to jest jakieś wariactwo.
budzę się wczesnym jesiennym porankiem,
przez głowę przelatują obrazki,
a ja przez sen uśmiecham się.
uśmiecham mocno i szczęśliwie.
od lat nie czułam takiej pewności i takiego spokoju.
piękne uczucie.
nawet gdy siedzę w pracy, to przez sześć godzin śmieję się nieustannie.
zasypiam i budzę się także z rozpromienioną twarzą.
to jakieś wariactwo.
ale chyba w końcu pozwoliłam sobie na siebie,
na tę siebie, którą od lat czułam, a nie chciałam jej widzieć.
tę siebie, którą zawsze ktoś zbyt bliski mi zabierał,
tę siebie, która cwałowała w ten sposób przez życie całe lata temu i
był to najszczęśliwszy okres...
jestem tu miesiąc. z nową twarzą. z białą kartką. nowymi ludźmi. nowymi miejscami. prawie nikt nie znał mnie wcześniej. nikt nie ocenia, nikt nie wie. taka nieznośna lekkość. bo wszystko udało się tak szybko pięknie poukładać. wiecie, że nie mam tu chwili dla siebie?, że nie mam kiedy odpocząć w weekend? tyle nowych twarzy,
nowych znajomości, miejsc i zdarzeń, imprez, spotkań i dobrej
zabawy. od lat chyba nie żyłam tak mega aktywnie - będąc w
mieście... ale to dobrze, to cholernie dobrze. oczka mi błyszczą z
radości, a uśmiech nie schodzi z ust. i ten ogromny spokój.
tym razem chciałabym tu pozostać na długo, zrealizować swoje ambitne
plany i krok po kroku osiągać to, czego chcę. oby tylko znów żadne
chore zdarzenia nie zabrały mi siebie i tej szczęśliwości.
równie uśmiechniętych poranków Wam życzę..! :)
Z oddali, ktoś się bardzo cieszy, że znalazłaś dla siebie cząstke nieba.
OdpowiedzUsuń...coż jesień,
a w Tobie cały czas maj...