niedziela, 7 grudnia 2008
madison county
Przeraźliwie znów boli kręgosłup. Wczorajsza Ikea i dzisiejsza praca. Składaliśmy z Ł. od rana szafę. Szafa była jednak tak nieogarnięta, że udało się nam stworzyć jedynie niewielką komódkę z dwoma szufladami i półeczką. Robię pranie, sprzątam kuchnię, słucham muzyki filmowej i próbuję odsunąć myśli od obejrzanych ostatnio filmów. Trafiają się obyczajowe lub melodramaty. Na każdym niemalże oczywiście się rozklejam. Wczorajszością wieczorną, po równie niewdzięcznym dniu technicznych spraw, zapodałam sobie jeden z cięższych i z piękniejszych tworów - powstały w 95 r. obraz Clinta Eastwood`a "Co się zdarzyło w Madison County". Film już kultowy, stał się niesamowicie wyrazistym symbolem dla wielu kobiet, jest dziełem, które urzeka kobiety do łez, niesamowicie oddając całą o nich prawdę. Patrzę na tę kobietę i widzę siebie. Siebie i setki innych kobiet. Dokonujących takich właśnie wyborów, wydawałoby się zupełnie nieracjonalnych, zupełnie nie podążających za ich uczuciami. Widzę tę cudowną Meryl Streep i rozumiem każdy jej krok, każde jej słowo, gest, spojrzenie. Doskonale czuję ruch dłoni okrywającej drgające usta, chłód jej drżącego głosu i suchość wypowiedzi, jej słone policzki i chwilę uniesienia, które staje się gorzkie na skutek tkwiącej wewnątrz wizji przyszłości. A ja patrzę i wiem, że zachowuję się identycznie, w ten sam sposób wyrażam myśli, emocje; te same gesty czynię w pewnych momentach. Też odwracam głowę, też bezsilność powoduje chłód i oziębłość. Także wizja konsekwencji chwil spontanicznych uniesień napawa strachem do koszmarnego stopnia rezygnacji z radości dosadnie czystej. I choćbym jeszcze dwadzieścia razy widziała ten film, zawsze będę miała słone policzki i spuchnięte do bólu oczy, zawsze będę widziała tam siebie. I tylko z każdym kolejnym razem odkrywam wcześniej nie zauważone szczegóły. A jednak sam odbiór i reakcje na konkretne momenty są niezmienne. W żadnym filmie kobieta i jej logika nie są tak dokładnie ukazane, nie ma tej dosadności i jasności sposobu i wyrazu myśli. Dla niejednej z nas film jest najważniejszym obrazem, niejedna z nas musi pokazać go swemu mężczyźnie, by zrozumiał. Niesamowite, kultowe już dla mnie dzieło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"A", Najtrudniejsza jest droga do samej siebie, lecz jedynie nią warto iść - to może banał, ale skądś to znam... Przytulam
OdpowiedzUsuń