[ Cortazar ]
niedziela, 20 maja 2012
" Nieporządek,w którym żyliśmy, to znaczy porządek, w którym bidet naturalnym, choć niedostrzegalnym sposobem przemienia się w płytotekę i archiwum listów do odpisania, wydawał mi się czymś w rodzaju nieodzownej dyscypliny, jakkolwiek nie chciałem przyznać się do tego Madze. Szybko zrozumiałem, że należało jej przedstawiać rzeczywistość za pomocą metodycznych określeń, pochwała nieporządku oburzałaby ją w takiej samej mierze, jak i jego potępienie. Dla niej nie istniał nieporządek (zrozumiałem to w momencie, w którym zapoznałem się z zawartością jej torebki, było to w kawiarni narue Reaumur, padało i zaczynaliśmy mieć na siebie ochotę), co w końcu zaakceptowałem, a nawet polubiłem; z takich niewygód składały się moje stosunki niemal ze wszystkimi; wiele razy wyciągnięty na niesłanym od kilku dni łóżku - słuchając płaczu Magi, której jakieś dziecko w metrze przypomniało Rocamadoura, albo patrząc jak się czesała po spędzeniu wielu godzin naprzeciw portretu Eleonory Akwitańskiej i umierała z pragnienia, żeby być do niej podobną - myślałem z czymś w rodzaju umysłowej czkawki, że całe ABC mojego życia było przykrym idiotyzmem ograniczają-cym się po prostu do posunięć dialektycznych, do wyboru złego zamiast dobrego zachowania, do umiarkowanej nie-przyzwoitości zamiast wielorakiej przyzwoitości. (...) ponieważ gdzieś pod czy też nad tym wszystkim nie chciałem, jak przedstawiciele typowej cyganerii, udawać, że ten kieszonkowy bałagan jest wyższym nakazem duchowym albo inną równie przegniłą etykietą, ani godzić się na to, że wystarcza minimum przyzwoitości (przyzwoitości,młodzieńcze !), aby wyplątać się z nie kończących się ilości brudnej waty. I w ten sposób właśnie zetknąłem się z Magą, która była świadkiem mym i szpiegiem nic o tym nie wiedząc, i wściekłość, że nie mogłem przestać myśleć o tym, i świadomość, że jak zawsze dużo łatwiej było mi myśleć niż istnieć, że w moim wypadku ergo z powiedzonka nie było właściwie ani ergo, ani niczym w tym stylu, w której to sytuacji spacerowaliśmy po Rive Gauche, Maga nieświadoma, że jest szpiegiem mym i świadkiem, pełna zachwytu dla zasobów moich wiadomości tak różnorodnych i opanowania literatury włącznie z cool jazzem - przeogromnych tajemnic, jak dla niej. l przez to wszystko czułem się koło niej antagonistycznie, kochaliśmy się dialektycznie niby magnes i opiłki, atak i obrona, tak jak piłka kocha ścianę. Przypuszczam, że Maga miała złudzenia na mój temat, pewnie sobie wyobrażała, że się pozbyłem przesądów, może zaś imputowała mi swoje, z pewnością lżejsze i bardziej poetyczne. (...) Będąc wyjątkowym hipokrytą, nie mogłem znieść szpiegowania mnie przez moją własną skórę, przez moje nogi, przez rozkosz, którą odczuwałem z Magą, przez moje wysiłki podobne wysiłkom papugi w klatce, poprzez pręty czytającej Kierkegaarda, myślę zaś, że najwięcej przeszkadzało mi to, że Maga, nic nie wiedząc, że jest moim świadkiem, była jak najszczerzej przekonana o mojej suwerennej samowystarczalności; chociaż nie, właściwie doprowadzało mnie do rozpaczy przekonanie, że nigdy już nie będę równie bliski wolności, jak w dniach, w których czułem się zamknięty przez świat Magi, i że chęć uwolnienia się była właściwie uznaniem porażki."
[ Cortazar ]
[ Cortazar ]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz