wtorek, 10 listopada 2009

' chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie '


9 XI 2009

Tak dobrze się idzie. Tak niesamowicie najlepiej.
W tym deszczu, w tych kroplach, po twarzy ściekających,
Z tym głosem w uszach, z tymi słowami, z tą muzyką.
( Nosowska jest genialna. )
Chciałabym dziś pisać, dużo pisać.
Ale mam w głowie masę zdań, masę słów, masę myśli.
Niektóre dla siebie, niektóre do ciebie, i do ciebie.
Tak trudno je wyłowić, tak trudno rozdzielić.
Szłam tyle czasu, ten deszcz, ta muzyka, ta rozmowa.
I taka masa tworów w głowie.
Myśli, zdań, słów.
Nieposkładanych.
Marzę o kopiowaniu słów z głowy.
Zapisane zawsze brzmią inaczej.
Chodzić się chce.
W ogóle, w dziwnym stanie jestem.
Jakby dobrym, jakby nie-czującym.
Lecz to nie to.
Nawet nazwać tego nie umiem.
Taki stan, jakby nic mnie nie dotyczyło,
A wszystko jednocześnie jest moje, tak bardzo moje.
I we mnie.
Dziwaczność…

* * *

Trochę się czuję tak, jakby coś pękło.
Coś się przełamało.
Jakbym zupełnie nagle poczuła harmonię.
Jakbym zaakceptowała wszystko to, co jest nie do zaakceptowania.
Choć wiem, że to nie tak.
- Nadal jest we mnie lęk.
Ale taki inny.
Taki nieznany.
Swobodny jakby.
Jakbym wyraziła ZGODĘ na świat i pieprzoną kolej rzeczy.
Jakby coś mnie uzdrowiło zabierając tym samym jakąś ważną cząstkę mnie.
Jejku, cóż za dziwny stan.

* * *

To był dobry tydzień. Spokojny. Nawet koszmarną rozmowę, koszmarne prawdy i ujawnienia rzeczywistości przetrwałam stosunkowo spokojnie.
A dziś.
Dziś czuję jakby coś się przełamało.
Jakby się skończyło złe.
Dziwaczność.
Bardzo dziwny stan.
Autentyczny?
( a może to kolejny wybujały pomysł mojej głowy?? )
Chciałabym, by był to początek końca.
( Od trzech miesięcy pierwszy taki tydzień.
I pierwszy PRAWDZIWIE dobry dzień. )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz