strasznie nie chcę. niedawno znów, po wielu wielu latach zaczęłam trochę podczytywać wiadomości.. ileś artykułów powodujących we mnie odrazę do człowieka (bo przecież, jak kurde można..!), ileś zabójstw, tragedii, śmierci, wypadków, zginięć, zamachów, podejrzeń zamachów, samobójstw.. ja nie chcę takiego świata!
Szalę smutku przeważył we mnie artykuł na temat Somalii. dwa tygodnie absolutnie nie byłam w stanie przeczytać słowa, wystarczyło, że ujrzałam na zdjęcie.. to za dużo już, za ciężkie.. a któregoś dnia reportaż znów pojawił się znienacka przed moimi oczami i beztrosko, impulsywnie zaczęłam czytać.. i nie chcę, nie chcę, nie chcę! przypomniałam sobie znów doskonale, dlaczego wiele lat temu przestałam oglądać i słuchać wiadomości.. nad tymi słowami o Somalii, o udręce, głodzie po prostu się kompletnie rozkleiłam i nie dałam już rady powstrzymać łez... nie chcę, naprawdę nie chcę takiego świata. jest we mnie wielki protest przeciwko całemu-złu-które-się-dzieje.
Jacek powiedział ostatnio, że on nie wierzy w 'przedwczesną śmierć'. że Matka Natura tak właśnie nas wyludnia, że musi sobie jakoś z nami radzić. ja wiem, i ja to doskonale rozumiem. tylko dlaczego takimi metodami?? dlaczego każdego dnia setki ludzi musi ginąć w bólu i mękach z głodu..? J. mówi też, że to jest ostrzeżenie. Że dla kogoś tak delikatnego jak ja to są tragedie nie do oglądania, ale że ktoś, kto jest w stanie swobodnie patrzeć - powinien to ostrzeżenie odczytać, wyczuć.. Sami doprowadzamy do wielu z tych tragedii traktując Matkę Ziemię i Życie w taki sposób.. może jest to racja. jednak nie przekonuje mnie ciągłe cierpienie niewinnych istot.. cholernie niewinnych..
Artykuł przeczytałam miesiąc temu, a czasami budzę się rano, jak dziś, i na nowo przeżywam to, co się tam dzieje..
Ja wiem, że to rodzinne. Moja najdroższa M. zaczęła mi kiedyś płakać w centrum miasta, w rocznicę zabójstwa noworodka, o którym głośno było w mediach.. Straszne to wszystko. Naprawdę nie chcę, nie chcę, nie chcę!
Krzyczy we mnie jedno wielkie: "NIE!!!"
Tylko powiedzcie, jak nie poczuć tego i jak nie dopuścić do siebie tych wszechogarniających wiadomości..
piątek, 12 sierpnia 2011
' z jedwabiu, z księżyca i z dziś... '
to wszystko jest takie niedbałe, nietrwałe, nieznane. nadal i wciąż. wytłumaczcie mi, jak to działa, proszę. człowiek przez lata całkiem świadomie podejmuje jakieś kroki, decyzje na podstawie obserwacji siebie, własnych potrzeb, pragnień, lęków i myśli, a później nagle, któregoś beztroskiego dnia wywraca się to wszystko do góry nogami. okazuje się bowiem, że to wcale nie tak. że -mimo wnikliwych obserwacji- nie dostrzegliśmy istotnego szczegółu. okazuje się, że rzeczy wcale nie są takie, jakimi przez lata je widzieliśmy. że zdarzenia, słowa, myśli, emocje, uczucia.. - wszystko okazuje się inne.
w ramach swych przepracowań i -nazwijmy to- autoterapii na tapetę wzięłam kolejny temat.. temat nie ruszany przeze mnie od dawna, bo przekonanie tkwiło we mnie, że przejrzystość tu mam i jasność. i gdy tylko poruszyłam jedno maleńkie ździebełko, poczułam, że cała konstrukcja runęła. że to wszystko nie tak, że i tu znajdę niejedną trudność, napotkam na mur nie do przebicia. i runęły przez lata budowane własne oczywistości, pewności okazały się niepewnościami, a banalności - trudnościami.. i jak tu, człowieku, żyć?
