sobota, 8 sierpnia 2009

' ...i cień od dłoni, i woń konwalii dziką... '


i tak ładnie jest, tak ładnie...
wczoraj pierwszy dzień od miesiąca, dzień leniuchowania.
nic nie trzeba, nigdzie się nie jedzie, można po prostu pobyć.
pozytywnie.

nakręcona jestem okropnie,
udało mi się wejść w ludzi na nowo,
uczę się mówić,
rozmawiać, o sobie także.
a zatem ludzie.

i włóczę się znów, z miejsca w miejsce,
byle tylko kogoś spotkać, zobaczyć,
zamienić parę zdań i znów
... rozjechać się każdy w swoją stronę.

i tak się krąży z plecakiem,
polska mała, na szczęście,
swobodnie można kursować,
ktoś obliczył, że w ciągu tygodnia udało się zrobić dwa tysiące kilometrów...
całkiem ładnie ;)
bo lublin, kazimierz, bo wawa, trochę morza,
bo łódka i woodstock...

i teraz znów, i czas wypełniony już do końca wakacji
radością spotkań.
i czekam od tygodni na zawadę,
na ten dom cudny, na ew i m.
na spacery i lasy, dzieciaki i jagody.
na pieczenie ciast, ogniska i gwiazdy.

i radość dziś taka we mnie, bardzo energetyczna radość,
nie mieszcząca się właściwie.
że dzieje się nic, a tak wiele.
że z ludźmi znów mi dobrze,
że spotkam za chwilę p. i mam nadzieję wypić znów piwnego drinka z pomarańczą;
że będę mogła zrobić dawno nie widzianej j. herbatkę obiecaną,
i śmiać się będziemy, jak we śnie, w niebogłosy;
że zapach ogniska znów wypełni nozdrza, a jego ciepło rozpełznie się po ciele;
że będę słuchać gitary i fletów i bębnów
i naprawdę cieszyć się, że jestem.
zapomnieć na chwilę o trudnościach codziennych i roztopić się w tu i teraz,
chcę bardzo.

i stopem ostatnio, takich cudnych ludzi spotykam,
tak dobrze się jeździ, jak dawno nie było..
i, wiecie, spotkaliśmy pięknego człowieka,
wracając z kostrzyna... holender, w polsce pomieszkuje..
taki rainbowowiec, rainbowowiec całym sobą,
( choć wątpię, czy o rainbow kiedykolwiek słyszał.. )
cholernie wrażliwy, szczery, uśmiechnięty. pozytyw totalny.
przegadaliśmy całą drogę, szybka kawa w międzyczasie,
wymiana kontaktów, pożegnalne przytulenie..
i wszyscy byliśmy zdziwieni, i wszyscy szczęśliwi,
że naprawdę po ziemi cudni ludzie chodzą...

i takie to właśnie radostki.
że mogę w lu do 'ogrodu' na poranną herbatę wyjść,
że mogę z p. godziny przegadać,
gdy tylko przecież wyszłyśmy na papierosa;
że udaje się w kazimierzu pięknie czas spędzić,
jednocześnie mogąc trochę zarobić;
że dotknąć stopą ogromu morza,
i rysować palcem po mokrym piasku,
gdy słońce się chowa,
zadzwonić i szum fal pokazać telefonem,
ten cudny dźwięk wolności...
że woodstock pozytywnie mnie zaskoczył po latach
i że w takim właśnie miejscu spotykam choćby B.,
z którym udało się jedynie parę krótkich chwil spędzić.

takie codzienne ładne drobnostki,
takie moje małe poukładania,
takie drobne sygnały
i wiara w nadchodzący czas..

i budzę się, tak jak dziś,
przepełniona do cna uśmiechem,
a nocą, gwiazdy już spadają,
i księżyc, cudny taki, że
' za wstążkę by go tak ściągnąć '...

i pójdę zaraz do sklepu,
i przy dobrej herbacie zaczytam się znów
w 'wysokich obcasach',
oj, dobrze mieć wolny dzień...

i tyle uśmiechu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz