1 XI 2009
Nie mogę pozbyć się nawyku zbierania liści późną jesienią. Tak jak muszę podnieść kasztana wczesną.
Bukiet pięknych, kolorzastych jesienności trzymam w dłoni. Trzymam mocno, pewnie, z nadzieją, jakbym łudziła się, że zabierze całość tego szaleństwa z głowy.
Widzę nadchodzącego mężczyznę, z dwójką niedużych jeszcze dzieci. Pancur trochę, na oko trzydziestka na karku. I robi mi się szalenie smutno, gdy widzę, jak odchodzi kilka kroków na bok, gdy dzieciaki radośnie szaleją wśród liści, a on wyjmuje z kurtki ćwiartkę i popija pospiesznie.
Jesień, późna, zimowa już jesień. Spódnica plącze się gdzieś w liściach, pod butami szelest ulubiony. Palę papierosa. i marzę sobie o gorącym kakao, które za chwilę wypiję w ciepłym domu.
I staram się nie czuć, nie myśleć, ale po prostu sobie iść i uśmiechać do tego spaceru, tych liści i tego kakao.
I jak zeszłej jesieni – w uszach radiohead. Ukochane, jesienne radiohead. Na długie spacery i zimowe wieczory. Dziś z chęcią poszłabym jeszcze raz na koncert..
I myślę sobie troszkę, bo przecież nie daje się tych myśli zostawić w szufladzie, myślę sobie o tym rozdwojonym życiu, o rozdwojonej codzienności, o rozdwojeniach uczuć, emocji, myśli.. wszystko takie nienaturalnie pogmatwane.
Idę, próbując zapomnieć się w szuraniu liśćmi; idę, próbując skupić się na swoim i tylko swoim istnieniu; idę próbując nauczyć się żyć ze sobą i dla siebie.
Nauczyć się funkcjonować z tym potworem w głowie – to byłby sukces. Trzymać myśli na wodzy, kontrolować emocje, rozporządzać nadzieją i lękiem. Ah, to byłby sukces…
Samotne spacery są najzdrowszym elementem życia. Ubieram wtedy barwę siebie, którą chciałabym umieć nosić na co dzień. Oczy przybierają jedyne w swoim rodzaju spojrzenie, nie do odnalezienia w innych momentach. Krok jest powolny, lecz pewny. Jest masa subtelności w każdym geście i ogrom wiary, że się uda. Niesamowite, jak lecznicze potrafi być kilka zrobionych kroków, późną jesienią, wśród liści i zachodzącego słońca. Słońca, które choć troszkę ociepla tę mroźność powietrza, a które daje morze absurdalnej nadziei..
Mi tez brzmi teraz w uszach Radiohead.
OdpowiedzUsuńI ja spaceruje po przemoczonym jesienia miescie, probujac poczuc ulozyc te rozbiegane mysli, usilujac uspokoic siebie. Marzna mi dlonie, przemakaja mi trampki. Mam nadzieje, ze znow sie nie rozpada, bo nie kupilam jeszcze parasolki. Wogole to myslalam, ze tu bedzie jeszcze dlugo dlugo cieplo, wlasciwie goraco, a tymczasem zapanowala mokra jesien, co mi sie w sumie podoba. Wyczuwam w powietrzu cos znajomego. Patrze na kolorowe liscie, pokrywajace chodniki i szuram sobie trampkami, a co. I te liscie nawet mi sie snia, w bukietach jesiennych, przyjaznych.
I ide nad morze, choc dzien jest chlodny i moze padac. Nie boje sie chyba tego deszczu wcale. I pachnie baltyskim swierzym powietrzem, ktore tak mi sie kojarzy. I wcale nie rajsko, nie tandetnie i zbyt kolorowo. Tylko mokro, wietrznie, troche szaro. Zamglone uliczki, opustoszale plaze, niespokojne morze. Odnajduje sie w nim i slucham.
Tylko wrocic chce do nie-pustego mieszkania i wypic z kims kawe. A w mieszkaniu pewnie pusto. A jesli nawet nie, to nie zastaje kogos, kogo bym chciala. Przywioze Ci tej kawy i napijemy sie razem wreszcie w zaciszu cieplego mieszkania...
I on tu byl. Tyle czasu uplynelo nam razem a mi nie dosc. A mi malo. Poznajemy sie i zaskakujaco dobrze nam z tym. Dobrze mi. A stukot w glowie... Wciaz go slysze, ale tylko tak lekko, czasami staje sie wyrazniejszy, ale na co dzien zaglusza go radosc, codzienny smiech, poczucie, ze on jest. I pisze, i dzwoni, i nie zostawia mnie. I bardzo wspiera. I jest tak rozny, niz tamten. Wiec idziemy powoli, trzymajac sie za rece, wiec rozmawiamy o rzeczach waznych i tych mniej. Przegadujemy jesienne noce, przesypiamy poranki, wysmiewamy pory dnia. A kiedy jestesmy pijani razem tanczymy w deszczu, wracajac z kolejnej imprezy, ktora konczy sie pozno w noc. Szalenstwo, radosc, milosc, przyjazn, bliskosc po prostu, ta najpiekniejsza. Bardzo duzo zrozumienia.