lata mijają, kolejne chwile zdarzają się, mając ogromny wpływ na nas samych. zdarza się nam życie, jednym słowem. i owo życie, moi mili, robi nam psikusa. tematy poukładane, przepracowane, jasne i klarowne - po latach tych właśnie zdarzeń, marzeń i chwil wywracają nam się znienacka i znów okazuje się, że do przepracowania w nas góra zaległości... wygląda na to, że nigdy nie dojdziemy do klarowności i harmonii. wciąż i na nowo, ciągle od początku trzeba ogarniać to samo. syzyfowa robota.
jasne, cudownie jest to obserwować, doszukiwać się i analizować, lecz przecież chciałoby się w końcu przystanąć, odetchnąć i rzec "tak. teraz mam spokój. jest we mnie harmonia, udało mi się okiełznać własne strachy, wariactwa i pragnienia."
a tu się okazuje, że ta harmonia jest tylko złudna i chwilowa. ile lat musi upłynąć, ile zdarzeń się zdarzyć, bym mogła przypuszczać, że to koniec nieustannej pracy? moment, w którym będę mogła stwierdzić, że niebezpieczeństwa własnego Ja zostały zażegnane, a w przyszłości pozostanie mi jedynie drobnostkowe 'aneksy' do własnego rozwoju dopisywać..?
toczy się to życie, pięknie się toczy...
takie piękne stany się dzieją, takie radości, takie uśmiechy, spokoje.. i niepokoje nawet piękne, i smutki też dobre..
to chyba znak, że bliżej się jest szczęśliwości.
błysk w oku nadal się tli, oto dowód.
nie tak wyobrażałam sobie własne życie. nie tu chciałam być i nie tędy iść.
a jednak życie wiedziało, gdzie mnie poprowadzić i którą ścieżkę pokazać..
i tylko jedno mam pragnienie..
żeby cel był osiągalny.
w ramach swych przepracowań i -nazwijmy to- autoterapii na tapetę wzięłam kolejny temat.. temat nie ruszany przeze mnie od dawna, bo przekonanie tkwiło we mnie, że przejrzystość tu mam i jasność. i gdy tylko poruszyłam jedno maleńkie ździebełko, poczułam, że cała konstrukcja runęła. że to wszystko nie tak, że i tu znajdę niejedną trudność, napotkam na mur nie do przebicia. i runęły przez lata budowane własne oczywistości, pewności okazały się niepewnościami, a banalności - trudnościami.. i jak tu, człowieku, żyć?
lata mijają, kolejne chwile zdarzają się, mając ogromny wpływ na nas samych. zdarza się nam życie, jednym słowem. i owo życie, moi mili, robi nam psikusa. tematy poukładane, przepracowane, jasne i klarowne - po latach tych właśnie zdarzeń, marzeń i chwil wywracają nam się znienacka i znów okazuje się, że do przepracowania w nas góra zaległości... wygląda na to, że nigdy nie dojdziemy do klarowności i harmonii. wciąż i na nowo, ciągle od początku trzeba ogarniać to samo. syzyfowa robota.
jasne, cudownie jest to obserwować, doszukiwać się i analizować, lecz przecież chciałoby się w końcu przystanąć, odetchnąć i rzec "tak. teraz mam spokój. jest we mnie harmonia, udało mi się okiełznać własne strachy, wariactwa i pragnienia."
a tu się okazuje, że ta harmonia jest tylko złudna i chwilowa. ile lat musi upłynąć, ile zdarzeń się zdarzyć, bym mogła przypuszczać, że to koniec nieustannej pracy? moment, w którym będę mogła stwierdzić, że niebezpieczeństwa własnego Ja zostały zażegnane, a w przyszłości pozostanie mi jedynie drobnostkowe 'aneksy' do własnego rozwoju dopisywać..?
toczy się to życie, pięknie się toczy...
takie piękne stany się dzieją, takie radości, takie uśmiechy, spokoje.. i niepokoje nawet piękne, i smutki też dobre..
to chyba znak, że bliżej się jest szczęśliwości.
błysk w oku nadal się tli, oto dowód.
nie tak wyobrażałam sobie własne życie. nie tu chciałam być i nie tędy iść.
a jednak życie wiedziało, gdzie mnie poprowadzić i którą ścieżkę pokazać..
i tylko jedno mam pragnienie..
żeby cel był osiągalny.
" ...pan sklepowy wycenia trofeów mych gąszcz
suszonych wspomnień treść
klepie po pleckach mnie
'za swój skarb, jeśli chcesz -mówi- gwoździ garść weź
a przyjaciół, radzę ci, zdradź' ... "
[ jacek kleyff ]
suszonych wspomnień treść
klepie po pleckach mnie
'za swój skarb, jeśli chcesz -mówi- gwoździ garść weź
a przyjaciół, radzę ci, zdradź' ... "
[ jacek kleyff ]
niedziela, 7 sierpnia 2011
poniedziałek, 11 lipca 2011
list.
Dostałam dziś ładnego maila... Podzielę się z Wami :))
" Gdyby Bóg podarował mi kilka dodatkowych chwil życia, ubrałbym
prosty strój i ruszył ku słońcu, odkrywając nie tylko swoje ciało, ale i
duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo się mylą, myśląc, że nie warto
kochać na starość. Nie wiedzą, bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż
unikają miłości! Przyprawiłbym dziecku skrzydła, ale odebrałbym mu je, gdy
tylko samodzielnie nauczy się latać. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym,
że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z
osamotnieniem.
Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy> chcą znajdować się na wierzchołku góry, zapominając, iż prawdziwe szczęście przynosi wspinanie się na nią. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko raz chwyci maleńką rączką palec ojca, już na zawsze będzie chciało się go trzymać. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc wstać. Jest tyle rzeczy, których się od was nauczyłem, ale w rzeczywistości na niewiele się one zdadzą, jeśli umierając, całą zdobytą wiedzę zabiorę ze sobą do grobu.
Mów zawsze to, co czujesz i rób to, co myślisz. Gdybym wiedział, że
dziś po raz ostatni patrzę, jak śpisz, objąłbym Cię mocno i modlił się do
Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że widzę
Cię po raz ostatni, powiedziałbym: "Kocham Cię", zamiast przyjmować głupie
założenie, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje
nam możliwości spełnienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę i dzisiaj jest
wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym Ci
powiedzieć, że bardzo Cię kocham i nigdy Cię nie zapomnę. Nikt nie ma
zagwarantowanego jutra, ani młody, ani stary. Możliwe, że dzisiaj po raz
ostatni patrzysz na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj i zacznij
działać już dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz się jutra,
będziesz żałował dnia, w którym zabrakło Ci czasu na jeden uśmiech, jeden
pocałunek, przekazanie ostatniego życzenia. Bądź zawsze blisko tych, których
kochasz, mów im głośno, że są Ci potrzebni, powtarzaj, co do
nich czujesz, bądź dla nich dobry, jak najczęściej używaj słów: "Tak mi
przykro", "Przepraszam", "Proszę", "Dziękuję", i na wszystkie znane Ci
sposoby wyrażaj swoją miłość. Nikt nie będzie Cię pamiętał za to, co kryjesz
w głębi serca proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł to wyrazić. Okaż
przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są Ci potrzebni.
Prześlij moje słowa, komu zechcesz. Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj, jutro niczym nie będzie się różniło od wczoraj. "
GABRIEL GARCIA MARQUEZ
GABRIEL GARCIA MARQUEZ - wybitny pisarz kolumbijski, autor m.in. słynnej
powieści "Sto lat samotności", laureat Nagrody Nobla z 1982 r., gdy
zachorował na raka układu limfatycznego wycofał się z życia publicznego i
rozesłał do przyjaciół powyższy pożegnalny list, który wkrótce
upowszechniony został w Internecie i w prasie, trafił także do wszystkich
jego czytelników...
niedziela, 13 marca 2011
bo z jednej strony po takim tygodniu odkrywania fantastycznych inicjatyw ludzkich odzyskuję wiarę w ludzi.
a z drugiej strony nie mogę zapomnieć o wszystkich strasznościach, które człowiek potrafi świadomie zrobić drugiemu.
mam taką radość w sobie, gdy patrzę na tych cudownych ludzi, którzy potrafią zrobić coś bezinteresownie. na tych, którym naprawdę zależy na tym,żeby było lepiej, radośniej, bardziej świadomie, żeby człowiek miał wybór i równe szanse.