I chcialabym sie podzielic zadziwiajaca prostota rodosci, codziennym usmiechem, i chcialabym objac Cie ramieniem Przyjaciolko. I trwac w cieple razem.
Jesien mi sie niesamowicie kojarzy.
Niezaspokojona tesknota za Wami, za nasza umiejetnoscia czarowania czasu, nigdys. Wielki brak teraz. I wielkie szczescie z tej pelnej garci wspomnien.
A teraz wypije kawe, duza, w kubku, mam dosc kawy po wlosku. Otule sie kocem i poczytam, pomysle. Wlacze muzyke.
Przytulam Cie mocno bardzo kochana.
I caluje :*
Twoja C.
i bardzo chciałabym się teraz do ciebie przytulić, kochana C. tak się mocno cieszę, że jest wam pięknie, taka szczęśliwość.. i zrobiłam sobie przez ciebie kawę, dawno kawy nie piłam. ale tak mi zapachniało, naszymi spotkaniami, jesiennościami, spacerami mroźnymi, kawą i pogaduchami.
OdpowiedzUsuńa jak do nas wrócisz, to zrobię ci likier kawowy, wiesz? nauczyłam się, teraz już możemy łagodnie upijać się w nieskończoność, jak wtedy, gdy uciekałyśmy przed pielgrzymką kryjąc się w wysokiej trawie, pełne radości i wiary...
ah, kochana, tak straszliwie za tobą tęsknię, tak bardzo... tak chciałabym, żebyś wzięła mnie za łapkę, przytuliła i mówiła do mnie tak, jak ja kiedyś do ciebie...
poszłabym teraz z tobą na tę plażę, pobiegła brzegiem morza, trzymając cię za rękę, i śmiać bym się chciała, głośno, prawdziwie... i może troszkę popłakać, posmucić się... opowiadać i milczeć. i pić kawę, i słuchać muzyki.
i on tu jest. i jest ładnie, i pięknie, i dużo rozmów, milczenia, uśmiechu. szczypta smutku dla równowagi. masa mojego niepokoju. ale staram się, by znów umieć się śmiać. cieszy mnie każda pozytywna drobnostka, cieszy każdy dobry moment, cieszy tak, że aż fala radości, która często niestety odbija się echem od pustych ścian.
i on tu jest, i to mnie leczy, wiesz przecież. choć tak trudno, choć tak ciężko te wszystkie puzzle poskładać... biorę go za łapkę, patrzę w oczka i próbuję odnaleźć w sobie ziarenko kiełkującej szczęśliwości.
biorę go za łapkę, patrzę w oczka i już wiem, że chcę być. że można, że będzie mi ładnie, że mimo tego, co jest teraz we mnie, nadejdzie dobry czas... i tylko brakuje kogoś takiego jak ty, kto zupełnie neutralnie da mi szczyptę prawdziwej wiary...
wziąć za rękę, pójść gdzieś, szwędać się nocą, uliczkami, ścieżkami, przeskakiwać kałuże i wdrapywać się na kopce, i tańczyć nocą w parku z bukietem jesiennych liści...
tęskność do ciebie, wszystkie tęsknimy, wracaj do nas, kochanie.
czekam już zimowej wyprawy, ściskam cię bardzo bardzo...
tulę maleństwo :*
Chciałabym Cie tu wziąć.
OdpowiedzUsuńA może mimo tego, ze tak nie lubisz Włoch, przyjedziesz do mnie? Zabiorę Cię nad morze, pójdziemy na wspaniały spacer, obiecuję.
Twój likier mi się marzy. Ale i choćby zimny parapet i koc. Z Toba. Łagodne upijanie się w nieskończoność rozpływa mi się w głowie, jak czekolada na języku…
Chce do Ciebie mówić, wiesz? Chce Ci powiedzieć. Chciałabym dać Ci trochę wiary, tyle ile potrafię. Chciałabym po prostu być z Tobą teraz. Pozwolić Ci pośmiać się głośno, posmucić, popłakać. Milczeć razem, posłuchać muzyki i napić się kawy. Doczekam się w święta na pewno…
A On niech Cię leczy, mała.
A teraz zaklinam, żeby ziarenko w Tobie zakiełkowało.
I ofiarowuję Ci mnóstwo ciepła i dziele się kubkiem kakao.
Tulę cieplutko
Twoja C.