i mam taki smutek w sobie, gdy patrzę na tych, którzy nieustannie krzywdzą siebie nawzajem, którzy są niereformowalni i nawet nie próbują osiągać kompromisów.
i wobec tego - nie umiem posklejać tego świata we własnej głowie tak, by tworzył spójną całość. ludzie, zdarzenia, charaktery, miejsca, znaczenia, emocje - zawsze dzielą się przynajmniej na dwa. dwa (zwykle więcej) wykluczające się, sprzeczne ze sobą światy. masa paradoksu. brak spójności, jednorodności, zgodności.
gubi się człek już na początku istnienia.
sobota, 12 marca 2011
cóż za uroczo aktywny dzień. po tylu dniach leniuchowania postanowiłam ruszyć cztery litery i wybrać się na te wszystkie wspaniałości, które dzień ofiarował. począwszy od cudownego słońca, które uśmiechało się ogromnym ciepłem do świata. poranne spotkanie z Karmelową Panią, we łzach i uśmiechach rzekłabym - czyli iście kumpelskie pogaduchy, o tym, czy 'Ania z Zielonego Wzgórza' nadaje się jako wyznacznik wartości - w odniesieniu do współczesności. ;)
południem poczłapałam 'uwolnić łacha', i mimo, że nie znalazłam jakichś największych cudowności - i tak fantastycznie było tam się znaleźć. w całej tej wariackiej atmosferze kilogramów ciuchów, tysięcy twarzy, rękodzielniczych akcesoriów!
popołudniem poczłapałyśmy z A. na warsztaty batiku - okazało się, że jesteśmy pierwsze (i takie też pozostałyśmy przez dobre 1,5 godz ;)) i na spokojnie poznałyśmy naszą nową nauczycielkę batikowania. obejrzałyśmy jej niesamowite prace, przeglądałyśmy cudne książki o indonezyjskim batiku (stamtąd się wywodzi ta sztuka), aż w końcu zaczęłyśmy rysować projekt pierwszej pracy. wtedy też pojawiło się kilka jeszcze osób i zrobiło się naprawdę pracowicie i wesoło. dużo radości i skupienia, chęć poznania i nauki towarzyszyła nam nieustannie. farbowanie, malowanie woskiem, suszenie, prasowanie, farbowanie, wosk, suszenie.. aż w końcu padł prąd - i warsztaty niespodziewanie musiały się zakończyć! niemniej - i tak było cudnie nauczyć się nowych ciekawostek i już już zapowiadają się kolejne warsztaty w tymże gronie.. ah!
a później było jeszcze piękniej. wieczorek nepalski, który upatrzyłam sobie jakiś czas temu był fantastycznym pomysłem! na dzień dobry odnajdujemy tę wariacką świetlico-galerio-nie-wiadomo-co, o której troszku już zdążyłam poczytać. zaprasza nas do środka grubaśny kocur -dachowiec (który od razu ujął moje serducho) i radosna dziewczyna spalająca papierosa pośród tłumu rowerów przed wejściem. w środku - tak swojsko, domowo, mimo klimatu galerii - atmosfera sprawia, że czujesz się jak u siebie. jest zaledwie kilka osób, witamy się z ludźmi, dostajemy do wyboru herbatkę i czerwone wino, czekamy na projekcję filmu. na powitanie i w oczekiwaniu na przygotowywaną właśnie wegetariańską kolację do filmu otrzymujemy cudowny masaż głowy i karku z rąk nepalskiego lekarza - rozpłynęłam się.. doskonale wyczuwał moje napięcia i te megabolące części zarówno kręgosłupa, jak i głowy. doskonały masaż tak rozstrojonych teraz zatok i tak bolącego karku..! dwugodzinny film o niemalże każdym ważniejszym zakątku Nepalu - świetny! dobre ujęcia, szczegółowe opowieści, pięknie pokazana codzienność mieszkańców, ale też turystyczne atrakcje i trochę historycznych ważności. niestety na późniejszych opowieściach dyskusjach filmowych nie mogłyśmy już zostać..
piękniejszego wieczoru nie mogłam sobie wymyślić! w międzyczasie pogadałam trochę z tamtejszą dziewczyną - okazuje się, że ci ludzie robią masę tak fantastycznych rzeczy, mają tyle pomysłów i tyle mocy w sobie, że przy mojej aktualnej chęci i energii do działania mam ochotę wkręcić się tam i współtworzyć z nimi całe to wariactwo!! robią masę fajnych rzeczy dla dzieciaków, do tego mnóstwo wystaw, projekcji, warsztatów, wykładów, a przede wszystkim zajmują się... renowacją rowerów i mebli! i fantastycznie!!
i zapraszają na niedzielne śniadanie...
piękniejszego wieczoru nie mogłam sobie wymyślić! w międzyczasie pogadałam trochę z tamtejszą dziewczyną - okazuje się, że ci ludzie robią masę tak fantastycznych rzeczy, mają tyle pomysłów i tyle mocy w sobie, że przy mojej aktualnej chęci i energii do działania mam ochotę wkręcić się tam i współtworzyć z nimi całe to wariactwo!! robią masę fajnych rzeczy dla dzieciaków, do tego mnóstwo wystaw, projekcji, warsztatów, wykładów, a przede wszystkim zajmują się... renowacją rowerów i mebli! i fantastycznie!!
i zapraszają na niedzielne śniadanie...
no i powiedzcie - jakże więc można nie zakochać się w tym-co-się-tu-nieustannie-dzieje??? :D
środa, 9 marca 2011
choruję sobie. czyli cudowne kilka dni w łóżku - gdzieś między książkami, gazetami, pisaniami, z wiosennym słońcem za oknem i rozmarzeniami o nieznanej przeszłości i - z nadzieją - o przyszłości.
tego mi było trzeba. po tych wszystkich wariactwach, spotkaniach, zamartwianiach, wiadomościach zwalających z nóg i wykańczających decyzjach - kilka dni na spokój i odpoczynek. taki prawdziwy luz. bez zamartwiania się, rozkmin i analiz. bo przecież i tak w czasie choroby nic nie wymyślę.
cudownie zatem. radosność wiosenna, bo przecież takie słońce, bo przecież Kot uroczo wygrzewający się w jego promieniach, bo przecież termos z gorącym imbirem miodowo-cytrynowym. do tego urodzinowo tort czekoladowy i grzane wino. jak to miło tak sobie spokojnie poegzystować.
i zaczytuję się w "Listach..' Osieckiej i Przybory, w artykułach i wywiadach.. rozmarzam się o tamtych cudownych świetlanych czasach artystycznej 'bohemy', o tym pisaniu listów, o tych spotkaniach literackich, teatralnych, o tej Polsce mi nieznanej.. idealizuję tych wszystkich ludzi tak niemożebnie, nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że wtedy było lepiej - że kultura wysoka, że ładniejsze wartości, że ci ludzie musieli bardziej wierzyć, że walczyć naprawdę było o co.. tak się rozmarzam i rozmyślam pod wpływem tych wszystkich czytań obecnych..
no i wściekam się niewiarygodnie - na brak nadmiaru czasu i funduszy.. tyle się dzieje, tak wiele spotkań, festiwali, warsztatów, wykładów..! zaczynam naprawdę uwielbiać to miasto - miłe to: mieszkać w mieście, które się lubi ;)
każdego dnia tyle ciekawych i ważnych imprez - kobiece, rękodzielnicze, ciuchowe, filmowe, kulturalne, ..., ... - nieskończone mnóstwo tego!
każdego dnia tyle ciekawych i ważnych imprez - kobiece, rękodzielnicze, ciuchowe, filmowe, kulturalne, ..., ... - nieskończone mnóstwo tego!
mogłabym tylko od jednego do drugiego biegać. a miast tego trza znaleźć czas na pracę i jeszcze parę chwil na odpoczynek. co nie zmienia faktu - że ilość możliwości niezmiernie mnie raduje. i czekam już dnia, w którym unormuję sobie wszystko, co jeszcze nie jest ogarnięte i będę mogła zabrnąć w te dziwaczne zaułki kobiecych i kulturalnych tematyczności..
niebawem trza topić marzannę!
wiosna energię niesie.
środa, 16 lutego 2011
'..lecz wara wszystkim od nie swoich Znaków..'
dziwne rzeczy się dzieją.
coraz mniej o sobie,
a coraz bardziej świadomie.
dziwne wybory,
bardzo egoistyczne.
kalkulacje, obserwacje, analizy.
niespodziewane zdarzenia.
wbrew wszystkiemu, co mogłam sądzić.
a przecież tak bardzo prawdopodobne i oczywiste to.
obserwacje przecież tak bardzo jednoznaczne.
chyba nigdy nie miałam jeszcze tak ogromnej pewności co do biegu zdarzeń,
wystarczająca znajomość siebie,
żeby wiedzieć, spodziewać się.
dobrze.
mam ochotę zakluć się na kilka dni w tej dziwacznej przestrzeni,
która nijak nie odpowiada moim wyobrażeniom,
a jednocześnie tak idealnie trafiła w moment.
totalne oderwanie od rzeczywistości,
tak bardzo mi potrzebne.
jakże chcę już móc zniknąć na parę dni,
w lesie, w górach, w domu na wsi.
zniknąć, choćby w nieznanym kawałku podłogi, choćby tutaj.
zapomnieć na chwilę o problemach i odetchnąć
przeszłością czy absurdem.
ja żyję więc wierzę, że ty też dostajesz Znaki
z rozpoznawaniem moich też czasem kłopoty mam
lecz wara wszystkim od nie swoich Znaków
raz dane mi - chcę rozpoznać sam
i tylko wtedy umiem też to poczuć
co w oczach twoich też zostawia ślad
ten ślad to dzisiaj dla mnie logo twoich oczu
ta wiara dzisiaj mnie zamienia w nas
sobota, 12 lutego 2011
Za mną cholernie ciężki tydzień, mnóstwo stresu, lęku i wątpliwości. Pięć dni wariactwa.
Trudny to i ciężki czas. Tydzień zachwiania systemu wartości i priorytetów. Powiedziałam sobie basta i próbuję powrócić na normalne tory myślenia.
A zatem dzień dla siebie, dzień odreagowania, dzień odpoczynku. Cudownie. Dużo jeszcze trudności i problemów przede mną, ale na dziś chciałam tylko nie myśleć. Darowałam sobie jeden swobodny dzień. Kupiłam owoce i warzywa, zrobiłam dobry obiad, ugotowałam czaj. Odpoczywam. Genialny Tom Waits mi gra, a ja leżę z książką i rozpływam się w niemyśleniu. Odpuściłam spotkania, wyjścia, imprezy, odpuściłam stresujące myśli i problemy. Mam ładny dzień i chciałabym móc w tym zostać. Niestety sporo jeszcze do ogarnięcia, ale może jakoś się uda.
Po raz kolejny próbuję udowodnić sama sobie, że potrafię i dam radę. I próbuję nie uciekać, co jest moim standardowym schematem. Całe moje życie to ucieczki, ciężko mi teraz nie wpaść w ten schemat. Ciężko pozostać tu i pójść tą rozsądną drogą. Bez ucieczek lub wariactw. Chyba czas dorosnąć i stawić czoła życiu. Gdybym tylko miała pewność, że istotnie to, po co tu jestem spełni się. Gdybym tylko miała gwarancję, że uda mi się osiągnąć cel i za te kilka poczuję spełnienie i radość z podjętych decyzji. Chciałabym jedynie teraz móc zostawić to wszystko na kilka dni i zaszyć się w Bieszczadach, nie analizując tego, co tutaj i nie nakazując sobie niezbędnego działania. Zaszyć się na parę dni i wrócić tu ze świeżą mocą i wypoczętą energią.
Dobrze, że choć od czasu do czasu udaje się zagarnąć tu jakiś dzień dla siebie i zatopić w książce, muzyce, w gotowaniu, w byciu ze sobą..
I po raz kolejny okazuje się, że czasem bez natychmiastowej reakcji i obecności najbliższej osoby nie ogarniam, że mogłabym popełnić największe głupstwo w swoim życiu, bo nagle ot tak wykreowałam sobie nowe spojrzenie na rzeczywistość. I za to wielkie 'dziękuję' dla Ciebie, N. Bo chyba udało Ci się doprowadzić mnie na powrót do zdroworozsądkowości. To dobrze, jak to dobrze.

Subskrybuj:
Posty (Atom)